O uzdrowienie trzeba się modlić
Św. Jan Paweł II, zwracając się do chorych w Rzymie w 1981 r., czyli po zamachu na jego życie, powiedział: jesteście mi drodzy, dlatego że widzę w was skarby Kościoła, który nieustannie ubogaca się darem waszych cierpień: (…) do was należy błogosławieństwo zarezerwowane przez Chrystusa tym, którzy cierpią. Nasze cierpienia nabierają znaczenia i wartości, gdy są zjednoczone z cierpieniem Jezusa. Chrystus cierpi wtedy z nami, pozwalając dzielić z Nim nasze cierpienia. Wówczas ludzkie cierpienie ma wartość odkupieńczą, przynosi światu zbawienie, grzesznikom nawrócenie. Przez swoją chorobę człowiek uobecnia Chrystusa bardziej niż ci, którzy nie są dotknięci stygmatem cierpienia.
Każdy, kto doświadcza jakiegokolwiek cierpienia, łącząc je z cierpieniem Chrystusa, może powiedzieć za św. Pawłem: Ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1,24).
August Tholuck napisał, że na dnie każdego kielicha cierpienia leży perła. Cena wytworzenia przedmiotu zachwytu i pożądania wielu osób jest wysoka – małża musi okupić go bólem, jakie zadaje ciało obce, zazwyczaj ziarenko piasku. W najbardziej ukrytych zakamarkach duszy cierpiącego człowieka także mogą powstawać „perły”, zakryte przed światem zewnętrznym. Ich wartość zna tylko Bóg. Każde cierpienie przyjęte z wiarą i pokorą, w duchu pokuty i wynagrodzenia, nawet jeśli go nie rozumiemy, będzie zauważone przez Boga; droga do chwały prowadzi przecież tylko przez krzyż.
Na początku choroby zwykle pojawia się pytanie: „Dlaczego mnie to spotkało?”. Na czym polega dojrzałe podejście?
Każde cierpienie rodzi na początku bunt i pytania; jest to naturalne i bardzo ludzkie. Potem przychodzi refleksja: przecież Chrystus też cierpiał, i to niewinnie. Cierpienie oddane Chrystusowi i połączone z Jego cierpieniem jest łatwiejsze do przyjęcia. Ponadto zawsze owocuje pogłębieniem wiary oraz zawierzenia Bogu. ...
Monika Lipińska