Solidarni z rolnikami
Blokada krajowej „dwójki”, jaką ustawiono w Zdanach (na trasie Siedlce - Terespol) w poniedziałek, 2 lutego, była dopiero początkiem akcji protestacyjnej.
Głos w sprawie zajęli również związkowcy rolniczej Solidarności. Pikietując pod urzędami wojewódzkimi, przyłączali się do protestu i pokazywali jedność z rolnikami. Czego domagają się gospodarze? Przede wszystkim wypłaty odszkodowań za straty wyrządzone w uprawach przez dziki, przywrócenia opłacalności produkcji mleka i trzody chlewnej, zakazu sprzedaży ziemi obcokrajowcom oraz prywatyzacji lasów, a także rekompensat za dwuletni zakaz uboju rytualnego.
Protesty w różnych formach
– Rolnicza Solidarność przez lata zabiega o to, by polski rząd podjął skuteczne działania, które mają na celu osłonić krajowe rynki i jego wyroby. Pomimo naszych pism i monitów, które wysyłaliśmy również do nowo uformowanego rządu, nigdy nie udało nam się spotkać z panią premier. A rozmowy i spotkania z ministrem rolnictwa nie przynoszą żadnego rezultatu. Wobec drastycznie pogarszającej się sytuacji na rynku rolnym zapadła decyzja o proteście ogólnopolskim – tłumaczył Stefan Szańkowski, przewodniczący mazowieckiej rady wojewódzkiej NSZZ RI „Solidarność”, dodając: – Pikieta w Siedlcach to tylko cząstka akcji protestacyjnej, jakie się odbywają i są planowane w całym kraju. Mają różną formę, rzadko przyjmują radykalne metody paraliżu dróg, jednak całym sercem przyłączamy się do wszelkich działań i żądamy zmian.
Jakie są postulaty?
– Zmuszamy rząd polski do wprowadzenia skutecznych działań w celu poprawy tragicznej sytuacji szczególnie wśród producentów trzody chlewnej, ale też na rynku mleka oraz owoców i warzyw. Tak jak inne protestujące grupy społeczne, żądamy podjęcia dialogu. Przykro nam, że o swoje prawa musimy walczyć na ulicach – mówi S. Szańkowski, uzupełniając swoją wypowiedź stwierdzeniem: – Nie domagamy się nie wiadomo jakich pieniędzy, dopłat czy rekompensat, ale tego, co obiecał nam poprzedni premier rządu. Donald Tusk mówił bowiem, że możliwe jest wsparcie w wysokości 15% z budżetu państwa, by chronić polski rynek. Skutecznie działa w ten sposób Francja i Niemcy. Polska natomiast nie, bo – jak uważa rząd – rolnicy mają na ten cel dopłaty i nie powinni więcej oczekiwać.
Do obecnej premier Ewy Kopacz napisany został list, który odczytano podczas wtorkowej pikiety. – Oczekujemy rozwiązań systemowych, które zapewnią stabilność, opłacalność produkcji i rozwój polskich gospodarstw rodzinnych. Jeżeli nie będzie efektów, rada krajowa upoważniła prezydium naszego związku do eskalacji protestów – zapowiedział przewodniczący mazowieckiej Solidarności.
Będziemy strajkować do skutku
– Nasza branża cierpi chyba najbardziej. Embargo wprowadzone przez stronę wschodnią, naszego głównego rynku zbytu, oraz kwestia wystąpienia ASF (afrykańskiego pomoru świń) u dzików sprawia, że mamy ogromne problemy ze zbytem i osiąganiem opłacalnych cen, które rekompensowałyby nasze nakłady pracy i poniesione koszty – mówił Janusz Lech, prezes siedleckiego oddziału Podlaskiego Zrzeszenia Producentów Trzody Chlewnej.
Jerzy Giernywałowicz, który zajmuje się produkcją roślinną, przyjechał, by wspierać producentów trzody. – Jesteśmy współzależni. My produkujemy zboża, by inni przetwarzali je w mięso. Sytuacja jest tragiczna. Kolejne gospodarstwa bankrutują, a pomocy znikąd – zaznaczył rolnik z gminy Sterdyń. – Wiele zainwestowaliśmy w nasze gospodarstwa, a teraz nie mamy z czego spłacać kredytów. Jesteśmy zdesperowani, pojedziemy do Warszawy – krzyczeli inni. – Chcą nam dać dopłaty, by nas uciszyć. Ale to rozwiązanie tymczasowe, a sytuacja za rok, najpóźniej dwa lata, wróci do normy. Oczekujemy kompleksowych rozwiązań i będziemy strajkować do skutku – zapowiedział Daniel Krasnodębski, producent trzody chlewnej spod Siedlec.
– Żądamy natychmiastowej wypłaty rekompensat dla rolników poszkodowanych przez dziki, wsparcia hodowców tracących na zakazie uboju rytualnego oraz dopłat do eksportu wieprzowiny i uzdrowienia sytuacji w rzekomo nierentownej hodowli żywca wieprzowego – mówi Sławomir Izdebski, lider rolniczego OPZZ. I dodaje: – Rząd działa w tych sprawach bardziej niż niemrawo, a deklarowana wola dialogu jest pozorowana. Szef resortu rolnictwa mówi, że nie przyjechałem do niego na rozmowy. Jeżeli dostałem zaproszenie na piątek, kiedy minister był we Francji, to z kim miałem rozmawiać? Z drugiej strony słyszę od szefa resortu, że nie mamy co liczyć na jakiekolwiek rekompensaty. Pytam więc, o czym ja mam z M. Sawickim rozmawiać.
Sprawa jest więc patowa. Co dalej? – Nie ustąpimy, dlatego nie jestem w stanie określić czasu zakończenia protestu – mówił 3 lutego, podczas rozmowy telefonicznej S. Izdebski.
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}