Opinie
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Czasem brakuje kamieni

Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami - wyczytałem kiedyś w mądrej książce. Dużo w tym racji. Ale nie da się wyleczyć ich ot tak sobie. Aby móc normalnie żyć, Ktoś musi je zabrać. Ktoś, kto w miejsce bólu postawi swoją nieskończoną miłość. Bezwarunkową i pełną. Ktoś, kto otworzy drzwi wewnętrznego więzienia od zewnątrz.

Angelika kończyła trzeci rok administracji. Mówiła, że nienawidzi facetów i nigdy nie wyjdzie za mąż. Miała zacięte usta i jakiś nieuchwytny żal w oczach.

Tomek był na więziennej przepustce – do odsiadki zostało mu jeszcze dwa i pół roku. Gdy z nim rozmawiałem, wspominał, że za parę dni skończy 37 lat. Był sam. Zauważyłem, że nie mógł oderwać oczu od jakiegoś ojca, który szedł ulicą i, żywo gestykulując, przekomarzał się ze swoim synkiem.

Artura uczyłem w ogólniaku. Kiedyś na katechezie mówiłem klasie o modlitwie „Ojcze nasz”. Zatrzymałem się na pierwszym jej słowie – wtedy stało się z nim coś dziwnego: zaczął się miotać, krzyczeć, wulgarnie odzywać. Zrozumiałem to zachowanie, gdy parę tygodni później poznałem jego historię.

Renaty nie widziałem od lat. Wiem tylko, że rozpadło się jej małżeństwo. Potem były kolejne związki. Jak wyznała, miała obsesję na punkcie luster – przy każdej okazji przeglądała się w nich długo. Czasem odnosiłem wrażenie, że tego samego oczekiwała od spotykanych i kolejno porzucanych facetów. Zachowywała się, jakby za wszelką cenę chciała coś sobie udowodnić. I wreszcie Anka. Nie mogła mieć dzieci. Długo z Wojtkiem się o nie starali. Bezskutecznie. Postanowili stworzyć rodzinę zastępczą dla dwójki. Kamila miała trzy lata, Bartek – półtora roku. Kiedy ich spotkałem po latach, Anka była strzępkiem nerwów. Powiedziała, że już nie dają rady. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł