Czarny interes
Cena czarnej porzeczki drastycznie spadła w dół w ubiegłym roku. Jeszcze niedawno płacono za nią po kilka złotych, teraz po kilkadziesiąt groszy. Plantatorzy załamują ręce.
– Wszystkiemu winna jest zmowa cenowa. Jeszcze kilka dni temu obiecywano, że za kilogram porzeczki będą nam płacić po 60 gr. Teraz deklarują o połowę mniej. Znów postanowiliśmy zaprotestować. W ubiegłym roku minister rolnictwa wygenerował z budżetu państwa 30 mln zł. Do hektara dopłacono nam po 400 zł. Skorzystałem z tego, ale my nie czekamy na jałmużnę. Chcemy jedynie uczciwej zapłaty za naszą pracę i nasz produkt. Rok temu w ogóle nie zbierałem swojej porzeczki. Wszystko zostało na polu. W tym roku większa część owoców z powodu suszy dosłownie ugotowała się na krzakach. Sporo się obsypało. Nie mam własnego kombajnu. Moja plantacja liczy siedem hektarów. Przy proponowanej cenie, jeśli odliczę koszt wynajmu maszyny do zbioru i zapłatę dla ludzi, z hektara zostanie mi być może 100 zł – mówi Marian Chwedoruk, plantator czarnej porzeczki z Konstantynowa.
Gdzie nasza solidarność?
Jego syn Jacek, który również zajmuje się sadownictwem zaznacza, że problemem jest nie tylko cena. W rozmowie podkreśla, że między plantatorami nie ma solidarności.
– Gdyby sadownicy wstrzymali się z dostarczaniem owoców do zakładów przetwórczych, cena na pewno by podskoczyła. Niestety, nie wszyscy chcą czekać. Zakład pozbawiony surowca byłby zmuszony do przestoju i podniesienia ceny, ale jeśli przetwórcy mają towaru pod dostatkiem, na pewno nie będą płacić więcej. Zastanawiam się tylko, dlaczego plantatorzy porzeczki z innych części Polski nie protestują. Czy obecna sytuacja im pasuje? – zastanawia się pan Jacek.
– Jeśli z hektara zbiorę 6 ton porzeczki i zapłacą mi za nią po 30 gr., to zarobię tylko 1800 zł. Przecież samo utrzymanie hektara plantacji kosztuje mnie 3,5 tys. zł rocznie. Na naszej pracy zarabiają zakłady chemizacyjne i przetwórcze oraz pośrednicy, musimy też zapłacić za paliwo i za pracę najętych ludzi. A gdzie nasz zarobek? Gdyby płacili choć 1 zł za kilogram, wtedy może byłby jakiś sens w tym, co robimy – stwierdza pan Marian.
Ile będą nas gnębić?
Cezary Kołodyński z Konstantynowa wspomina o rozmowach z właścicielem zakładu przetwórstwa w Morszkowie. – To było jak odbijanie piłeczki. Twierdzą, że nie ma zmowy cenowej, ale ja uważam inaczej. Proponowana cena jest dla nas urągająca i nie pokrywa kosztów produkcji. Truskawka skończyła się w tym roku przed sezonem, wyschła na krzakach. Jej plantatorzy nawet się nie odezwali, ale my będziemy protestować. Na naszej pracy zarabiają pośrednicy. Mamy kredyty wzięte na tzw. młodego rolnika. Niestety, z produkcji nie da się czerpać zysków. Co będzie dalej? Czy rządzący i przetwórcy dalej będą nas gnębić? – zastanawia się pan Cezary.
J. Chwedoruk mówi, że to, co dzieje się obecnie, graniczy z absurdem, że przyszłość plantatorów owoców stoi pod znakiem zapytania. – Tu, w naszym regionie mamy niezłą ziemię. W planach przeznaczona jest na produkcję rolniczą. Kilku moich znajomych chciało się budować, ale nie otrzymali pozwolenia, bo działki, na których zamierzali postawić domy, mają dobrą trzecią lub czwartą klasę. Jednocześnie wmawia się nam, że mamy za dużo wiśni, porzeczek i jabłoni. Każą likwidować plantacje. Gdzie tu sens? – pyta pan Jacek.
Oczekujemy wsparcia
Sadownicy z Konstantynowa, Kornicy i Sarnak protestowali 15 i 16 lipca. Wyszli na drogę krajową nr 19 w miejscowości Kózki. Nie było ich zbyt wielu. Jedni być może zwątpili w sens protestu, inni dali się zastraszyć różnym służbom i instytucjom.
Producenci czarnej porzeczki nie mają wygórowanych wymagań. „Oczekujemy przywrócenia opłacalności produkcji czarnej porzeczki. Biorąc pod uwagę skalę produkcji i koszty, oceniamy, iż w obecnym roku cena minimalna czarnej porzeczki to 2 zł za kg. Żądamy wywiązania się ministra rolnictwa z obietnic złożonych w 2014 r. podczas protestów, a mianowicie wprowadzenie umów kontraktacyjnych z uwzględnieniem faktycznych kosztów produkcji i utworzenie funduszu stabilizacji. Na odpowiedź ministra, która znana jest nam z góry, że ministerstwo nie jest od skupu i musimy zrzeszać się w grupy producenckie i budować własne przetwórnie, odpowiadamy, że przetwórnie zostały wybudowane jeszcze przez naszych ojców, sprzedane za grosze i zmodernizowane za ogromne pieniądze unijne oraz budżetowe, a obecnie są one w posiadaniu wielkich korporacji finansowych. Oczekujemy utworzenia instrumentów, wymuszających na zakładach przetwórczych, które korzystają z funduszy unijnych i budżetowych, partnerskiej współpracy – czytamy w petycji, podpisanej przez komitet protestacyjny.
16 lipca przedstawiciele komitetu odbyli rozmowę w kancelarii premiera z dyrektorem departamentu ministerstwa rolnictwa. Spotkanie było mało konstruktywne. Sadownicy wyjechali z Warszawy bez żadnych ustaleń. Czekają na spotkanie z ministrem Markiem Sawickim, który w tym samym czasie przebywał z wizytą w USA. Na razie nie zamierzają organizować dalszych protestów, ale nie godzą się też z doraźnymi rozwiązaniami. Czas nie jest sprzymierzeńcem sadowników, jednak na razie nie pozostaje im nic innego, jak czekanie.
Ministerstwo Rolnictwa kontra plantatorzy porzeczki
Zrobimy wszystko, co możemy, aby pomóc plantatorom czarnej porzeczki – deklaruje podsekretarz stanu Tadeusz Nalewajk. Ministerstwo na bieżąco monitoruje sytuację na rynku owoców miękkich, w tym na rynku czarnej porzeczki. Od 8 lipca rozpoczął się cykl konsultacji w tej sprawie. Wiceminister podkreślił, że pojawiające się w mediach żądania, dotyczące ustalenia przez rząd ceny minimalnej na porzeczki są niemożliwe do spełnienia. Zarówno przepisy krajowe, jak i unijne nie przewidują takiej możliwości. Polska, podobnie jak i inne kraje członkowskie UE, nie ma także możliwości samodzielnego podejmowania działań interwencyjnych na rynkach rolnych czy przyznawania producentom pomocy poza pomocą de minimis, której uruchomienie również podlega ściśle określonym warunkom. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma zbadać, czy nie doszło do zmowy cenowej. Ministerstwo znów zachęca plantatorów do zakładania organizacji skupiających producentów owoców i warzyw. Wiadomo, że minister M. Sawicki przedstawił trudną sytuację producentów porzeczki czarnej podczas posiedzenia Rady Ministrów ds. rolnictwa i rybołówstwa w Brukseli. Obiecane ustawy, o których mówią protestujący (ustawa o Agencji Rynku Rolnego oraz ustawa o Funduszu Wzajemnej Pomocy w Stabilizacji Dochodów Rolniczych), zostały przygotowane przez ministerstwo rolnictwa oraz przyjęte przez Radę Ministrów i znajdują się teraz w parlamencie. To, kiedy wejdą w życie, zależy od tempa pracy parlamentarzystów.
AWAW