Gdy ślepota staje się zbrodnią
Przy okazji uczczenia 75 rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego pojawiły się wspomnienia wielkiego dzieła, którego był promotorem. Świadomie używam tego słowa, ponieważ twórca Niepokalanowa ciągle powtarzał, iż wszystko jest dziełem Maryi - on tylko całkowicie poddał się Jej prowadzeniu.
Imponuje nam po dziś dzień rozmach, z jakim przystąpił do realizacji podjętych zamierzeń i efekt działań. Dość powiedzieć, że w 1939 r. „Rycerz Niepokalanej” osiąga nakład blisko milion egzemplarzy, „Rycerzyk Niepokalanej” i „Mały Rycerzyk Niepokalanej” – 221 tys., „Mały Dziennik” – 137 tys. (numer niedzielny – 225 tys.). Liczba listów adresowanych do redakcji tylko w 1938 r. przekracza 800 tys.! Od roku 1938 Niepokalanów ma także swoją własną radiostację. O. Maksymilian myśli o telewizji… Szaleniec? Mistyk? A może po prostu realista świadom mechanizmów, jakie rządzą światem. I zagrożeń, jakim z coraz większą siłą trzeba będzie stawiać czoło.
Pisano o o. Maksymilianie różnie: antysemita, fanatyk, szarlatan. Przy bliższej analizie – biorąc pod uwagę trendy, prądy myślowe rozpalające w międzywojniu umysły Polaków – wszystko okazuje się fałszem. Impet, z jakim atakowano zakonnika, miał jeszcze inne źródło: ojciec Kolbe już wtedy dostrzegał destrukcyjną siłę, jaką niosły w sobie wrogie chrześcijaństwu media. Znał zapewne zdanie, wypowiedziane przez Cremieux na spotkaniu wolnomularzy: „Miejcie sobie wszystko za nic, za nic pieniądze, za nic poważanie, prasa jest wszystkim. Mając prasę, będziemy mieli wszystko”. I wiedział, że masoneria wprowadza je konsekwentnie w czyn. Nic więc dziwnego, że na zjeździe katolików w Austrii napominał: „Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie? Nie znajduję na to nazwy! A ta hańba ciąży na katolikach, obrażanych ciągle przez tysiące dzienników. Te pisma, które katolików bezwstydnie wyszydzają, drukuje się dla nas, katolików! Nie posyła się ich jednakże anonimowo w rodzaju paszkwilów, ale my sami je zamawiamy i za nie płacimy. Czyż można być więcej ślepym wobec tak groźnego niebezpieczeństwa?! A ta ślepota nasza staje się wprost zbrodnią, skoro się nie tylko przeciw temu niebezpieczeństwu nie bronimy, ale trzymając i czytając złe pisma, za obrazę i wyszydzanie wiary płacimy!” („Rycerz Niepokalanej” 5 [1924] 199-200).
Cóż powiedzieć dzisiaj, gdy różne statystyki pokazują, że większość mediów w Polsce jest w obcych rękach? Wiele z nich nie jest zainteresowanych budowaniem potęgi Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, a realizacją interesów właścicieli. Swój przekaz budują na generowaniu emocji, pogardzie i pustce, opakowanej w kolorowe, celebryckie popisy, głoszących wolność, która nie ma granic. Nie byłoby tego, gdyby Polacy ich nie wybierali – gdyby taki przekaz im nie odpowiadał. Coraz bardziej ślepych i głuchych, zmanipulowanych wielosłowiem, niedostrzegających własnego poniżenia… Smutne to. I straszne.
Czy na naszych oczach realizuje się instrukcja carycy Katarzyny II (1729 – 1796, która wzywała, aby „zdemoralizować ich [Polaków] do szpiku kości”? Rozkazywała „rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność. Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu […]. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba. Będą Oni walczyć długo, bardzo długo, nasze prochy przepadną, ale przyjdzie czas, gdy sami sprzedadzą swój kraj, sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę…”.
Czy miał rację św. o. Maksymilian Kolbe? Odpowiedzcie sobie Państwo na to pytanie sami.
Ks. Paweł Siedlanowski