Życie cudem jest
Jakże mogłabym przypuszczać, że lepiej wiem, co zrobić, by było dobrze. Poza całą sferą wiary i tak nie zdecydowałabym się na zapłodnienie pozaustrojowe, bo... kocham życie. Kocham moje ledwo poczęte, a już utracone dzieci, bo wiem, że cud zaczyna się od zarodka - przekonuje Magda Lisiakiewicz, autorka książki „Pod sercem mamy”. To pełna emocji, prawdziwa historia walki o dziecko, ale przede wszystkim o cudzie życia.
Ta opowieść to odrobina mojego życia „pod górę”. Opisałam wszystko, choć to bardzo intymna jego część i nie jest ławo ją upowszechniać. Miałam tak wielkie pragnienie, by coś zrobić z tym bagażem cierpienia, by je przemienić, jego owoc rozmnożyć, dać coś z siebie, by ktoś mógł z tego skorzystać. Chciałam opisać moje cierpienie, by ktoś mógł się w nim odnaleźć, wypłakać, poczuć zrozumianym. Ale przede wszystkim jest to historia o nadziei. I tą nadzieją chciałabym zarażać. To opowieść o cudzie, który Ktoś dla mnie ewidentnie przygotował i ma takich w zanadrzu miliony. Bo moje macierzyństwo to CUD! Ale od początku…
Mam za sobą dwa wczesne poronienia ok. siódmego tygodnia ciąży. W kolejnej dotrwałam do 26 tc. Emilka przyszła na świat w 2010 r. Ważyła zaledwie 680 gramów. Niestety, odeszła po dwóch dniach życia – miała wrodzoną infekcję. Po niespełna roku w 27 tc urodziła się Karolka. Całe 1100 gramów szczęścia, o które my i nasi bliscy walczyliśmy ze wszystkich sił, bombardując Niebo modlitwami. Po dwóch miesiącach córeczkę wypisano ze szpitala. Wkrótce Bóg uśmiechnął się do nas po raz drugi, bo w 2014 r. na świat przyszła Maja.
Macierzyństwo – moje powołanie
Dość wcześnie, bo w liceum, odkryłam swoje powołanie. ...
Jolanta Krasnowska