Dzikie problemy
Spotkanie zorganizował starosta bialski Mariusz Filipuk. Do udziału zaproszono m.in. wójtów i burmistrzów z powiatu bialskiego, prezesów kół łowieckich oraz nadleśniczych. - Od pewnego czasu do starostwa wpływa bardzo dużo skarg od rolników, którzy stwierdzają, że myśliwi w nienależyty sposób szacują szkody, a w niektórych przypadkach nawet nie reagują na ich sygnały. Nie wyobrażam sobie, by takie działania miały miejsce w powiecie - mówi starosta.
– Jako starostwo mamy na to pewien wpływ, bo wydzierżawiamy kołom obwody łowieckie. Umowy dzierżawy obejmują dziesięcioletni okres. W przyszłym roku będą one wygasać. Koła, które nie wywiązują się ze swoich obowiązków, nie będą miały przedłużonej umowy dzierżawnej. Z tego, co wiem, jest ich co najmniej pięć. Na te koła najczęściej wpływają skargi – dodaje.
Wielki odstrzał dzików
Na terenie powiatu istnieje 39 obwodów łowieckich. Kół, które na nich funkcjonują, jest nieco mniej. Każde z nich działa według ustalonych wcześniej planów hodowlanych.
– W ubiegłym sezonie, który zakończył się 31 marca, odstrzelono prawie 4 tys. dzików. To największe pozyskanie w historii powiatu i naszym okręgu. Kiedy trzy lata temu stwierdzono w Polsce afrykański pomór świń (ASF), władze weterynaryjne wstrzymały odstrzał, co doprowadziło do zwiększonego występowania dzika. W kolejnych latach skupialiśmy się na maksymalnym odstrzale – mówi Roman Laszuk, łowczy okręgowy, przewodniczący Zarządu Okręgowego PZŁ w Białej Podlaskiej.
Zagrożenie ASF ciągle istnieje, co więcej, nie maleje. W związku z tym minister rolnictwa zarządził też odstrzał sanitarny. Myśliwi z powiatu bialskiego w ramach tego zarządzenia mają „zlikwidować” 526 dzików. Obowiązuje ono od 1 kwietnia.
Choroba coraz bliżej
Odstrzał sanitarny prowadzony jest wzdłuż wschodniej granicy Polski, w pasie o szerokości 50 km.
– Pierwszy przypadek ASF rozpoznano na terenie naszego kraju 17 lutego 2014 r. Do dziś zanotowano 90 przypadków tej choroby. Tylko trzy ogniska dotyczyły świń, reszta rozpoznana była u dzików. Z niepokojem obserwujemy, że każde kolejne ognisko lokalizowane jest coraz bliżej naszego województwa. Badamy wszystkie odnalezione padłe dziki oraz te, które brały udział w zdarzeniach drogowych. W tym roku przebadaliśmy już 28 sztuk. Problem afrykańskiego pomoru świń dotyczy nie tylko Polski. Odnotowano go także w Estonii (363 przypadki), Litwie (49), Łotwie (256) i we Włoszech. Nie znamy wyników z Białorusi. Wiemy natomiast, że ASF jest dużym problemem na Ukrainie. Specjaliści twierdzą jednak, że ten wirus szybciej dotrze do nas z jakimś nieprzetworzonym do końca produktem spożywczym pochodzenia zwierzęcego, niż zostanie przyniesiony przez chorego dzika – zaznacza Radomir Bańko, powiatowy lekarz weterynarii.
Odstrzał sanitarny ma zmniejszyć populację dzików do poziomu poniżej 0,5 osobnika na km². Do tej pory upolowano już 18 dzików. Osobniki pozyskane w ramach odstrzału sanitarnego mogą być skonsumowane przez myśliwego albo oddane do zakładu utylizacji. Za takiego dzika przewidziane jest także wynagrodzenie – 200 zł za osobnika męskiego i 284 zł za samicę. Należność jest wypłacana bez względu na to, czy myśliwy zabierze dzika dla siebie, czy odda go do utylizacji (wszystko na zasadzie umowy zawieranej między powiatowym lekarzem weterynarii i kołami łowieckimi).
Nie ma rady na konflikt
Mniejsza liczba dzików oznacza mniejsze zagrożenie dla upraw rolniczych. Według oficjalnych danych w ubiegłym sezonie dzika zwierzyna całkowicie zniszczyła w naszym powiecie 484 ha powierzchni uprawnych. Z tego tytułu koła łowieckie wypłaciły rolnikom odszkodowania na kwotę prawie 520 tys. zł.
– Nie ma doskonałych przepisów, które mogłyby zapobiec konfliktom między rolnikami a myśliwymi. Nie rozumiem zarzutu, że przedstawiciele kół łowieckich zasiadają w komisjach szacujących szkody. A kto ma w nich zasiadać, skoro koła partycypują w 100% w wypłacie odszkodowań? Proponuje się utworzenie komisji zewnętrznych, ale one nie będą zainteresowane zmniejszeniem tych kwot, co więcej, lekką ręką zaczną trwonić pieniądze kół. Trwają prace nad nowymi zasadami, ale w 100% nic nie rozwiąże scysji na linii rolnik – myśliwy. Rolnik zawsze będzie zainteresowany tym, by wziąć jak największą kotwę, zaś koła łowieckie będą chciały, by te odszkodowania były jak najniższe. Szkody trzeba szacować realnie, zgodnie z przepisami i to jest najważniejsze – podkreśla R. Laszuk.
Wzajemne oskarżenia i apele
W obronie rolników występował Marek Uściński z bialskiego oddziału Lubelskiej Izby Rolniczej. Mówił, że gospodarze coraz częściej skarżą się na nieuczciwe szacowanie strat.
– Uważam, że zgodnie z rzymską zasadą nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Uprawnienia do szacowania strat warto przenieść np. na Izbę Rolniczą czy samorząd terytorialny. Wtedy konflikt wygasłby automatycznie. Nowy podmiot szacowałby obiektywnie – podkreśla M. Uściński. Dodaje, że do Izby Rolniczej ze skargami zgłasza się coraz więcej rolników. – Myśliwi szacują szkody nieuczciwie albo proponują symboliczne kwoty za znaczące zniszczenia łąk czy upraw. Niektórzy rolnicy szukają sprawiedliwości na drodze sądowej, ale wtedy trzeba przedstawić twarde dowody, odpowiednią dokumentację, świadków i opinię biegłego. To kosztuje wiele czasu i pieniędzy, ale jest szansa, że takie postępowanie zakończy się skutecznie. Do sądu trafia dużo takich spraw, ale tylko około 30% z nich ma pomyślny finał – podsumowuje przedstawiciel LIR.
Podczas spotkania myśliwi opowiadali o swoich kontaktach z rolnikami. Jedni się skarżyli, inni wypowiadali w pokojowym tonie.
– My nie mieliśmy konfliktu z rolnikami. Jesteśmy na siebie skazani – to bezwzględna prawda i trzeba jej przestrzegać. Powinniśmy traktować rolników jak równoprawnych partnerów, a może nawet więcej niż równoprawnych, bo to my gościmy na ich ziemi. Proszę wszystkich moich kolegów – starajcie się rozmawiać i dochodzić do porozumienia – apelował Wojciech Cieplak z warszawskiego koła łowieckiego „Ostęp”. O dobrą wolę zwracał się też prezes KŁ „Diana”.
AWAW