Zamaskowani goście
Brodacze to przebierańcy, którzy przez trzy ostatnie dni grudnia paradują po Sławatyczach, śpiewając kolędy i składając napotkanym ludziom życzenia. Wyglądają bardzo oryginalnie. Ich znakiem rozpoznawczym są przede wszystkim wykonane z włókna lnianego brody i wąsy. Symbolizują one długie życie, duże doświadczenie oraz bogactwo przeżyć.
– To bardzo dawny zwyczaj. Najstarsi mieszkańcy potwierdzają, że słyszeli o nim z przekazów dziadków. Brodacze zawsze wyglądali podobnie. Twarze okrywali pomarszczoną maską wykonaną ze skóry oraz długą brodą i wąsami. Usta i otwory na oczy oblamowane były czerwonym materiałem. Na głowie nosili wysoki kapelusz ozdobiony kolorowymi kwiatami z bibuły i bardzo długimi wstążkami. Okrycie wierzchnie stanowił odwrócony futrem na zewnątrz kożuch barani. Garb i długi kij w ręku były oznakami starości i wielkiego wysiłku, jaki trzeba było znieść w ustępującym roku. Ręce i nogi owijali słomą i podwiązywali powrósłami. Chodzili ulicami Sławatycz, wzbudzając powszechne zainteresowanie, zabawiając dzieci i młodzież – opowiada Bolesław Szulej, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Sławatyczach.
W słusznym celu
B. Szulej przypomina, że przygotowania do pochodów zaczynano już w Adwencie. Wtedy to dziewczęta robiły kolorowe kwiaty do ozdobienia kapeluszy, a chłopcy przygotowywali maski i poszukiwali odpowiednich kożuchów. – Dawniej, aby zabawa trwała dłużej, najpierw, tj. po świętach Bożego Narodzenia, za brodaczy przebierały się dzieci. Starsi kolędowali kilka dni przed zakończeniem roku, a zebrane pieniądze przeznaczali na cele społeczne, np. budowę domu ludowego, zakup motopompy strażackiej, samochodu strażackiego czy kościelnych organów. 31 grudnia paradowali od godzin popołudniowych. Kolędowanie najczęściej rozpoczynali w dwóch grupach, szli od ul. Kodeńskiej i od ul. Włodawskiej, podążając w kierunku kościoła, gdzie spotykali się i uczestniczyli w nabożeństwie kończącym mijający rok. Brodacze z ul. Włodawskiej, śpiewali kolędę „Wesołą nowinę dziś ogłaszamy”, a z ul. Kodeńskiej – „Powstań Dawidzie” – mówi B. Szulej. Zaznacza, że brodacze zawsze omijali domy, w których panowała żałoba. Wszystko po to, by uszanować pamięć zmarłego.
Dawniej brodacze byli bardzo wyczekiwanymi gośćmi zarówno w samych Sławatyczach, jak i w okolicach. W czasach, gdy nie było telewizji i innych rozrywek, stanowili nie lada atrakcję. Po ulicach chodziło ich wtedy nawet 40.
Na ulicach, placach i scenach
– W latach okupacji i w stanie wojennym też było ich sporo. Obecnie przebierańców jest mniej. Tradycja utrzymuje się tylko dzięki GOK, który urządza konkursy z nagrodami na najładniejszy strój brodacza. W ten sposób chronimy zwyczaj i pielęgnujemy go, popularyzując wśród dzieci i młodzieży – podkreśla rozmówca.
Tegoroczny konkurs na „Brodacza Roku 2014” odbył się 29 grudnia. Pokaz zorganizowano w centrum Sławatycz. Oprócz prezentacji przebierańców przygotowano też koncert kolęd. Każdy brodacz miał swój numer indentyfikacyjny i dumnie pokazywał swój piękny kapelusz i maskę. Pierwsze miejsce zajął Dawid Spólny, drugie Damian Zagajski, a trzecie Arnold Sołoduszkiewicz. Wyróżniono również Mateusza Gruszkowskiego, Eryka Popko i Dominika Hasiuka.
Warto dodać, że brodacze występują tylko i wyłącznie w Sławatyczach. Wieść o tym rozeszła się po całej Polsce. Sławatyccy przebierańcy wzięli udział w spektaklu „Orszak weselny/Żałobny rapsod”, który przygotowano z okazji Roku Kolberga. Organizatorem przedsięwzięcia był Program Drugi Polskiego Radia. Rozgłośnia kilka razy transmitowała owe widowisko na swoich falach. O brodaczach można też przeczytać w piątym tomie serii „Tam na Podlasiu” przygotowanym pod redakcją Jana Adamowskiego i Marty Wójcickiej. Jak widać, przebierańcy z długimi brodami i wysokimi kapeluszami mają przed sobą widoki na przyszłość…
AWAW