Szlachetny czas dawania
Od wejścia aż kręci się w nosie od zapachów: świerku, duszonej kapusty z grzybami, pomarańczy… Nie ma mowy - muszę zajrzeć do jadalni. Jedno spojrzenie ściąga mnie na ziemię - to tutaj, przy okazałym stole, a nie w magazynie - jak to sobie wyobrażałam - trwa finałowa krzątanina ludzi zaangażowanych w Szlachetną paczkę.
– Finał spina niczym klamra pracę naszej drużyny, dlatego na jednym ze spotkań padła propozycja, by w jego trakcie było bardzo rodzinnie i bardzo świątecznie – tłumaczy s. Anna Krzyżykowska ze Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek św. Pawła od Krzyża, sięgając po telefon, który nagle się rozdzwonił. Na dworze plucha, a tutaj – święta. Przy wejściu króluje choinka, w oknach stroiki i dużo świateł – wystrój zwiastuje nadejście najjaśniejszych dni w roku. Postny bigos i pierogi z grzybami nie tylko wnoszą posmak świąt, ale też posilą ludzi, przed którymi dwa intensywne dni.
Jak w zegarku
Na finiszu akcji liczy się przede wszystkim logistyka. Część paczek, zgromadzona już wcześniej w magazynie – taką funkcję pełni garaż – czeka na rozwiezienie. Część upominków dowożą darczyńcy na bieżąco. Każdy prezent zapakowany w pudełko opatrzone kodem rodziny trzeba przenieść do samochodu, przewieźć i dostarczyć adresatom. Jest ich niemało – od 15 do 40 na rodzinę. Te o większych gabarytach – meble, lodówki itd. ...
Monika Lipińska