Historia
Nowe metody nawracania i obrona unickich świętości

Nowe metody nawracania i obrona unickich świętości

Wypełniając tajną instrukcję z Petersburga, decyzją gubernatora Gromeki w lipcu 1872 r. do Mszanny oddelegowano Bułhakowa, dawnego komisarza włościańskiego rewiru łosickiego, następnie powiatu konstantynowskiego.

Umiarkowaną pozycją, wymową i powszechnym szacunkiem, jakim cieszył się wśród włościan, miał przekonać upartych unitów do uległości rządowi oraz nakłonić ich do przyjęcia nowego popa. Liberalny komisarz czuł jednak, że do tej roli zwyczajnie się nie nadaje. Miał nawet powiedzieć: „Wolałbym być studentem u felczera lub chłopcem u młynarza, niż ludzi odwodzić od ich wiary, gdy pierwsza lepsza kobieta może mnie zawstydzić i udowodnić, że lepsza jest unia niż prawosławie”.

Bułhakow rozpoczął swoje poselstwo od odesłania do Siedlec stacjonującej w Mszannie, będącej nie lada utrapieniem dla mieszkańców roty wojska. Zaczął od przedstawiania włościanom biedy, w jaką wpędziło ich ciągłe opłacanie kontrybucji, licytacje dobytku, więzienie, wreszcie kary cielesne, jakich nie znali ich ojcowie. Przekonywał, że lepiej było pracować na polu, niż marnować zdrowie w więzieniu, a zaoszczędzony grosz zostawić dzieciom bądź schować na podatki. Przestrzegał, że cierpienie nie skończy się, dopóki będą nieposłuszni.

Unici ocenili postępowanie urzędnika jako próbę rozbicia ich jedności. Nie pomogły rozważania komisarza o tym, że każda wiara jest dobra, a prawosławna równa się unickiej. Udowodnili mu, że moskiewska oderwała się od Rzymu. Wtedy Bułhakow zaczął przekonywać parafian mszańskich o bezcelowości ich oporu i upominać, aby szanowali swoich kapłanów. Unici odpowiedzieli: „Cały wiek, nasz wielmożny komisarzu, szanowaliśmy ojców naszych duchownych i pasterzy, dopóki byli przysyłani do nas przez władzę duchowną unicką. Lecz tego, co nam przysłał z Janowa pan naczelnik Kutanin, a wójt z pisarzem i strażnicy chcieli go wprowadzić do naszej cerkwi, tośmy go dwa razy przepędzili i dalibóg wypędzimy trzeci raz jak wilka z obory, a może go i poturbujemy, jak będzie uparty”. Komisarz, widząc, że nic nie wskóra, wycofał się.

Nazajutrz po jego odjeździe naczelnik powiatu nakazał aresztować za ukrycie kluczy cerkiewnych dwóch „bratczyków”: Antoniego Czajkowskiego oraz Symeona Marneńczuka i – po „wybierzmowaniu” – odesłać ich do więzienia w Białej Podlaskiej. Nieco inne metody zastosowano w sierpniu 1872 r. wobec dwóch włościan ze starszyzny cerkiewnej w Gęsi: Lisaka i Kruszyńskiego, których przemocą zabrano ze wsi do Białej. Archirej i popi starali się przekonać ich do zmian, sądząc, że wpłyną na pozostałych parafian. Kruszyński okazał się tak biegły w teologii, że po dyskusji musiano odesłać go do domu. Drugi unita, Lisak, był człowiekiem prostym, stąd zastosowano inną „terapię” – wmawiano mu, że każda wiara jest dobra, a jeśli się ją przyjmie, nie ma odwrotu. Przywiedziono go pod strażą i przemocą pomazano mu czoło olejem. Pop oznajmił, że odtąd jest prawosławny. Lisak natychmiast wyszedł, a gdy wrócił po jakimś czasie – był zakrwawiony, z twarzą skurczoną od bólu i okropną raną na czole. Zdumionemu duchownemu oświadczył: „Teraz już nie jestem i nigdy nie mogę być prawosławny”. Okazało się, że wyciął brzytwą pomazaną olejem skórę z czoła i rzucił ją w ogień. W szpitalu – jak zanotowała Jadwiga Łubieńska – ledwie go odratowano.

Pod datą 9 września 1872 r. K. Kraszewski zapisał: „Przed kilku dniami wróciłem z Siedlec, gdzie jeździłem wraz ze Stasiem Łuniewskim dla wyrobienia mu paszportu za granicę. Paszport wyrobiliśmy, na każdym kroku dając łapówkę, gdyż w najprostszym interesie robią umyślnie zawikłania, dopóki rubla nie zobaczą, po czym wszelkie trudności czarodziejskim sposobem nikną”.

12 września administrator Popiel donosił władzom, że wśród 262 księży unickich 145 skłonnych było wprowadzić w swoich parafiach „oczyszczoną” liturgię, 42 wahało się, a 75 okazało zdecydowany sprzeciw.

Pod cerkiew w Hołubli – po wyrzuceniu z niej ołtarzy, obrazów i chorągwi parafialnych – zwieziono nowy prawosławny „prestoł”, stoły boczne i rozmaite ikony. Parafianie wystąpili wówczas do naczelnika powiatu o zachowanie pamiątek ich ojców. Naczelnik Kaliński odpowiedział, że to, co wyniesiono z cerkwi, jest polskie i buntownicze, a kto chce tego bronić, występuje przeciw cesarzowi i zostanie ukarany. Mimo to mieszkańcy wnieśli potajemnie wyrzucone uprzednio rzeczy. Zawiadomiony o incydencie naczelnik przybył do Hołubli wraz ze strażnikami, kozakami i całą gminną kancelarią. Zaczęto na nowo usuwać chorągwie i obrazy, ubliżając nie tylko parafianom, ale też pamiątkom i świętościom. W ich obronie stanęło 19 gospodarzy. Wówczas naczelnik rozkazał kozakom i strażnikom „zrobić porządek”. Zresztą, sam dał temu przykład, okładając unitów po głowach drewnem. Bici i okaleczani gospodarze stawali w drzwiach i zasłaniali cerkiew, wołając: „Tu najpierw zabijcie nas, a potem zrobicie z naszą cerkwią, co zechcecie, ale póki żywi jesteśmy, nie pozwolimy, aby wyrzucano święte rzeczy i wyśmiewano je”. I dopiero gdy mężczyźni leżeli półżywi, strażnicy poodciągali ich na drogę, na śnieg, po czym – już bez przeszkód – wnieśli prawosławne rzeczy. Następnego dnia naczelnik zajął się spisywaniem urzędowych protokołów i wszystkich 19 gospodarzy obłożył kontrybucją, a zagrabione bydło, owce i gospodarskie sprzęty kazał sprzedawać za bezcen Żydom.

Józef Geresz