Wysłańcy praktycznego życia
Postawy zasadniczo skrystalizowały się dwie. Osoby młodsze raczej były za tym, że teściowa nie matka, teść nie ojciec, więc nie ma co się wygłupiać i poprawiać natury. Oczywiście, jak przy każdej regule, tak i tu zastosowano wyjątki: można teściom składać w przywołanych dniach życzenia jako matce i ojcu, ale pod warunkiem, że na to zasłużyli (najważniejszą z wymienionych zasług było niewtrącanie się do życia młodych).
Towarzystwo nieco starsze – aktualni bądź potencjalni w niedalekiej perspektywie teściowie przekonywali, że, a jakże, składać im życzenia w Dniu Matki i Dniu Ojca jak najbardziej należy. Na pytanie, czy sami to robili, unikali odpowiedzi albo usprawiedliwiali się: wiesz, byłem/-am młody/a, głupi/-a itp.
Wyszło też na jaw, że stereotyp teściowej ma się bardzo dobrze (czyli bardzo źle), przy czym matka męża to znacznie gorsza zołza niż matka żony. Teść pozostaje w jej cieniu, o czym zaświadczyć może chociażby liczba dowcipów dotyczących obojga. Przy czym znam ludzi, którzy mówią: wstyd się przyznać, ale moja teściowa jest mi bliższa niż moja matka, ale też takich, którzy na wspomnienie teściowej zarzekają się, że nigdy nie powiedzą do niej: matko. I jedną synową, która do matki męża zwraca się: niech teściowa weźmie, niech teściowa popilnuje dzieci itp.
Po zagorzałej dyskusji we wspomnianym kółku wzajemnej adoracji padła propozycja ustanowienia alternatywnego Dnia Teścia i Dnia Teściowej. Zgodziliśmy się prawie wszyscy. Ale jak wiadomo, „prawie” robi różnicę, więc i w tej sytuacji znaleźli się tacy, którzy z wyrazem dezaprobaty stwierdzili, że w takim wypadku też trzeba będzie składać życzenia…
Po powrocie do domu poszperałam w sieci i wyszło na jaw, że ktoś nas ubiegł, bo święta teściowej i teścia już istnieją – odpowiednio: 5 marca i 13 marca. Tyle że jakoś mało nagłośnione, bo nie znam nikogo, kto by o nich słyszał. Może więc warto je przypominać, chociaż mam spore wątpliwości, czy uda się te dni traktować poważnie. Spróbujmy spojrzeć na teściów jako tych, bez których nie mielibyśmy naszego ukochanego męża czy ubóstwianej żony. Od czasu do czasu można by też przeczytać Różewiczowski „Dytyramb na cześć teściowej”, czyli tej, „która jest matką dziewczyny”. Uświadomić sobie, że „To ona zrodziła naszą jutrzenkę […] / Ona piastuje owoce / Naszej miłości szalonej / Jest wysłańcem praktycznego życia […]/ Za wszystkie głupie żarciki przeproście teściową […] Głupie konie rżące na dźwięk Tego Szanownego imienia / I powiedzcie ludzkim głosem: „Chodź matko do nas”. Wiersza o teściowej, który wyszedł spod pióra kobiety i opiewa matkę chłopaka, nie znam. Ani też wiersza o teściu – powszechnie mniej demonizowanym od teściowej, ale też zepchniętym na margines (nie tylko rodzinnego) życia.
Dobrze więc, że teściowie – choć na razie marnie obchodzone – też mają swoje święto. Ale czy nie jest ukrytą złośliwością, że Dzień Teściowej przypada w tym samym terminie co Dzień Dentysty?
Anna Wolańska