Zamieszki po cyrkularzu Popiela i dyrektywie Gromeki
Podobne cmentarze powstały w każdej wsi wokół miasta. W Białej Podlaskiej i okolicy choroba dziesiątkowała głównie Żydów. Według istniejących danych w Wólce Plebańskiej zmarły 23 osoby, a w Białej tylko czterech chrześcijan. Wśród unitów krążyła pogłoska, że morowa zaraza jest karą Bożą za wyrzucenie z ołtarza i ukrycie relikwii św. Jozafata.
Władze rosyjskie specjalnie się tym nie przejmowały i 26 sierpnia 1873 r. kazały zamurować trumnę świętego w podziemiach cerkwi pobazyliańskiej. Wejście na cerkiew zasypano i położono na nim podłogę.
W sierpniu ziemianie z okolic Wisznic obserwowali pracę żniwiarki konnej firmy Ceres, którą świeżo zakupił Kajetan Kraszewski z Romanowa. Właściciel ocenił, że dziennie może ona wykosić do 5 ha zboża. We wrześniu szczycił się już orką pługami żelaznymi w miejsce staroświeckich soch oraz szerokim stosowaniem płodozmianu.
2/14 października 1873 r. ukazał się zapowiadany list konsystorza diecezji chełmskiej o wprowadzeniu w cerkwiach unickich liturgii prawosławnej wraz z zamykaniem tzw. carskich wrót. 20 października potwierdził ten list swym zarządzeniem administrator diecezji ks. Marceli Popiel. Jako ostateczny termin wprowadzenia zmian wyznaczono dzień 1 stycznia, czyli 13 stycznia 1874 r. Dodatkowo w listopadzie tego roku wyszło rozporządzenie gubernatora siedleckiego Gromeki, który zawiadamiał naczelników powiatów o woli cesarskiej. Nakazano im wzywać – według wcześniej przygotowanych spisów – księży i odbierać od nich pisemne deklaracje, że godzą się na przyjęcie prawosławia. Po opublikowaniu listu konsystorza wybuchło powszechne oburzenie i w niektórych parafiach rozpoczęły się rozruchy. Władze oskarżyły ks. Emiliana Starkiewicza, proboszcza parafii Horbów, o podżeganie wiernych do oporu, a nawet udzielenie instrukcji ks. Andrzejowi Jaroszewiczowi z Łomaz, co miało doprowadzić do zamieszek w Łomazach, Kobylanach koło Terespola i Koszołach. Ks. E. Starkiewicz został wkrótce internowany. Parafianie z Łomaz – po deportowaniu ks. Aleksandra Starkiewicza – nie tolerowali duchownego z Galicji. Podobnie było w Kobylanach po śmierci ks. Kaliksta Koncewicza. Poważne problemy miał także ks. Józef Terlikiewicz w Koszołach.
Najgłośniejsze wydarzenia rozegrały się w tym czasie w Parczewie i Hołownie. W początkach listopada 1873 r., gdy unici zaczęli wyrzucać chwiejnych duchownych, ks. Michał Zatkalik z Parczewa usiłował pogodzić obowiązki kapłana z wymogami rządu. Oświadczył podopiecznym, że musi wprowadzić zmiany, ale nie będzie się gniewał, jeśli nawet go znieważą. Parafianie nazwali go komediantem i Judaszem, po czym wyrzucili z probostwa, przywrócili dawny porządek w świątyni i stanęli na jej straży. Po czterech dniach przybyło wojsko z Włodawy z naczelnikiem powiatu Turem. Wzywał on kilkakrotnie lud, aby odstąpił od świątyni, jednak parafianie nie słuchali, tylko płakali i śpiewali pieśni. Wtedy padł rozkaz, aby usunąć stojących i klęczących. Ludzi gwałtem odciągano od cerkwi i batożono. Po zdobyciu kościoła Tur rozkazał odbić drzwi i pownosić sprzęt prawosławny, kobiety i młodzież rozpędzić do domów, a mężczyzn zamknąć na noc w żydowskiej szkole. Nazajutrz wielu z nich jako przywódców zabrano do więzień w Białej i Siedlcach. Naczelnik oznajmił gromadzącym się ludziom, że cesarz daruje wszystko, jeśli przejdą na lewą stronę jako prawosławni. Wszyscy przeszli na prawą stronę. Rozgniewany Tur oznajmił, że nakłada 10 rubli kary na każdego i co dnia będzie podwyższał ją o 100%. Jednak po kilku dniach zrezygnował, zagrabił tylko rzeczy i odjechał, pozostawiając wojsko na utrzymaniu parafian przez kilka miesięcy. Gdy wielu wiernych uciekło do lasu, rozeźleni strażnicy schwytali sołtysa z Kostrów Kuźmiuka i maltretowali go, aby powiedział, gdzie są uciekinierzy. Ten nikogo nie wydał, a ciężko pobity wkrótce zmarł.
W grudniu naczelnik Tur przybył do Hołowna i wezwał ks. Porfirego Dyakowskiego do podpisu, że zastosuje się do wszystkich wydanych rozporządzeń Popiela i że to samo uczynią parafianie. Kapłan oświadczył wobec parafian, że jest Polakiem i katolikiem, dlatego nie złamie swojej wiary ani nie wyprze się narodowości. Dodał, że jako pasterz swoich owiec musi zdać za nie rachunek przed Bogiem. Po jego słowach wierni oświadczyli, że oni także są Polakami i katolikami i nie wyrzekną się swojej wiary. Naczelnik nazwał to wspólne oświadczenie buntem, po czym zarządził natychmiastowe aresztowanie ks. P. Dyakowskiego i wywiezienie go do siedleckiego więzienia.
Sprytnego wybiegu użył ks. Jan Koncewicz z Choroszczynki. Namówił parafian, aby przez dotknięcie jego pióra przyrzekli, że nie będą mu utrudniać pracy. Tymczasem sporządził listę parafian i bez ich wiedzy dostarczył ją naczelnikowi powiatu Gubaniewowi. Ten uznał, że jest to spis tych, którzy dobrowolnie przepisują się na prawosławie i zatwierdził go. W grudniu 1873 r. do Polubicz przybył naczelnik Tur, pytając członków rady parafialnej, czy przyjmą prawosławie. Gdy ci odmówili, kazał ich aresztować. Zatrzymany został m.in. Mikołaj Szubarczyk i wywieziony do więzienia w Białej. Gdy w Jabłoniu Tur tłumaczył wiernym, że powinni przyjąć język ruski do modlitw, jeden z włościan odpowiedział mu: „Nie wypada, żeby tym samym językiem, którym się w karczmie po pijanemu wymyślamy, chwalić Pana Boga”. We Włodawie, gdy asystujący wcześniej przy wyrzucaniu relikwii św. Jozafata pop doznał apopleksji przy ołtarzu, wierni ukryli klucze od świątyni i strzegli jej.
Józef Geresz