Wołanie o sprawiedliwość

Naród, który zapomina o swojej przeszłości, ryzykuje powtórzeniem jej w przyszłości. Wierzę, że pokazując patologię, w jakiś sposób piętnując ją, zwiększam szansę na to, by podobne sytuacje nie miały nigdy więcej miejsca - powiedział Wojciech Sumliński podczas spotkania autorskiego.

Dziennikarz śledczy przyjechał 11 stycznia do Siedlec na zaproszenie stowarzyszenia Ruch Kontroli Wyborów. Na gościa w sali wielofunkcyjnej przy parafii św. Józefa czekało kilkuset czytelników. - Jest pan bohaterem narodowym - usłyszał od jednego z nich.

Podczas spotkania W. Sumliński promował dwie najnowsze publikacje „Oficer” i „Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera”. – Nie piszę książek ukazujących wynaturzenia III RP po to, żeby pokazywać patologię dla samej patologii. Chodzi mi o coś całkowicie przeciwnego. Naród, który zapomina o swojej przeszłości, ryzykuje powtórzeniem jej w przyszłości. Wierzę, że pokazując patologię, w jakiś sposób piętnując ją, zwiększam szansę na to, by podobne sytuacje nie miały więcej miejsca; żeby tacy politycy, jak Bronisław Komorowski, Donald Tusk czy Waldemar Pawlak albo takie działania jak fundacji Pro Civili nie miały nigdy racji bytu. Może to jest naiwne, ale chcę w to wierzyć – przyznał autor.

Nieudana prowokacja

Książkę „Oficer” dziennikarz napisał razem z Tomaszem Budzyńskim, byłym oficerem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. – Budzyńskiego poznałem w 2005 r. Pomagał mi w wyjaśnianiu sprawy śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Utrzymywaliśmy kontakt przez kilka lat – wspominał W. Sumliński. W kwietniu 2008 r. Budzyński podczas spotkania z dziennikarzem wypowiedział tajemnicze słowa: „Jeśli masz niezałatwione sprawy, to je załatw”. – O tym, co miał na myśli, dowiedziałem się kilkanaście dni później, 13 maja, kiedy zostałem zakuty w kajdanki i przekonałem się, jak w Polsce staje się przestępcą. Z Wojciecha Sumlińskiego zostałem Wojciechem S. Wiele mediów uznało a priori moją winę, nie patrząc na to, jakie są fakty. ...

HAH