Strajki szkolne w Siedlcach i Białej Podlaskiej
Uczniowie uzmysłowili sobie, że oni także muszą się uczyć religii po rosyjsku i zohydza się im wszystko co polskie. Np. język polski nazywano psim lub takim, który nadaje się tylko do obory. W końcu listopada 1901 r. w Siedlcach została rozrzucona odezwa wskazująca, że nauczanie religii winno się odbywać po polsku. Młodzież siedlecka zajęła tymczasem postawę wyczekującą, gdyż nie wiedziano, jak przeprowadzić akcję protestacyjną.
18 stycznia 1902 r. pojawiła się nowa odezwa, ale tym razem przybyli do Siedlec studenci z Warszawy, przedstawiciele młodzieży narodowej w celu porozumienia się z tajnym Kołem Samokształceniowym zwanym X, działającym w gimnazjum siedleckim. Po naradach zdecydowano się przeprowadzić akcję protestacyjną na początku lutego. Rozpoczęła się ona 1 lutego 1902 r., o 8.00. Do klasy VII, gdzie odbywała się lekcja religii, wpadli uczniowie z klas VI i VIII i oświadczyli ks. prefektowi Dubiszewskiemu, że więcej religii z podręczników rosyjskich i w ogóle po rosyjsku uczyć się nie będą. Na wszczęty alarm przybyli inspektor Liwotow i dyrektor gimnazjum Zaustińskij i zaczęli pytać, o co chodzi. Jeden z uczniów – Stefan Hejdukiewicz wytłumaczył im, że wszyscy chcą nauczania religii po polsku. Zaustińskij powiedział, że to nie od niego zależy, prosił o spokój i rozejście się do swoich klas. Ks. Dubiszewski stał bezradny i wystraszony, a uczniowie byli rozpłomienieni, gotowi na wszystko. Po wyjściu dyrektora i inspektora w ciągu 10 min podarto rosyjskie podręczniki i aby nie odbywały się lekcje, wybito szyby w klasie i zburzono mocno zmurszałą katedrę nauczycielską. O 9.00 rozpoczęły się normalne lekcje w salach, gdzie okna były całe. Jednak lekcji religii już nie było, gdyż ks. Dubiszewski zastosował się do wskazówek organizatorów akcji. Przez kilka dni wchodził on do klas tylko z inspektorem Liwotowem. Gdy uczniowie oświadczali, że po rosyjsku uczyć się nie będą, obaj wychodzili z sali. Po złożeniu przez inne klasy takich oświadczeń, zjechał do Siedlec z Warszawy na śledztwo inspektor Warszawskiego Okręgu Szkolnego. Na pytanie, kto rozbijał szyby, uczniowie odpowiadali: „nie wiem, ja nie rozbijałem, żądam nauczania religii po polsku”. Po przeprowadzeniu śledztwa wydalono 29 uczniów ze szkoły, głównie z klasy VII, na jeden rok, co miało znaczyć że względnie po roku mogą być przyjęci do gimnazjum.
W dniu ogłoszenia wyroku w sprawie uczniów gimnazjum męskiego zaprotestowały przeciwko nauczaniu religii w języku rosyjskim także uczennice żeńskiego gimnazjum w Siedlcach. Również i tam porzucono i podarto rosyjskie podręczniki. Uczennice twardo oświadczyły dyrektorowi, że żądają nauczania religii po polsku. Władze szkolne zastosowały represje. Dyrektor wzywał uczniów, żądając oświadczeń, że będą się stosować do wszystkich przepisów szkolnych. Gdy wychowankowie nie ustępowali, wydalono ze szkoły 202 uczniów. Pod wpływem starań wszczętych przez społeczeństwo siedleckie pozwolono po pewnym czasie przyjąć wydalonych, ale pozostawiono w mocy wyrok nieprzyjęcia 29 uczniów uznanych za prowodyrów i niektórzy nie mieli prawa wstąpić do gimnazjum siedleckiego. Dotyczyło to czterech uczniów z VIII klasy.
Jeden z uczniów – Robert Rozpędzichowski, mimo że był ewangelikiem i na katolickie lekcje religii nie musiał uczęszczać, solidaryzował się z resztą kolegów. Sam dobrowolnie wystąpił z gimnazjum i pojechał zdawać maturę do Ufy.
Pod wpływem wypadków w Siedlcach szykowała się do protestu młodzież w Białej Podlaskiej, ale wydarzenia przybrały tam inny charakter. Początkowo również zniszczono rosyjskie podręczniki. Na wieść o wybuchu strajku w Siedlcach i przygotowaniach do jego proklamacji w Białej, prefekt tamtejszego gimnazjum ks. Ludwik Górniak nie pojawił się w szkole – rzekomo wyjechał do Warszawy, ale tak naprawdę był w swoim mieszkaniu. 31 uczniów, poczynając od klasy IV, zgłosiło się jako ochotnicy do niedopuszczenia prefekta do wykładu religii po rosyjsku. Ponieważ stan umysłów uczniów wskazywał na ogromne podniecenie, do Białej sprowadzono kilkudziesięciu członków tajnej policji, aby powstrzymać dalsze zebrania uczniowskie. Jednym z najbardziej aktywnych uczniów w tej akcji protestacyjnej był pochodzący spod Łukowa Adam Lewicki. Właściciel stancji, na której mieszkał Adam, zaniepokojony jego postawą, wezwał jego ojca – Stanisława Lewickiego sędziego gminnego w Łukowie, właściciela majątku Ławki. Po rozmowach z uczniami i ks. Górniakiem poparł on działania uczniów, ale zaproponował, aby do tej akcji włączyć rodziców. Uczniowie to zaakceptowali. Na spotkaniu sędziego z 12 delegatami młodzieży postanowiono, aby kierownictwo rozpoczętego strajku uczniów przejęli rodzice. Na ogólnym zebraniu delegatów młodzieży i rodziców zapadła decyzja, iż rodzice rozpoczną starania, aby drogą legalną uzyskać oficjalne zezwolenie władz na wykłady religii w języku polskim. Rodzice pod przewodnictwem sędziego Lewickiego zredagowali podanie do cara Mikołaja II z prośbą o przywrócenie wykładów religii po polsku. Ks. L. Górniak wysłał do biskupa F. Jaczewskiego swego wikariusza, który poinformował go o treści akcji protestacyjnej. Biskup solidarnie nie wyznaczył prefektów do szkół i wykłady religii zawieszono. Tymczasem rodzice postanowili sami dostarczyć podanie wprost do Petersburga. Mieli je zawieźć S. Lewicki i Karol Karpiński właściciel majątku Kołczyn.
Józef Geresz