Blef z ogłoszeniami i niespodziewana wizyta
Wymyślono więc tzw. Nową regulację prawną lansowaną przez świątobliwy Synod Petersburski. 2 lipca 1898 r. przepisy tego Synodu zatwierdził car Mikołaj II. Chodziło głównie o zasady rozpatrywania przynależności religijnej.
Zrobiono wielki szum, aby zamącić w głowach unitom o rzekomej liberalizacji przepisów, a w istocie nic się nie zmieniło. Utrzymano najważniejsze postanowienia z 1892 r., że wszyscy unici na mocy aktu zjednoczenia z 1875 r. uważani są bezpowrotnie za wyznawców prawosławia. Cóż z tego, że określono, iż świątobliwy Synod Petersburski jest ostatnią instancją rozpatrywania spraw spornych, jeśli od razu zastrzeżono, że wszelkie prośby zbiorowe są niedopuszczalne. Aby uspokoić niepokornych, omamiono ich przepisem, jakie dokumenty należy dołączyć do prośby o możliwości pozostania w katolicyzmie, gdy w rzeczywistości wiadomo było, że trzeba przeprowadzić żmudne dochodzenie udowadniające, które nie rokowało powodzenia, a słono kosztowało. Władzom chodziło również o danie unitom do zrozumienia, że już nie ma odwrotu i car zagwarantował stanowisko prawosławia.
Hierarchia Konsystorza nakazała ogłosić te nowe przepisy w cerkwiach i dodatkowo wydrukować 3 tys. egzemplarzy do rozprowadzenia po parafiach – proporcjonalnie do stopnia opornych, np. do dekanatu radzyńskiego przydzielono 220, a do dekanatu konstantynowskiego 200. Zdezorientowana część unitów naiwnie sądziła, że nowe przepisy umożliwią jej przechodzenie na katolicyzm i zaczęła pisać zbiorowe prośby do Konsystorza chełmsko-warszawskiego. Tylko w ciągu dwóch miesięcy, do 2 września 1898 r. wpłynęło takich podań 663. Podpisywały się poszczególne wioski . Dla przykładu z wioski Prosnów w powiecie konstantynowskim (obecnie Mostów w pow. łosickim) prośbę taką złożyło 210 osób, z wioski Tłuściec w powiecie radzyńskim 193 osoby, z niewielkiej Kwasówki w powiecie bialskim 12.
Poważnie zaniepokojony prawosławny arcybiskup chełmsko-warszawski Hieronim 30 września 1898 r. pisał do świątobliwego Synodu w Petersburgu, że zjawiało się u niego dużo unitów i odważnie mu oświadczali, że po ogłoszeniu tych przepisów mogą teraz otwarcie wyznawać wiarę rzymsko-katolicką i Konsystorz nie ma prawa im tego zabraniać, bo poskarżą się carowi. Również poważnie zaniepokojeni popi prawosławni częściej piszą teraz donosy na księży katolickich, iż podtrzymują opór unitów i udostępniają im zakazaną literaturę, podczas gdy prześladowani sami się organizowali i umacniali. Dla przykładu w 1897 r. w Horodyszczu zatrzymano 30 kobiet i dziewczynek na nabożeństwie majowym w domu Wasyla Romaniuka i skonfiskowano im siedem polskich książek i osiem obrazków Matki Bożej. Podobnie było w czerwcu w domu J. Demianiuka we wsi Próchenki. Znaleziono tam modlitwy do serca Pana Jezusa i dziewięć polskich książek. Pop z Dobrynia donosił do Białej Podlaskiej, że w listopadzie 1898 r. unici organizowali w parafii spotkania różańcowe za zmarłych. „Ktoś” z Łomaz doniósł władzom, że w roku 1899 i 1900 odbyło się tam 17 nielegalnych pogrzebów na nieczynnym cmentarzu unickim. Oporni nieśli w rękach zapalone świece i śpiewali polskie pieśni religijne. W 1899 r. wywieziono do Rosji ks. Rękawka z Międzyrzeca.
Oprócz donosów duchowni prawosławni chwytali się różnych sposobów, aby zamącić unitom w głowach – na swoją korzyść. Gdy jesienią 1899 r. ponownie przybył na Podlasie z br. Marianem tajny misjonarz jezuicki ks. Pydynkowski, obaj stwierdzili, że popi dokonują przewrotnej dywersji: zwodzą ludzi rzekomymi objawieniami i cudami, w których Pan Bóg domaga się od unitów przechodzenia na prawosławie. Część zmęczonych latami udręki, słabej wiary unitów zaczęła przesiąkać tymi nowinkami. Równocześnie pop Łopatyński z Terespola w 1899 r. wydał antykatolicką popularną książeczkę, w której zanegował dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP i napisał, że wiara polska i psia jest jednakowa. Znalazł się jednak odważny unita Eliasz Daniluk ze wsi Lechuty, który określił to jako bluźnierstwo i nazwał autora publicznie łajdakiem i niegodziwcem. Proces sądowy z pozwu popa stał się wielkim triumfem unity. Poparła go kuria biskupa z Lublina i popu zmieniono posadę. Mszcząc się za tom, władze rosyjskie zamknęły w 1900 r. kościół w Malowej Górze, niedaleko Terespola.
Chwiejnością i niekonsekwencją wykazał się car Mikołaj II. We wstępie do wzmiankowanych przepisów z 1898 r. napisał: „Niech Polacy bez przeszkód czczą Boga w obrządku łacińskim, natomiast ludzie odwiecznie rosyjscy, którzy byli i będą prawosławnymi, razem ze swoim carem i carową ponad wszystko czczą i kochają przyrodzoną cerkiew prawosławną”. Prasa podała: „30.08.1900 r. Mikołaj II przybył pociągiem do Białej Podl. z wielkimi księżniczkami Olgą, Tatianą i Marią Mikołajewnymi i następcą tronu Michałem Aleksandrowiczem. Gości powitał na dworcu generał gubernator warszawski Imeretyński, gubernator siedlecki Subotkin i wicegubernator Nikołajew. O 9.20 orszak zatrzymał się koło mostu przed klasztorem w Leśnej Podlaskiej. Tutaj JCM raczył przyjąć deputowanych gmin i ludności miejscowej. Przy bramie klasztoru JCM powitały mniszki z przełożoną Katarzyną”. Przecież klasztor w Leśnej Podlaskiej, zabrany katolikom 20 lat wcześniej, nie był odwiecznie rosyjski. Jeśli cara witali tylko urzędnicy i prawosławni, a ludności unickiej nie dopuszczono, czy była to wiara bez przeszkód? Po co car ofiarował hojny datek klasztorowi, gdy tyle potrzeb było w Rosji? H. Sienkiewicz pisał do ks. Uchtomskiego: „Głód sroży się w waszych prowincjach, a dzieci waszych włościan mrą z braku pożywienia i ze szkorbutu (…). Dołączam od siebie 50 rb. z prośbą, by były użyte na ratunek ginących dzieci”.
Józef Geresz