Region
Źródło: AWAW
Źródło: AWAW

W oczekiwaniu na konkrety

26 sierpnia odbyło się spotkanie starosty Mariusza Filipiuka z sołtysami z powiatu bialskiego. Głównym tematem był ASF. Sala konferencyjna biurowca przy ul. Brzeskiej 41 wypełniła się po brzegi.

W zebraniu uczestniczyli także pracownicy samorządowi i rolnicy. Atmosfera była bardzo gorąca. Zarzucano urzędnikom, że zbyt późno zareagowali na zagrożenie. Wirus ASF pojawił się w Polsce ponad dwa lata temu. Niestety, do tej pory na Lubelszczyźnie nikt nie myślał o działaniach profilaktycznych. Larum podniosło się dopiero po wykryciu trzech ognisk choroby na terenie powiatu bialskiego.

Samorządy narzekają na wysokie koszty działań asekuracyjnych, a rolnicy na utrudnienia w sprzedaży tuczników. Przyszłość zarówno wielkich, jak i małych hodowli świń stanęła pod znakiem zapytania. Powiatowy lekarz weterynarii ustalił dwie strefy: zagrożenia i ochronną. Swoje zony narzuciła też Unia Europejska. O ile te pierwsze mogą zostać zniesione w szybkim czasie (pod warunkiem że nie będzie nowych ognisk), o tyle strefy wyznaczone przez UE i związane z tym ograniczenia mogą trwać latami. Do tej pory mówiło się, że głównym źródłem zakażenia są dziki. Teraz urzędnicy obarczają winą człowieka.

Tucznik nie może czekać

Najbardziej palącym problemem jest brak możliwości sprzedania świń na terenach zagrożonych i ochronnych.

– Rozmawiałem w tej sprawie z ministrem rolnictwa. Trzeba wypracować jakieś mechanizmy, należy podpisać kontrakt z zakładem, który zechce skupować zwierzęta. Decyzje muszą zapadać szybko, bo część tuczników nadaje się już do sprzedaży [osiągnęła wymaganą wagę – przyp.]. Rolnicy nie mogą czekać [jeśli waga tucznika jest zbyt duża, nabywca daje niższą cenę albo w ogóle nie kupuje od hodowcy „przerośniętego” zwierzęcia]. Minister obiecał, że decyzje zapadną w ciągu dwóch tygodni – informował starosta.

Włodarz powiatu spotkał się z szefem resortu rolnictwa 25 sierpnia. Być może więcej informacji o ewentualnych skupach świń rolnicy usłyszą podczas spotkania z przedstawicielem ministerstwa. Termin zebrania wyznaczono na 31 sierpnia. Na razie rolnicy bezradnie patrzą na swoje hodowle i rozkładają ręce. Jedni mają do sprzedania po dziesięć sztuk świń, inni po 100, a nawet i więcej.

Winny człowiek a nie dzik

– Póki co, mamy w naszym powiecie tylko te trzy ogniska ASF. Jeśli przez najbliższe dwa tygodnie nic się nie wydarzy, nasi rolnicy na pewno będą w innej sytuacji – mówił Radomir Bańko, powiatowy lekarz weterynarii.

Następnie przypomniał sołtysom listę zakazów dotyczących strefy zagrożonej i ochronnej. – Wyznaczenie stref to jedno, ale potrzeba też konkretnych działań. Wspólnie ze sztabem zorganizowaliśmy obsługę mat dezynfekcyjnych, po zagrożonej części powiatu krążą policyjne patrole. Wirus ASF nie przyszedł do nas ani z UE, ani od dzików. Został przyniesiony przez człowieka. Mam nadzieję, że nieświadomie. To prawie pewne, że wirusa przywieziono z województwa podlaskiego. W okolicach ognisk choroby, ale też i w strefie ochronnej pobieraliśmy próby od padłych dzików. Byliśmy przekonani, że to one są winne przenoszeniu choroby. Wszystkie próby wyszły ujemne – informował R. Bańko.

Problem ze zbytem?

W obszarze zapowietrzonym (tam, gdzie wystąpiły ogniska choroby) i zagrożonym (sąsiadującym) ku końcowi zmierza pobieranie próbek krwi od świń. Większość wyników jest ujemna. Do gospodarstw trafiły też ulotki kolportowane przez powiatowego lekarza weterynarii, mówiące o zasadach bioasekuracji.

– Najbardziej rygorystyczne wymogi dotyczą obszarów zagrożonych. Tu będzie problem ze sprzedażą świń. Wszyscy są tego świadomi – podkreślał lekarz weterynarii. Zaznaczył, że sprzedaż będzie możliwa nie wcześniej niż za 21 dni. – Jeśli tylko znajdą się odbiorcy, nie będziemy hamować handlu. Trwają rozmowy z zakładami przetwórczymi. Mięso pochodzące z tych stref będzie odpowiednio oznakowane. Nie możemy fałszować dokumentacji. Problem polega na tym, że zakłady mogą nie chcieć takiego surowca, bowiem towar z zagrożonych obszarów może hamować im eksport – zaznacza R. Bańko.

Trzeba wytrwałości i współpracy

Lekarz weterynarii wyliczał też szereg wskazówek, jak należy postępować, by uchronić się przed wirusem ASF. W obszarach zagrożonych nakazuje się trzymanie świń w pomieszczeniach, do których nie mają dostępu wolno żyjące zwierzęta. Gospodarstwa winny być ogrodzone. Trzeba pilnować, by do paszy nie miały dostępu zwierzęta, które żyją na wolności. Przed wejściami do budynków i na wjazdach do gospodarstw powinny być maty dezynfekcyjne. R. Bańko przestrzegał również, by do pomieszczeń inwentarskich nie dopuszczać osób postronnych. Zalecał częstą dezynfekcję rąk oraz odzieży i obuwia ochronnego. Apelował, by rolnicy, którzy trudnią się myślistwem, na jakiś czas zawiesili działalność. Podkreślał, że uczestnik polowań może wchodzić do pomieszczeń inwentarskich dopiero po 72 godzinach od powrotu z lasu. Zalecał też aktualizowanie dokumentacji dotyczącej liczby zwierząt gromadzonej przez ARiMR.

– Musimy mieć dokładne informacje na temat liczby świń hodowanych w poszczególnych gospodarstwach. Wiemy, że nie wszystkie sztuki są zgłoszone. Nikt nikomu niczego nie zabierze ani nie zabije. Zwalczanie ASF wymaga ciężkiej pracy, wyrozumiałości i współpracy. Proszę sołtysów, by jak najszerzej rozpropagowali informacje o ASF. Nie boimy się o tych, którzy prowadzą wielkie hodowle. Oni się zabezpieczą, bo znają zasady bioasekuracji. Najtrudniej dotrzeć do drobnych hodowców, którzy albo są nieświadomi zagrożenia, albo nie chcą podchodzić do niego na poważnie. Na pewno będziemy prowadzić kontrole gospodarstw – nie ze złośliwości, ale dla rozeznania. Starajmy się wszyscy, by choroba nie rozprzestrzeniała się. Im szybciej ją zwalczymy, tym prędzej obostrzenia zostaną zniesione – podsumowywał.

AWAW