To tylko zwierzę…
Suka z małymi szczeniętami przywiązana do drzewa w lesie, skatowane konie, zakopywane żywcem zwierzęta, wyrzucone do lasu małe kocięta, pies przywiązany do zderzaka samochodu i ciągnięty na pełnej prędkości po asfalcie - nie ma dnia, by media nie przynosiły kolejnych informacji o ludzkim okrucieństwie...
Normą jest, że po świętach („nietrafione” żywe prezenty) czy też przed wakacjami na obwodnicach miast zatrzymują się auta (nie patologia! – marki wskazują raczej na zamożnych ludzi), po czym wyrzucany jest kot, pies. Bo to kłopot. Bo co z nim zrobić, skoro z czasem okazało się, że zwierzę równa się obowiązek? Nie ma chętnych, by wyprowadzać na spacer pupila, albo wczasy już zostały zaplanowane i nie ma komu oddać go na przechowanie. Chwila wstydu, a potem problem z głowy. Doprawdy? A sumienie? Sumienie można zagłuszyć.
Nie pasuje tu termin „zezwierzęcenie”, ponieważ zwierzęta nie zabijają dla przyjemności, psychopatycznie rozumianej frajdy. Człowiek – tak…
Ludzie mówią: to tylko zwierzę. Partykuła „tylko” sugeruje, że pies nie czuje bólu, nie boi się, można traktować go jak zabawkę, wyrzucić, gdy się znudzi. Co prawda kodeks karny przewiduje kary za znęcanie się nad zwierzętami, ale trudno to udowodnić, podobnie jak trudno znaleźć właściciela wyrzuconych bądź skatowanych psów czy kotów.
Serce jest jedno
W każdej relacji z ujawnionego kolejnego ludzkiego bestialstwa pojawia się pytanie: „dlaczego?”. Odpowiedź nie jest trudna. ...
Ks. Paweł Siedlanowski