Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

By nie rozliczał nikogo nikt

Wpadek obecnej głowy państwa polskiego już nikt raczej nie liczy. Po wytłumaczeniu istoty bigosowania sejmowego, odebraniu kieliszka pewnej monarchini, przyszedł czas na chodzenie po krzesłach przewodniczących parlamentu. Cóż, każdy orze jak może. Jednakże są takie wpadki, które cokolwiek daleko więcej znaczą, aniżeli się wydaje twórcom memów internetowych.

Niepokojem napawało już oświadczenie w czasie poprzedniej kampanii wyborczej przed elekcją prezydencką, iż rząd opracował wyjście Polski z NATO. Ostatnio jednak pan prezydent zaproponował obchody dnia ofiar stalinowskich, za które uznał… ofiary żołnierzy niezłomnych vel wyklętych.

Radosne pianie pani Senyszyn nad „pomyłką” głowy państwa winno jednak uświadomić, że słowa te są o wiele bardziej nośne. Wokół obchodów Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych od początku narastało medialne wrzenie. Wystarczyło prześledzić tylko wpisy internetowe nie na portalach opiniotwórczych, ale nawet na drobnych portalikach, zawiadamiających, iż w danej miejscowości czy wioseczce odbędą się jakieś obchody, by zauważyć z determinacją godną sprawy niepodległości szerzenie antypropagandy. Zadać można było sobie pytanie, o co właściwie chodzi. W końcu o ludziach umierających za Boga, honor i ojczyznę trudno mówić w kategoriach bandyterki. Szczuci przez lata, spoczywający w bezimiennych mogiłach, pozbawieni normalnej bliskości tych, co pamiętają, wszak nikomu krzywdy zrobić już nie mogą. Dlaczego nawet pamięć o nich przytupać należy? Na grobach zbrodniarzy komunistycznych nie ranią nikogo składane kwiaty i zapalane znicze. Poważne tuzy polskiej polityki, niekoniecznie związane z postkomunistycznymi pogrobowcami, bronią pomników stawianych ku czci sowieckich najeźdźców. Wypomina się żołnierzom wyklętym kilkadziesiąt ofiar, a tłumaczy się tysiące ubeckich i esbeckich zbrodni. Gdzie tu logika?

Dzielono w Polsce role

Sprawa wydaje się prosta. Przywrócenie godności żołnierzom wyklętym vel niezłomnym oznacza postawienie zasadniczego dla naszej współczesności pytania o cel ich działań. Jeśli czcimy ich dzisiaj jako bohaterów, to znaczy że podjęte przez nich dzieło było słuszne. A przecież ich walka była niezgodą na ustanowiony po jałtańskiej konferencji nowy ład europejski, zgodnie z którym Polska stawała się terytorium zależnym całkowicie od sowieckiego imperium. Fasadowa niepodległość była czystą kpiną ze zdrowego rozsądku. Przeciwko temu zbuntowali się wyklęci. Przywrócenie im czci i honoru oznacza zanegowanie tego wszystkiego, co działo się w Polsce po 1945 r. Oznacza po prostu nowe zdefiniowanie patriotów i zdrajców. A to miało wszak w Polsce po obradach Okrągłego Stołu nie nastąpić. Dzisiaj nikt już nie pamięta, że to nie w exposé, ale już po desygnowaniu przez ówczesnego prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, premier Tadeusz Mazowiecki sformułował tezę o „grubej linii”, którą miano odkreślić przeszłość. Stwierdzenie to nie było wcale tylko symboliczne. Przedstawiając swój rząd, podkreślił z całą stanowczością, że dotychczasowy aparat biurokratyczny państwa nie będzie podlegał wymianie, armia i milicja miały pozostać bez żadnych czystek, nienaruszone zostaną nieformalne powiązania gospodarcze (chociaż w sferze zapewnień teoretycznie miała nastąpić zmiana). Symbolem stało się desygnowanie na wicepremiera gen. Czesława Kiszczaka, który nawet w PRL nie piastował tak wysokiej funkcji. Nic nie miało ulec zmianie, tylko szyld. I byłoby to możliwe, gdyby uznano (co też powszechnie jest dzisiaj przyjmowane), że wasalne państwo po 1945 r. było rzeczywiście państwem z krwi i kości, a III RP jest po prostu kontynuatorką komunistycznej republiki. Uhonorowanie żołnierzy wyklętych to podważenie, i to zasadnicze, takiego scenariusza.

Wolnych ludzi nic nie złamie

Wpisywanie dzisiejszych Polaków w konkretny scenariusz tożsamości, w którym zasadniczym rysem ma być zgoda na zhańbienie komunistycznym życiorysem, ma niesłychane konsekwencje także dla naszej współczesności. Dominującym elementem PRL nie była tylko niewola polityczna, ale zniewolenie ducha. Polegało ono na akceptacji sprostytuowania się części Polaków (nieważne wielkiej czy małej), którzy za cenę możliwości przeżycia czy też synekur różnej maści wyrazili zgodę na brak niepodległości. Ta niewola ducha oznaczała po prostu hodowanie ludzi umiejących się sprzedać za ochłap lub strzęp. Pozwolę sobie to podkreślić: sprzedać siebie. Gruba kreska pana Mazowieckiego oznaczała kontynuowanie tej właśnie „tradycji hodowlanej”, z dopuszczeniem (zresztą miało to miejsce także w PRL) możliwości atakowania religii i tradycji narodowych. Tymczasem postawę owych niezłomnych doskonale oddał w jednej ze swoich ballad Andrzej Kołakowski: „Trudno jest wytrwać, gdy wszystko zdaje się stracone. Trudno jest marzyć, gdy marzenia Twoje depczą. Trudno jest stać, gdy chcą Cię rzucić na kolana. Marzyć o słońcu, gdy wokoło strugi deszczu. (…) Trudno zwyciężać, gdy w zwycięstwo Twe nie wierzą. Trudno jest walczyć, gdy poległo już tak wielu. Trudno jest ciągle na zamiary siły mierzyć, ostatnią kulą jak opłatkiem się podzielić. Lecz przysięgaliśmy na orła i na krzyż, na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy, na czystą biel i na gorącą czerwień krwi, na wolność żywych i na wieczną chwałę zmarłych.” Siła, z jaką przemawiają często nastoletnie dzieci (np. Inka, która nie miała nawet 18 lat w chwili, gdy ubecka kula przerwała jej życie), pokazuje iż można być człowiekiem. Opór tych ludzi potrafił przetrwać nawet pośród przyzwyczajenia się milionów do niewoli (ostatni niezłomny zginął wszak w 1963 r. – 18 lat po „wyzwoleniu”). Niezłomni są doskonałym przeciwieństwem dzisiejszych liberalnie wyzwolonych obywateli, których celem jest konsumpcja, stanięcie na ściance dla celebrytów, kopulacja bez ograniczeń i zabawa po pracy w piątek – piątunio. Są doskonałym przykładem, że człowiek jest w stanie zapanować nad nawet najważniejszymi potrzebami, jak choćby kwestia przeżycia fizycznego, w imię zasad i w imię własnego honoru.

Gdy upadniemy pozwól zawsze powstać z kolan

Doskonałym komentarzem na zakończenie tego felietonu mogą być słowa, które w filmie „300” do pokracznego zdrajcy wypowiada najeźdźca Kserkses: „Leonidas chciał, byś stanął prosto. Ja tylko chcę, byś uklęknął”. Wyklęci vel niezłomni po prostu chronią nasze człowieczeństwo przed niewolą. Dlatego nawet dzisiaj są tacy, którzy chcą ich zamknąć w grobach zapomnienia.

Ks. Jacek Świątek