Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Spływ pełen atrakcji

Wakacje to nie tylko czas odpoczynku, ale i aktywności fizycznej. 19 lipca odbył się spływ kajakowy Wisznice - Studzianka po rzece Zielawa. Była to pierwsza tego typu impreza gromadząca blisko 50 uczestników.

Postanowiliśmy z żoną przy pomocy mieszkańców Studzianki zorganizować spływ na trasie liczącej ponad 20 km - zaznacza Łukasz Węda, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Miejscowości Studzianka, wtajemniczając w kolejne etapy rekreacyjnej imprezy.

– Spływ rozpoczął się o 12.25. Czas dotarcia do Studzianki oszacowaliśmy na minimum pięć godzin. Na początku nie było tak łatwo… Duża ilość roślinności powodowała, że trzeba było mocno wiosłować. Na Zielawie pływa się trudniej niż na Krznie czy Bugu – zauważa Ł. Węda z uwagą, że z czasem jednak każdy nabierał obycia, a poniesiony trud rekompensowała uczestnikom bogata roślinność i liczne mostki. – Najbardziej malowniczy to ten w Dubicy koło Wisznic. Można było odnieść wrażenie, że jest się w obrazie Claude’a Moneta „Japoński mostek w Giverny” – sugeruje.

Pierwszy postój odbył się po godzinie. – Na wysokości miejscowości Dubica Dolna Zielawa jest nieco szersza, stąd odcinek ten stał się dogodnym miejscem na odpoczynek. Dalsza część wyprawy to już zmagania z zielem i wąskim korytem rzeki – przyznaje, dodając, iż miejscami nie było jak się minąć, a próba przyspieszenia kończyła się na tataraku lub sitowiu. Organizator przedsięwzięcia nie ukrywa jednak, iż duża ilość zakrętów do pokonania stanowiła zarazem znaczne urozmaicenie wyznaczonej trasy.

I tak zanim uczestnicy spływu dotarli do miejsca drugiego postoju, musieli m.in. przepłynąć, leżąc w kajaku, pod dużym przywalonym przez rzekę drzewem. Na trasie zauważalne były też efekty „pracy” bobrów, jednak takie przeszkody – co zgodnie podkreślają organizatorzy przedsięwzięcia – dodawały tylko wyprawie smaku.

Z dopingiem mieszkańców

Dalszy etap trasy wiodącej w kierunku Rossosza to – co sygnalizuje Ł. Węda – widoki m.in. urokliwych miejsc przy moście wiodącym w stronę Bordziłówki. – Tutaj po raz pierwszy musieliśmy wysiąść z kajaków i przenieść je kilka metrów, jako że wystające kamienie uniemożliwiały przepłynięcie – tłumaczy, zdradzając, iż wysiłek wynagrodził im widok pięknej miniplaży za mostem. – Slalomem mijaliśmy wystające z wody konary drzew i kołki. Między miejscowością Szelest a Jusaki-Zarzeka duża ilość zakrętów dawała złudzenie, że płyniemy w kółko. Podczas dalszej trasy mieliśmy okazję zaobserwować wieżę kościoła neogotyckiego pw. św. Piotra i Pawła w Łomazach z 1911 r. Na moście witali nas mieszkańcy. W Łomazach tama jest opuszczona, więc płynęliśmy bez postoju – kontynuuje. – W oddali widać było drzewo z opuszczonym gniazdem bocianim. To Głuch – miejsce bitwy, gdzie 15 września 1769 r. zginął płk Franciszek Ksawery Pułaski, brat Kazimierza. W 1931 r. lub 1932 r. niejaki Bojczewski z Studzianki odnalazł w tym miejscu szkielety ludzkie, szczątki trumien i zbroje. Około 1935 r. cmentarz zaorano. Z kajaka niestety nie widzieliśmy tablicy opisującej to miejsce, a która jest zlokalizowana blisko Zielawy. Z koryta rzeki dało się natomiast dostrzec po prawej stronie punkt widokowy pierwszego w Studziance gospodarstwa agroturystycznego „U Kovala”. Minęliśmy most z witającymi nas mieszkańcami. Był to już 19 km spływu. Nurt okazał się tu silniejszy, a i wody było zdecydowanie więcej. Kierowaliśmy się w stronę Szenejek, dawnego majątku rodu Szenejko, którzy od 1672 r. do 1939 r. byli właścicielami folwarku. W pobliżu mostu w czasie II wojny światowej istniało minigetto, gdzie pracowali Żydzi. Na moście witał nas transparent „Studzianka” i brawa mieszkańców. Po sześciu godzinach dotarliśmy do celu – podsumowuje.


Zwycięskie załogi

Mimo trudnych warunków pierwsi uczestnicy spływu – Monika Stasiewska i Artur Polubiec – dotarli do Studzianki, na most w Szenejkach, po ponad czterech godzinach. Za nimi przypłynęli Cezary Kukawski i Paweł Bojarczuk ze Studzianki. Następnie Łukasz Wróbel i Grzegorz Rychlik z Międzyrzeca Podlaskiego, a tuż po nich Krzysztof Kowalewski i Mirosław Węda ze Studzianki. Kolejne osady dopływały co kilka minut. Ostatni – Przemek i Michał z Łomaz – pokonali trasę w ciągu siedmiu godzin. Na uczestników spływu czekał obiad kuchni regionalnej i tatarskie przysmaki.

Po zakończeniu spływu uczestnicy wzięli udział w turnieju łuczniczym. Zawody wygrał Konrad Radzikowski z Białej Podlaskiej, przed Cezarym Kukawskim i Pawłem Krywczukiem (obaj ze Studzianki). Nagrodę fair play otrzymała Małgorzata Bielecka z Białej Podlaskiej. Ponadto chętni mieli okazję wziąć udział w turnieju łuczniczym.

WA