Komentarze
Niepoprawnie

Niepoprawnie

Trudno zrozumieć logikę wielkich tego świata. Mówię to z perspektywy szarego obywatela, który też ma przecież prawo do choćby malutkiej refleksji.

A ta ostatnia dotyczy - jakżeby inaczej - niedawnego zamachu w Paryżu. Nie tylko ja zadaję sobie pytanie, czemu służy doprowadzona do absurdu polityczna poprawność, nakazująca okopywanie się przy stanowisku, że ogromna fala uchodźców, jaka zalała ostatnimi czasy Europę, nie ma nic wspólnego z zachodzącymi w niej - nazwijmy to poprawnie - zjawiskami. Przykro o tym wspominać w kontekście tragedii, ale upór, z jakim po zamachu media nie wypowiadały słowa muzułmanie czy islam, zakrawa z jednej strony na śmiech, z drugiej na rozpacz.

Skoro, jak twierdzi prezydent Holland, Francuzi zaatakowali Francuzów, to w naturalny sposób rodzi się pytanie, dlaczego nie zbombardował Francji, tylko Syrię. Dlaczego, ogłaszając, że uchodźcy nie mają nic wspólnego z zamachami, wprowadza stan wyjątkowy, przywraca kontrole na granicach i zamyka meczety?

Mądre głowy zastanawiają się, skąd tyle nienawiści w urodzonych już we Francji dzieciach uchodźców, których nowa ojczyzna przygarnęła, dała schronienie i pracę? Ile ludzi, tyle teorii, ale może dobrze by było stawić czoła przyczynom, nie skutkom. I zacząć od eliminacji właśnie przyczyn, biorąc też pod uwagę niewygodną tezę o wojnie cywilizacji. Niech mnie Bóg broni przed uogólnieniami, bo tragedię uchodźców gołym okiem widać, ale też nawet ślepy dostrzega związek pomiędzy ogromną falą imigrantów a atakami terrorystów. Można zresztą cynicznie powiedzieć, że ci ostatni musieliby być skończonymi idiotami, żeby tej fali dla swoich celów nie wykorzystać.

Szef Parlamentu Europejskiego, który strofuje każdego, kto w jakikolwiek sposób łączy paryską tragedię z uchodźcami, twierdzi, że w obliczu tego, co się dzieje, Europa powinna trzymać się własnych wartości. Tylko co zrobiliśmy z tymi europejskimi wartościami? Czy one jeszcze są? A że przyroda nie lubi próżni, wchodzą tu „wartości” nowe. I, jak widać, istnieje prawdopodobieństwo, że wkrótce one mogą być „europejskie”.

Jeszcze niedawno wiele wrażliwych na cudzą krzywdę osób oburzało się na tych, którzy sceptycznie podchodzili do przyjmowania uciekinierów. Dziś mówią: nie mieliśmy pojęcia, że migracja przyjmie taką skalę.

„Kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę” – twierdził XVIII-wieczny francuski pisarz. Doskonale to widać właśnie w odniesieniu do postawy wobec uchodźców. Wszyscy bez hurrraoptymizmu podchodzący do pomysłu ich nieograniczonego przyjmowania byli traktowani jak idioci. Dziś można mówić o dalekowzroczności sceptyków, choć zagorzali zwolennicy tzw. wielokulturowości, kulturowego ubogacenia Europy ciągle upierają się przy swoim.

Nie jest odkrywczym stwierdzenie, że paryski atak można było przewidzieć. Wielu wolało jednak różnych jego symptomów nie dostrzegać. Krótkowzroczność to wada, którą można leczyć, ale trzeba tego chcieć.

„Geniusz nie polega na tym, że wie się więcej, tylko że wie się wcześniej” – mówiła córka Jana Kulczyka na jego pogrzebie. I niech te słowa za puentę posłużą. 

Anna Wolańska