Każdy się ucieszy
Kiedy zagrają i zaśpiewają jedną z najstarszych polskich pastorałek: W tej kolędzie, kto dziś będzie”- a w repertuarze Drewutni znajdziemy sporo takich perełek - drżą mury, a słuchacze dostają gęsiej skórki… Spotkanie z muzyką nieskażoną elektronicznymi dźwiękami niesie ze sobą szczególne doznania.
Tym bardziej że instrumentarium zespołu tworzą instrumenty tradycyjnie obecne w polskiej muzyce ludowej, jak akordeon, bęben, klarnet, mandola, mandolina, skrzypce, tamburyn oraz tak „egzotyczne”, jak ukraińska sopiłka.
Zaczęło się od spotkania
Muzyczne inspiracje (i fascynacje) zespołu poniekąd oddaje jego nazwa, chociaż kierujący grupą Piotr Ziółek (bęben huculski, tamburino, śpiew) zaznacza, że nawiązuje ona przede wszystkim do pewnego znamiennego spotkania kilkorga z nich kilkanaście lat temu – właśnie w drewutni. Zaowocowało ono powołaniem w 1998 r. kapeli. Ośmioro tworzących ją dzisiaj muzyków kontynuuje postawione na początku zadanie, tj. przybliżanie współczesnemu odbiorcy dawnych pieśni i piosenek ludowych we własnej interpretacji. – Staramy się wiernie zachować tekst i melodie utworów oraz – stosując dostępne instrumentarium – oddać w pełni ich nastrój – zaznaczają muzycy. Siedzibą grupy jest Lublin; tutaj spotykają się na próbach, ale równie chętnie muzykują przy kominku w domu jednego z nich.
Świętowanie, wędrowanie
W trakcie koncertów Drewutni ludowe kolędy z Lubelszczyzny oraz pastorałki z Kantyczek przeplatają się z ukraińskimi „szczedriwkami” i łemkowskimi „koladkami”. Aranżacje wprowadzają niecodzienny, świąteczny klimat oraz podkreślają przesłanie poszczególnych utworów. – Kolędowanie przenosi nas w świat dawnej wsi słowiańskiej, herodów, kolędników i chałup krytych strzechą. Przenosi w czas radości i wspólnego świętowania. Do takiej wędrówki chcemy zaprosić każdego, kto znajdzie choć chwilkę, by usiąść i posłuchać… – zachęca na swojej stronie internetowej Drewutnia. Warto dodać, że grupa ma na swoim koncie dziesięć płyt; na trzech z nich znajdziemy utwory kolędowe.
Mało kto tak kolęduje…
– Wspaniali, zdolni, radośni i serdeczni ludzie. Chciałoby się ich słuchać bez końca – stwierdza Maria Prekurat, która miała okazję uczestniczyć w koncercie w siedleckiej parafii Miłosierdzia Bożego, do której należy Dariusz Mikułowski (bałałajka, śpiew). Grupa koncertowała tutaj 27 grudnia po każdej z niedzielnych Mszy św., zapewniając również oprawę Eucharystii. – Słuchając wspaniałego wykonania kolęd i pastorałek, człowiek ma okazję poczuć tę miłość, jaka musiała przepełniać betlejemską stajenkę, gdy na świat przyszedł Jezus – mówi M. Prekurat, nie kryjąc wzruszenia, które ma również drugie źródło. Na koncert została zaproszona przez Mariusza Wołkowicza (gitara, mandola, mandolina, toushpulur, śpiew), którego zna od 1990 r. Pracowała wówczas jako wychowawca w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Laskach. – M.in. wraz z Mariuszem uczestniczyłam w rowerowej pielgrzymce z Lasek do Rzymu. O tym, że gra w zespole Drewutnia, dowiedziałam się dopiero 3 października 2015 r., podczas zorganizowanego po latach spotkania grupy pielgrzymkowej. Dostałam wtedy płytę, a gdy jej wysłuchałam, zachwyciłam się głosami i grą na unikatowych instrumentach – klasa sama w sobie! – zaznacza.
Pytana o to, jaki wpływ na mierzenie się z artystyczną materią ma fakt, że Drewutnię współtworzą muzycy niewidzący bądź niedowidzący, M. Prekurat, podkreśla: – Osoby niewidome są niezwykle wyczulone na dźwięki, bardzo uzdolnione muzycznie. Może dlatego w Drewutni wszystko współgra i współbrzmi – to widać i czuć. Kolędowanie w ich wykonaniu jest bardzo klimatyczne, a zarazem rodzinne. Także w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ do muzyków dołączają ich dzieci. Dzisiaj mało kto tak kolęduje – dodaje.
LA