Ważne, żeby być świętym
Siostry z Kalkuty opowiadały mi, że Matka Teresa potrafiła przerwać rozmowę, bo - jak mówiła - Mistrz ją wzywa, a ona musi iść posłuchać, co ma do powiedzenia, po czym pędziła do kaplicy. Myślę, że ludzie czuli to jej zjednoczenie z Jezusem. Przy tym była doskonale zorientowana, co się wokół niej dzieje. Myślę, że na tym właśnie polega fenomen świętych, a przy tym jest to ogromna łaska. Nawet kiedy trwała w ciemnościach, była zjednoczona z Bogiem poprzez wiarę, dzięki której Pan ją oczyszczał.
Miała Siostra szczęście poznać Matkę Teresę z Kalkuty. Proszę opowiedzieć, jak do tego doszło.
Wraz z moim kuzynem Rafałem marzyliśmy o tym, by pojechać w Himalaje na trekking wysokogórski. Kiedy wyprawa weszła w fazę realizacji, pomyślałam, że może przy okazji uda mi się popracować w prowadzonej przez Matkę Teresę umieralni, o której dużo czytałam. Wiedziałam, iż przyjeżdżają tam ludzie z całego świata, by pomagać jako wolontariusze. Stwierdziłam, że też spróbuję. Poza tym byłam zafascynowana tą niezwykłą zakonnicą w białym sari oraz jej pracą na rzecz innych w hospicjum, które powstało, kiedy rząd przekazał Matce Teresie świątynię Kali. Już od młodości miałam marzenie, by zostać świecką misjonarką. Chciałam pomagać biednym. Pamiętam, że kiedy tylko znalazłam się w Kalkucie, pojechałam do domu generalnego zgromadzenia przy Lower Circular Road 54 i zgłosiłam się do pracy. Jednak Matki Teresy wówczas nie było. Przyjęto mnie i kazano zgłosić się konkretnego dnia. Siostry wskazały mi miejsce i godzinę odjazdu podarowanego przez papieża Pawła VI auta. Była to kolorowa ciężarówka, który codziennie woziła wolontariuszy do umieralni. ...
Jolanta Krasnowska