Historia
Wyniki misji ks. Urbana i podanie rodziców do kuratora

Wyniki misji ks. Urbana i podanie rodziców do kuratora

3 sierpnia 1902 r. tajny misjonarz jezuicki ks. J. Urban pojechał z Komarna do Janowa Podlaskiego na nabożeństwo, chcąc zarazem zorientować się, jaka jest sytuacja wiernych w tym ośrodku powiatowym.

Stwierdził, że miasteczko jest nędzne i brudne. Być może ze względów bezpieczeństwa nie spotkał się z proboszczem z Janowa - ks. Szynkarskim, wspomagającym unitów, ale pozostawił dokładny opis sytuacji religijnej w dawnej stolicy diecezji. Zapisał: Gospodarka rosyjska skasowała diecezję, kościół katedralny zamieniając na parafialny, cerkiew unicką do szczętu zniosła, a z kościoła dominikańskiego uczyniła cerkiew prawosławną, nie tylko wewnątrz przystrajając ją po swojemu, ale i zewnątrz na szczycie i dachu przylepiając charakterystyczne bizantyjsko-ruskie kopuły.

Gmach seminaryjny przytykający do katedry, w części obrócono na biura zarządu powiatowego, w części zaś pustkami pozostawiono. Obecnie liczy Janów tylko dwóch księży, którzy obsłużyć muszą i inne przyłączone do Janowa parafie. Nadto wikary nie zawsze bywa w Janowie. Byłem [w dawnej katedrze – JG] na sumie, kazaniu i różańcu śpiewanym przed sumą. Nabożeństwo odprawia się poważnie, ludowy śpiew różańca odznacza się zgodnością głosów i piękną wymową polszczyzny; podczas sumy śpiew liturgiczny łaciński (…). W katedrze przechowują się na ołtarzu relikwie Św. Wiktora (…). Poleciłem temu św. męczennikowi i patronowi tej okolicy całą swoją pracę, prosząc o opiekę i ostateczne zwycięstwo nad potęgami ciemności. Opuściwszy katedrę stanąłem, jak w Parczewie, przed cerkwią w chwili ukończenia w niej «obiedni». Pomimo że Janów jako miasto powiatowe, liczy wielu urzędników prawosławnych, a w dodatku, jak opiewają rosyjskie źródła, znajduje się na «rdzennie ruskiej i prawosławnej ziemi» – przerażającą (…) pustką świeci ten «Chram Boży». Nie więcej jak 25-30 osób było na nabożeństwie.

Dodajmy, że według oficjalnych statystyk miasto liczyło ok. 4 tys. mieszkańców, z czego połowa to Żydzi. Katolików było ok. 30%, prawosławnych rzekomo ok. 16% (trzy lata później prawosławnych wykazano tylko 1,2%).

Po drodze misjonarz przejeżdżał przez wieś Hrud, słynną z oporu unitów, który miała miejsce 25 lat wcześniej. Kilka osób padło mu tutaj do nóg, aby nie pomijał ich miejscowości. Twierdziły one, że we wsi jest ok. 200 osób niechrzczonych lub z chrztem wątpliwym. Ks. Urban realizował jednak swój plan i obiecał, że odwiedzi ich innym razem. W Ciciborze pod okiem popa i diaka tajna misja się udała. Ksiądz spowiadał tutaj w stodole. Część gospodarzy nie mogła załatwić sprawy w powiecie, gdyż odesłano ich z powrotem, jako że nie chcieli złożyć przysięgi wobec popa. Następnie misjonarz przez Łomazy udał się do Kopytnika. W Łomazach kościół łaciński był zamknięty, istniała tylko cerkiew prawosławna. Kolejnym etapem była Dubica. Tutaj wybuchła nieuzasadniona panika, którą udało się opanować. W Łyniewie misjonarz zatrzymał się w leśniczówce. Zwieziono mnóstwo dzieci do chrztu, które zaczęły płakać tak głośno, iż obawiano się dekonspiracji, ale ulewny deszcz w towarzystwie grzmotów i błyskawic wszystko zagłuszył.

10 sierpnia misjonarz zarządził tajny odpust w Worońcu k. Wisek. Tu uczył starszą kobietę, jak powinna udzielać chrztu świętego, bo czyniła to w imię św. Jana. O Walinnej zapisał, że mogła rywalizować z wsią Dawidy swoją uczciwością i pobożnością. Tutaj przywieziono do chrztu nawet dzieci z Żelizny. 12 sierpnia misjonarz przybył do Derewicznej, gdzie przyjął na łono katolicyzmu 21-letniego młodzieńca, którego rodzice byli prawosławni. 14 sierpnia był ponownie w Kostrach. W lesie pod wsią spotkał się z księżną Czetwertyńską z Milanowa. Opowiadała mu, ile zachodu i starań u rządu kosztowało ją otwarcie prywatnego szpitala i utrzymanie własnej obsługi, zamiast narzucanych przez rząd sióstr Czerwonego Krzyża. 15 sierpnia ks. Urban odprawił w Kostrach pożegnalną Mszę św. i odjechał wraz z br. Marianem na stację kolejową w Milanowie. Spotkali strażnika, ale nie dali mu poznać, z kim ma do czynienia. W pociągu ks. Urban przeanalizował swoją pracę. Plon jej był obfity. W sumie odwiedził 18 miejscowości, wysłuchał 723 spowiedzi i udzielił rozgrzeszenia, rozdał 604 komunie św., ochrzcił 225 osób, bierzmował 328 i do tercjarstwa przyjął 115 osób.

Tymczasem w Białej Podlaskiej 25 rodziców uczniów tamtejszego gimnazjum zredagowało i podpisało podanie do kuratora Warszawskiego Okręgu Szkolnego Aleksandra Szwarca o przywrócenie nauki religii w języku polskim. Osobiście wręczył to podanie sędzia gminny powiatu łukowskiego, właściciel majątku Ławki Stanisław Lewicki, ojciec ucznia Adama. Kurator najpierw oponował i udowadniał, że władzom chodzi o wzmocnienie języka rosyjskiego w Królestwie Polskim. Gdy jednak Lewicki stwierdził, że Słowianom nie wypada tego robić, co czynią Niemcy w zaborze pruskim we Wrześni, złagodniał i przyjął podanie. Czując, że kurator zasięgnie opinii w tej sprawie władzy szkolnej w Białej, S. Lewicki pojechał do gimnazjum bialskiego, by uprzedzić dyrektora Solskiego. Po dłuższej z nim rozmowie i oczekiwaniu Solski dał się przekonać, że jego dotychczasowe wysiłki rusyfikacyjne nie przyniosły rezultatów i obiecał poprzeć żądania rodziców. Teraz sprawa znalazła się w gestii urzędników ministerstwa w Petersburgu. Ministerstwo Oświaty zażądało opinii generał gubernatora warszawskiego Michaiła Czertkowa w terminie do marca 1903 r. Czertkow był za wprowadzeniem zmiany, ale dopiero po roku i żądał najpierw zaprzestania oporu bp. Jaczewskiego. Rodzice na czele z Lewickim postanowili uprzedzić negatywną opinię generał gubernatora i przygotować podanie wprost do cara Mikołaja II.

Józef Geresz