Przypowieść o żabie
Po kilku minutach na biurku leżał plik kartek z odpowiedziami. Zawierały mnóstwo propozycji. Ciekawe - niekiedy zabawne, innym razem bardzo poważne - były też uzasadnienia. Po odłożeniu ostatniej wypowiedzi profesor zapytał: Dlaczego nikt z państwa nie napisał, że chciałby zamienić się w żabę?.
Po chwili namysłu jeden ze studentów odpowiedział: „Panie profesorze, żaba to taka istota, która choć większość życia spędza w błocie, uwielbia pluskać się czystej wodzie. Kiedy się ubłoci, wskazuje do niej i już nie ma śladu brudu! Wychyla się z wody, demonstruje barwy, daje znać o swoim istnieniu głośnym skrzekiem. Zachowuje się tak, jakby całe życie spędziła tylko tu! A to przecież nieprawda”.
Kiedy ktoś opowiedział mi tę historię, natychmiast przyszło mi na myśl, że na tym świecie nie brakuje ludzi, którzy uwielbiają błoto! Znakomicie się w nim czują. Odpowiada im jego zapach, struktura – wszak łatwo się w nim schować, stanowi naturalne środowisko ich życia. Mają jednak świadomość, że aby być zauważonym, muszą wypłynąć na czystą wodę. Pokazać się. Przypomnieć o swoim istnieniu – tym intensywniej, im dłużej siedzieli utaplani w błotnej mazi. Gdy już się znajdą na powierzchni, demonstrują swoje „wdzięki” w pełnej okazałości. Ogłaszają wszem i wobec, że oto są! Ba, że zawsze tu byli – nieubrudzeni, zdystansowani wobec reszty „brudasów”, przekonani o swoim nieskalaniu! Przekonują, że to im – i tylko im! – przypada miano arbitra elegancji. Uwielbiają wyróżniać się spośród tłumu, brylować w tzw. towarzystwie – nawet kosztem śmieszności (nie widzą tego, uważając ironiczne, czasem pełne zdziwienia spojrzenia za dowody uznania czy podziwu). Wiedzą wszystko najlepiej! Jeśli ktoś ośmiela się to kwestionować, biada mu. Kochają używać słowo „ja”, które stanowi jedyny punkt odniesienia dla opisu rzeczywistości. A co najważniejsze: uwielbiają rechotać! Ironia, pogarda to podstawowe sposoby komunikowania ich własnych przemyśleń, ukazywania intelektualnej (?) przewagi. W każdej sytuacji, dla każdej ze spotkanych osób mają przyporządkowany osąd, kpinę, dla każdego jest też przygotowana odpowiednia szufladka. Nie ma miejsca na jakiekolwiek odstępstwo, litość, taryfy ulgowe. Walą na odlew, jak popadnie: słowem, pięścią, chętnie posługując się również osobami, które uległy ich wątpliwemu „czarowi”. Znakomicie czują się w towarzystwie podobnych im osobników (sporą część swojego życia również spędzających w błotnym szlamie) – rechot wtedy zdaje się nie mieć końca! I nie trzeba ukrywać, jak fajnie jest się potaplać w błocie!
Najczęściej brakuje im odwagi, aby zainteresowanym oznajmić wprost, co o nich myślą – kiedy ci pojawią się blisko nich, natychmiast tchórzliwie chowają się w bezpieczną maź. Bywa, że robią to samo z innego powodu: w obawie przed zdemaskowaniem (błoto nie daje się całkowicie spłukać; zapachu nie sposób do końca wywabić), by po chwili znów wypłynąć na powierzchnię – obmywszy się po drodze w czystej wodzie. I historia powtarza się od nowa.
Co robić, kiedy spotka się człowieka – żabę? Ignorować rechot, zachować jak największy dystans do tego, co mówi, jak mówi i co robi… A nade wszystko starać się nie pobrudzić błotem, którym stara się ochlapać wszystkich wokół.
Ks. Paweł Siedlanowski