Dysleksja, dysgrafia…
Mówimy o nich wówczas, gdy możliwości przyswojenia określonych umiejętności są u dziecka niższe od jego ogólnych zdolności do uczenia się.
Szczególne zainteresowanie psychologów, pedagogów czy lekarzy wzbudza kwestia trudności w nauce czytania, pisania i matematyki, jako że są to umiejętności podstawowe, niezbędne do osiągania kolejnych szczebli kariery szkolnej.
Termin „dysleksja” w literaturze fachowej zarezerwowany jest wyłącznie dla specyficznych trudności w zakresie czytania. Problemy związane z nauką pisania mają odrębne nazwy: dysortografia (trudności w opanowaniu prawidłowej pod względem ortograficznym pisowni) oraz dysgrafia (nieprawidłowości w zakresie graficznej strony pisma – jest ono niezgrabne, nieczytelne). Podobnie specyficzne problemy związane z przyswajaniem matematyki nazywane są dyskalkulią.
Specyficzne trudności w uczeniu się wynikają z nierównomiernego rozwoju poznawczego dziecka, uwarunkowanego w znacznym stopniu czynnikami genetycznymi, a więc mają podłoże neurobiologiczne! I tu, uwaga, często słyszy się opinię, „że kiedyś nie było dysleksji, a teraz to wymyślili, żeby lenia wytłumaczyć”. Była, tylko inaczej ją postrzegano. Dlatego też diagnozując ewentualną dysleksję, zwraca się uwagę na szereg innych przyczyn mogących stanowić źródło występujących u dziecka trudności dydaktycznych. Niektóre problemy w pisaniu, typu „połykanie” końcówek, błędne odczytywanie poleceń czy złe zapisy głosek miękkich, mogą być objawem niedosłuchu. Byle przeziębienie może prowadzić do zmian w przewodzie słuchowym, które utrudniają przenikanie dźwięków. Zanim więc wybierzemy się z dzieckiem po pomoc do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie diagnozuje się specyficzne trudności w uczeniu się, warto odwiedzić gabinet laryngologiczny lub audiologiczny, w którym możemy za darmo wykonać badanie słuchu. Wyeliminowanie medycznej przyczyny powoduje wówczas stopniowy postęp i powrót na „normalną” ścieżkę edukacyjną.
„Dziury” w wiedzy powstają też na skutek nieobecności w szkole wywołanych m.in. długotrwałą chorobą. Nieuzupełniane – prowadzą do kłopotów, z którymi uczeń nie potrafi sobie poradzić. Powiększają się zaległości, pojawia się niechęć do nauki i w końcu pada ze strony rodziców podejrzenie: „a może ty jesteś dyslektykiem, że tak ci ciężko idzie nauka?”. Trudności w nauce spowodowane nieobecnościami w szkole nijak mają się jednak do diagnozy dysleksji rozwojowej.
Przy diagnozie specyficznych zaburzeń rozwoju umiejętności szkolnych ważna jest również ocena sposobu nauczania, zarówno w domu, jak i szkole – przez konkretnego nauczyciela. Zdarza się, że w danej klasie wielu uczniów ma poważne trudności z jednym z przedmiotów. Może to być spowodowane złymi metodami nauczania uniemożliwiającymi dzieciom o przeciętnych zdolnościach opanowanie materiału. Inny przykład: zaniedbania edukacyjne wynikające z niechęci rodziców do pracy nad problemami swojej pociechy! Coś, co nieraz bierzemy za dysfunkcje w nauce, bywa zwykłym niedociągnięciem, pogłębionym często przez niepewność dziecka.
Marta Kozaczuk