Region
Źródło: ZZOK-ADAMKI
Źródło: ZZOK-ADAMKI

Trudno o rozwiązania

Problemy związane z gospodarką odpadami komunalnymi, jakie pojawiły się w pierwszym półroczu br. na terenie Radzynia, były głównym tematem nadzwyczajnej sesji rady miasta, która odbyła się 26 lipca. Radni przyjęli zmiany w uchwale określającej zakres odbierania odpadów komunalnych.

Według nowych reguł właściciel posesji będzie mógł wstawić do odbioru przez Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych cztery 120-litrowe worki odpadów biodegradowalnych na miesiąc, kolejne cztery worki o takiej samej pojemności będzie mógł bezpłatnie odwieźć do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych na Zaródkach, gdzie PUK zagospodaruje je we własnym zakresie.

Mieszkańcy większych posesji będą zachęcani do tworzenia przydomowych kompostowników.

Drugą zmianą jest wprowadzenie ograniczenia w ilości oddawanych odpadów budowlanych zmieszanych. Radni poparli propozycję, by raz w miesiącu było to 1/2 m³ gruzu (ok. 1 t) na miesiąc. Za zmianami głosowało 11 radnych, dwie osoby wstrzymały się od głosu.

Lawinowy wzrost

Kwestię gospodarki odpadami omawiano w radzyńskim magistracie już 19 lipca. Powodem był lawinowy wzrost ilości niesegregowanych odpadów biodegradowalnych – w szczególności świeżej trawy odbieranej z posesji – oraz drastyczny wzrost ilości odpadów budowlanych zmieszanych (w pierwszym półroczu 2015 r. było to 38 t, a w ciągu pięciu miesięcy 2016 r. – 170 ton!). Sprawa dotyczy większości radzyńskich spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych i jest o tyle ważna, że miasto może mieć z tego tytułu poważne problemy finansowe.

Na zaproszenie burmistrza Jerzego Rębka w sali konferencyjnej urzędu miasta spotkali się wówczas przedstawiciele radzyńskich spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, radni miejscy, jak też prezes PUK Sławomir Sałata, pracownicy wydziału zarządzania mieniem komunalnym: naczelnik Radosław Mazur oraz inspektorzy Agnieszka Pietrzak i Piotr Tarnowski. Włodarz miasta zaproponował przeanalizowanie problemu.

Deklaracja a rzeczywistość

W Radzyniu obowiązują dwie stawki opłat za odbiór odpadów komunalnych: 7 zł miesięcznie od osoby za segregowane i 14 zł za niesegregowane. Za przyjęcie 1 t odpadów niesegregowanych trzeba zapłacić w ZZOK 280 zł, a za tonę segregowanych – jedynie 27 zł (do tego dochodzi transport – niezależnie od rodzajów odpadów – 215 zł za tonę).

Segregacja odpadów sprawdza się w przypadku domów jednorodzinnych, ale nie w odniesieniu do spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. W ciągu pierwszego półrocza od ich mieszkańców zebrano zgodnie z deklaracjami 129,5 tys. zł, zaś na zbiórkę i utylizację niesegregowanych odpadów wydano 494,8 tys. zł. Np. w Spółdzielni Mieszkaniowej DOM w kontenerach na odpady niesegregowane znalazło się w pierwszym półroczu ponad 13-krotnie więcej odpadów na osobę, tj. nie ok. 165 kg – jak deklarowali mieszkańcy – ale aż 2198,71 kg! Koszty utylizacji w ZZOK w Adamkach wyniosły 42,5 tys. zł zamiast 3,2 tys. zł. W sumie za pół roku miasto musi dopłacić ponad 365 tys. zł.

Co dalej?

Powody produkowania większej niż deklarowana ilości śmieci niesegregowanych są proste. – Prowadzimy cyklicznie kontrole, ale jeśli w dniu odbioru ktoś wrzuci odpady biodegradowalne do suchych, na bramce w Adamkach zakwalifikują je wszystkie jako zmieszane – mówił J. Rębek. Zdarza się, że osoby, które zadeklarowały segregowanie śmieci, nie robią tego, wrzucając swoje odpady do niesegregowanych. Nie jest także wykluczone, że osiedlowe kontenery, które są otwarte, „uzupełniają” osoby z zewnątrz. – Szkoda pracy wielu ludzi, którzy bardzo solidnie segregują odpady – skwitował burmistrz 19 lipca. Przyznał też, że miasta nie stać na dokładanie tak olbrzymich kwot.

– Im więcej ludzi, tym trudniej utrzymać dyscyplinę. Czasami jest to niewiedza, czasami złośliwość – mówił prezes zarządu Radzyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Zbigniew Ostapowicz. – Będziemy robić, co w naszej mocy: dostarczymy ponownie ulotki z komentarzem i apelem – deklarował. Wyraził także przekonanie, że potrzebne są sankcje za nieprzestrzeganie zasad segregacji. – Pozostaje problem, kto ma to udowodnić… – zakończył.

– Żeby był skutek, potrzebne są kamery i sankcje – stwierdził Jacek Piekutowski, prezes SM DOM. Dodał też, że nie ma zamiaru budować „klatek” na kontenery, bo śmieci mogą być podrzucane obok boksu i roznoszone przez psy. Zasugerował, że należałoby zatrudnić kogoś do pilnowania, czy odpady trafiają tam, gdzie powinny.

– Obecnie nie ma możliwości uproszczenia systemu – mówił burmistrz. Zaproponował też przypisanie altan z kontenerami do poszczególnych bloków.

AW