Dziękuję!
Szkoda, że niewielu z nich o tym pamięta. Dlatego nie rozmawiają o kwiatach ani gwiazdach i nie wiedzą, że woda może przynieść korzyść także sercu. Mają czerwone twarze i są zakochani w cyfrach. One według nich wyznaczają wartość. Ludzie o czerwonych twarzach nigdy nie wąchali kwiatów, nigdy nie patrzyli na gwiazdy, nigdy nikogo nie kochali. Nigdy w życiu niczego nie robili poza rachunkami.
Mimo to, a może właśnie dlatego, nadymają się dumą w przekonaniu, że są najważniejsi i najpoważniejsi na świecie. Bez problemu osądzają bliźnich, nie mając nawet świadomości, że znacznie trudniej jest sądzić siebie.
Ich nie obchodzą zachody słońca. Spędzają czas na liczeniu i przeliczaniu. Oszczędzają, lokują, ciułają. Mają 501622731… Czego? Sami niekoniecznie wiedzą. Może nawet gwiazd. Tylko jaką korzyść mają z nich gwiazdy?
Choć otacza ich wataha ludzi, są bardzo samotni. Bo wśród ludzi także jest się samotnym. Ludzie o czerwonych twarzach mają dużo pieniędzy, więc wszystko kupują. W markowych sklepach. A że w najbardziej nawet markowym sklepie nie można kupić przyjaciół, to przyjaciół nie mają. Za bardzo zajęci są poważnymi sprawami, za bardzo zabiegani, aby cokolwiek poznać. A poznaje się tylko to, co się oswoi. Oswoi, czyli stworzy więzy. Dzięki obrządkowi. Jednak na obrządek też nie mają czasu. Szkoda. Bo właśnie obrządek pozwala pewien dzień odróżnić od innych, pewną godzinę od innych godzin. Na obrządku się dużo zyskuje. Jak na oswojeniu. Na przykład ze względu na kolor zboża. Albo na gwiazdy, które się śmieją. Albo na smak wody. Ale oswojenie wymaga cierpliwości. I wyrzeczeń. Aż do poświęcenia życia. Bo już na zawsze jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło.
Ludzie nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, że dobrze widzi się tylko sercem. Że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. To wydaje im się takie dziecinne, takie niedojrzałe, takie niemające nic wspólnego z dorosłym życiem. Pośród pięciu tysięcy róż nie znajdują tego, czego szukają. Nie znajdują tej jednej. Przez całe życie są za młodzi, żeby ją znaleźć. Żeby kochać. Nie wiedzą, że kwiaty mają w sobie tyle sprzeczności. Nie potrafią osądzać według czynów. Poprzestają na słowach. Wstydzą się łez. Jednoznacznie je odbierają. Nie odkryli, że świat łez jest taki tajemniczy.
Tak, wiem. Dorośli, którzy to czytają, mogą być zniesmaczeni. Że tekst nie wiadomo o czym, że z cudzych słów utkany. Nie będę się tłumaczyć. Poza tym, że dzisiejsze pisanie jest dla tych, którzy potrafią widzieć baranka przez ściany skrzynki. Dla siedleckiego Teatru Es, który przygotował spektakl „Małego Księcia”. Wielkiego „Małego Księcia” pozwalającego usłyszeć serdeczny, perlisty śmiech siedzących obok mnie baaardzo młodych ludzi i przypomnieć sobie to, o czym w dorosłym życiu tak często się zapomina.
Jeśli jeszcze nie wiecie, o czym mówię, koniecznie idźcie do CKiS na to przedstawienie. I nie wstydźcie się ani prawdziwego śmiechu, ani prawdziwych łez.
Anna Wolańska