Zdążyć przed pierwszym dzwonkiem
Z redakcją skontaktowała się zaniepokojona czytelniczka - matka pięcioletniego Krzysia, który od września rozpocznie naukę w szkolnej „zerówce”. „Jako że nie pracuję zawodowo, postanowiliśmy wraz z mężem, iż przedłużymy synowi dzieciństwo i nie posyłaliśmy go do przedszkola.
Teraz martwimy się, czy nieprzyzwyczajone do zabaw w większym gronie rówieśników dziecko odnajdzie się w grupie równolatków. Boimy się o jego aklimatyzację, zdając sobie jednocześnie sprawę, że pierwsze niepowodzenia mogą rzutować na stosunek syna do szkoły i nauki. Chcemy mu pomóc, ale nie wiemy, w jaki sposób. Stąd moje pytanie! Czy można przygotować dziecko do pierwszego dnia pobytu w szkole?” – pisze Justyna.
Poproszona o komentarz psycholog Elżbieta Trawkowska-Bryłka podkreśla, że pomóc nie tyle można, co wręcz trzeba! – Sposobów jest wiele – wyjaśnia z uwagą, iż wszystkie one zależą od potrzeb dziecka i pomysłowości rodziców. – Niezastąpiona jest oczywiście rozmowa z synem. Trzeba mu najpierw opowiedzieć, czym jest szkoła. Wyjaśnić, jakie obowiązki czekają na niego w związku z podjęciem nauki, a także jak zmieni się jego plan dnia itd. – podpowiada.
Domowa zabawa „w szkołę”
Psycholog tłumaczy, iż dzieciom, które nie chodziły do przedszkola, aby łatwiej mogły znieść rozłąkę z domownikami, należy wytłumaczyć, że w szkole nie będzie przy nich rodziców. – Można też pobawić się z synem „w szkołę”, czyli przećwiczyć różne sytuacje, kiedy to warto albo wręcz trzeba zwrócić się do nauczyciela, np. gdy w trakcie zajęć zechce wyjść do toalety. Należy odpowiednio wcześniej omówić zachowania ucznia, takie jak zgłaszanie się do odpowiedzi i czekanie na swoją kolej, słuchanie kolegów lub nauczycielki. Z kolei dzieciom, które uczęszczały do przedszkola, powinno się wyjaśnić zasadnicze różnice między edukacją przedszkolną a szkolną, żeby nie były rozczarowane nowymi obowiązkami, m.in. tym, iż odtąd będą więcej czasu poświęcały na naukę niż zabawę – sugeruje.
Drogą do oswojenia nowej i niewątpliwie stresującej dla dziecka sytuacji jest też – na co zwraca uwagę E. Trawkowska-Bryłka – stopniowa zmiana rozkładu dnia związana m.in. z wcześniejszym kładzeniem się spać i wstawaniem. – Można wprowadzić do „dziennego programu” tzw. zabawy kontrolowane. Są to czynności zbliżone do tych, które następnie uczeń będzie wykonywał w szkole. Przykładowo o określonej godzinie zachęcamy dziecko, aby posłuchało bajki i opowiedziało jej treść, a następnie – po krótkiej przerwie – zajęło się rysowaniem przez ok. 20 minut. W ten sposób dzieci uczą się koncentrowania uwagi na jednej czynności przez dłuższy czas, co później bardzo przydaje się w trakcie zajęć szkolnych – uściśla.
Wspólne zakupy i zwiedzanie
Innym sposobem na okiełznanie szkolnej traumy może być – zdaniem psycholog – zaangażowanie syna czy córki w przygotowania do rozpoczęcia roku szkolnego. – Wspólny zakup plecaka i książek to dogodna okazja do wytłumaczenia naszym pociechom, do czego będą im one następnie potrzebne itd. – precyzuje.
Kolejny pomocny krok to odwiedzenie w czasie wakacji budynku szkolnego, do którego będzie chodziło dziecko. – Szkoły urządzone są przytulnie i kolorowo, jednak ogromne sale, długie korytarze i większe niż w domu łazienki mogą malucha onieśmielić, a nawet przestraszyć – uświadamia E. Trawkowska-Bryłka. – Lepiej więc – podpowiada – aby syn czy córka zwiedzili je spokojnie w towarzystwie mamy niż pierwszego dnia w tłumie obcych dzieci, kiedy to wszystko będzie dla nich nowe i nieznane.
W związku z podjęciem przez dziecko obowiązku szkolnego istotną kwestią pozostaje też przeorganizowanie przestrzeni domowej celem wyznaczenia stosownego „kącika do nauki”. – Innymi słowy: stałego miejsca do pracy i szafek, w których mogłoby ono przechowywać swoje książki, zeszyty i przybory szkolne. Najlepiej jeśli dziecko ma własny stolik lub biurko umieszczone w pobliżu okna doświetlającego miejsce nauki. Jeżeli w mieszkaniu jest ciasno, może to być część ogólnego stołu przeznaczona w godzinach popołudniowych do wyłącznego użytku malucha – uściśla.
MOIM ZDANIEM
Elżbieta Trawkowska-Bryłka – psycholog
Zanim dziecko przyzwyczai się do nowych obowiązków wynikających z podjęcia przez nie edukacji, niezbędna okazuje się pomoc rodziców. Wsparcie dorosłych nie może być jednak rozumiane jako forma wyręczania syna czy córki z zajęć, np. odrabianie za nich lekcji czy pakowanie im tornistra. Starajmy się mądrze towarzyszyć dzieciom w rozpoczęciu drogi edukacyjnej, pamiętając, iż nadopiekuńczość ze strony rodziców może skutkować obniżeniem poczucia własnej wartości u dzieci. Zniechęca je do pokonywania trudności i wyrabia w nich postawę roszczeniową.
WA