Wieś Zaczopki 29 lat po męczeństwie. Tajny chrzest oczami dzieci
Zapewne dlatego nie powleczono go na Sybir, że figurował jako katolik łacinnik, chyba jako jeden z nielicznych w swojej prawosławnej wsi. Sława jego wiązała się z tym, że zaczął organizować Kółka Żywego Różańca. Nie dopuszczał do nich jednak dwulicowców, którzy chcąc służyć i papieżowi, i carowi, posyłali dzieci do szkół cerkiewnych.
Doprowadził do tego, że dziewczęta z parafii chłopkowskiej zwróciły popu prawosławne katechizmy i po kryjomu przystąpiły do kółka różańcowego. Zainteresował się nim oberprokurator św. Synodu Petersburskiego K. Pobiedonoscew. W swoim sprawozdaniu do cara z roku 1897 bił na alarm, że „dzięki” takim agitatorom katolickim jak Korniluk w Chełmszczyźnie jest 83 tys. „upornych” i 9 tys. „częściowo upornych”, którzy nie chrzczą dzieci, nie żenią się i powodują „upadek prawideł krwi prawosławnej”.
Ks. J. Urban zapisał o Korniluku: „Dziś go poznałem i przekonałem się z rozmowy, że to człowiek wielkich zalet i bardzo przydatnym być może dla sprawy katolickiej”. Jeszcze tego samego dnia misjonarz spotkał się z proboszczem kościoła katolickiego z Górek ks. Kazimierzem Szulcem, który poinformował go o śmierci papieża Leona XIII i chciał go zaprotegować hr. Plater z Hruszniewa, jednak misjonarz odmówił. Ks. Urban przedstawił w swym pamiętniku ks. Szulca jako bojaźliwego i bardzo ostrożnego, który nie chciał wspomagać unitów w obawie, aby władze rosyjskie nie zamknęły kościoła w Górkach. Ks. Szulc bardzo bał się popa z Chłopkowa Wiktora Jaworskiego. Był to syn katolika łacinnika i matki unitki, który gdy poszedł do rządowych szkół, całkowicie się zrusyfikował, i teraz jako duchowny prawosławny zaprzysiągł, że nie spocznie, aż kościół w Górkach stanie się cerkwią prawosławną. Jaworski nie tylko pisał donosy na ks. Szulca, ale (o czym misjonarz nie wiedział) donosił naczelnikowi żandarmerii siedleckiej, że wśród włościan wsi Litewniki „żyje buntowniczy duch i silnie wierzą oni w możliwość przywrócenia Polski jako państwowej całości i czekają tylko na powód do wywołania powstania, które da im wolność wyznawania wiary katolickiej”. Wydaje się, że misjonarz w swym pamiętniku zbyt surowo ocenił ks. Szulca, gdyż w ciągu kilku lat pasterz ten był aż 13 razy oskarżany przez władze rosyjskie za pomoc byłym unitom.
Ks. Urban odwiedził nie tylko Meszki, ale i wieś Falatycze, która w całości przeszła na prawosławie i dopiero w okresie tzw. roku świętego zwróciła się ku katolicyzmowi. Razem w obu tych wsiach wyspowiadało się i przystąpiło do komunii przeszło 100 osób.
Jeśli chodzi o Litewniki, to żywą wiarę okazywały wyraźnie tylko Litewniki Nowe, a w Starych było sporo odstępców.
Z Litewnik misjonarz udał się do Zaczopek i po drodze spotkał się w Janowie z nowym proboszczem – ks. Bolesławem Stypułkowskim. O Zaczopkach tak zapisał: „Pomimo krwawej łaźni i licznych kontrybucji nie znalazł się w tej wsi żaden odstępca. Grupa wiosek k. Zaczopek stanowi okolicę bardzo stałą w wierze świętej, dużo w tej mierze po Bogu zawdzięczają bogatemu Pikule z Derła i niejakiemu Teodorowi”. Wydaje się, że misjonarz, pisząc po 20 latach swój pamiętnik, nie zdołał dostatecznie uwypuklić pewnych osób, a nawet je pomylił. Paweł Pikuła po siedmiu latach wrócił z Syberii i teraz mniej się angażował, ale druga wymieniona przez Urbana osoba to nie Teodor, lecz Teodora.
Z Zaczopek pochodzili męczennicy pratulińscy: Konstanty Łukaszuk, Anicet Gryciuk, Onufry Wasyluk, Filip Kiryluk, Łukasz i Konstanty Bojko; ich krwawa ofiara nie poszła na marne, lecz oddziałała na współmieszkańców. Znaczne zasługi w upowszechnianiu świadomości o nich miała także właśnie Teodora. Była córką poległego z krzyżem w ręku w Pratulinie Daniela Karmasza z Łęgów. Po jakimś czasie po tragedii wraz z matką miała widzenie swego ojca w wielkiej jasności. Daniel miał wtedy powiedzieć zrozpaczonej żonie, której zabrano ostatnią krowę, a carski policjant kopnął ją w twarz i wybił trzy zęby: „Nie martw się, ja ci pomogę, ja jestem u takiego Pana, co trzyma cały świat w dłoni”. To właśnie Teodora, która całowała zlany krwią jej ojca krzyż pratuliński (przechowywano go w tajemnicy) i opowiadała o swym widzeniu ludziom, bardzo przyczyniła się do umocnienia wiary. Zaczopianie po bohatersku zachowali się w czasie spisu w 1897 r. (aresztowano wtedy ponad 80 osób) i nie dali się omamić władzom, że kto pójdzie do spowiedzi do popa, tego zwolnią z więzienia. Ks. Urban ochrzcił w Zaczopkach przeszło 130 dzieci i był pod wrażeniem mieszkańców, którzy towarzyszyli misjonarzowi z zapalonymi świecami i bez lęku śpiewali publicznie pieśni religijne, gdy szedł do chorej z wiatykiem.
Z Zaczopek na zaproszenie gospodarza Kaliszuka misjonarz pojechał do Starzynki, gdzie ochrzcił 35 dzieci i odprawił Mszę św. za zmarłego papieża Leona XIII. Tak o swym chrzcie wspominał później Izydor Androsiuk z Nepli: „Byłem chrzczony tajnie w stodole u młynarza Józefa Kaliszuka. Chrzcił ks. misjonarz. Ojciec chrzestny J. Kaliszuk opowiadał później, że przy chrzcie wołałem: du… du…”. Matką chrzestną była A. Semczuk z Łobaczewa.
Ze Starzynki ks. Urban udał się do Kuzawki, gdzie również spowiadał i chrzcił dzieci. Tak o tym wspominała później Helena Semeniuk: „U Tomasza Stefaniuka był jakiś człowiek, mówiono mi, że to doktor. Na stole stał krzyż i dwie świece. Okna były zasłonione. Człowiek ten polał mi głowę wodą i dał do ust trochę soli. Pytam potem mamy: «Po co mi doktor zlewał głowę wodą?». «Żeby cię głowa nie bolała». «A po co włożył mi do buzi sól?». «Żeby cię zęby nie bolały». Zagrożono mi, że jak powiem o doktorze, zabiją mi ojca albo matkę. Tak się bałam, że z miesiąc nie wychodziłam na drogę, żeby się przed dziećmi nie wygadać. Dopiero później dowiedziałam się i zrozumiałam, co to był za doktor”.
Józef Geresz