Kolejna podróż misjonarza Kraupy
Ks. Antoni Kotyłło tak relacjonował jego przebieg: Rezultat wielki misji, bo ochrzciłem ok. 100 dzieci, wyspowiadałem paręset osób, ślubów było 17, przyjąłem wielu do bractw i tercjarstwa, powiedziałem kilka nauk, rozdałem wiele dewocjonaliów i książeczek. Uczestnicy złożyli przysięgę sekretu i wytrwałości. Ja byłem przebrany za studenta. Las był obstawiony przez nasze straże. W tych wielkich lasach czułem się spokojnym. Przywiózł mnie i odwiózł Prokopiuk.
7 sierpnia 1904 r. przybył znowu z misją na południowe Podlasie tajny jezuicki misjonarz ks. Apoloniusz Kraupa, który pracę rozpoczął od Brześcia Litewskiego. W Brześciu dołączył do niego br. Marian (Buczniewicz). Furmanką przez Terespol udali się na kolonię unity Stefana Tomaszuka między Łobaczewem a Lechutami. Ks. Kraupa ochrzcił tam kilkoro dzieci i poszedł na strych, by odpocząć. Rodzina Tomaszuka u której się zatrzymał, przyjmowała już kiedyś misjonarzy: Bröera, Frankego i Markefkę.
8 sierpnia ks. Kraupa podążył do Samowicz, poświęciwszy uprzednio okazały krzyż, który postawił Tomaszuk. W Samowiczach misjonarz ochrzcił 80 osób (poczynając od niemowląt, na 20-latkach kończąc), wyspowiadał 26 osób, pobłogosławił dwa małżeństwa i odprawił Mszę św. 9 sierpnia o 4.00 rano podążył piechotą do pobliskiej wsi Kuzawki. Po południu wyspowiadał 92 osoby, a o 22.00 ochrzcił 50 dzieci i przyjął do Kościoła dwie rodziny prawosławne (wśród nich był mężczyzna, który rok wcześniej chciał porwać ks. Urbana i wydać go władzom). Poza tym wybierzmował cztery osoby i przyjął do tercjarstwa św. Franciszka 19 tercjarzy. W środę 10 sierpnia, przed 4.00 z rana, misjonarz z br. Marianem przybył do Derła. Przedpołudnie przespał w stodole, następnie spowiadał dziatwę przystępującą po raz pierwszy do Komunii św. W tej wsi spotkał kilku unitów, którzy przed 30 laty bronili cerkwi w Pratulinie. Zapisał, że część obrońców zmarła na wygnaniu, a cerkiew pratulińską z ziemią zrównano, zaś obok miejsca, gdzie stała, rośnie jeszcze stara wierzba, na której według przekazów można dostrzec ślady kul, „które miały zanieść carską wiarę w serca unickie”. W Derle ochrzcił 90 dzieci, wyspowiadał 52 osoby, przyjął dziewięcioro tercjarzy i wybierzmował 12 osób. Potem udzielił ostatniej posługi konającej staruszce na drugim końcu wsi i ukrył się przed żandarmem, który przyjechał do sołtysa. Następnie na prośbę wdowy po Mateuszu Łukaszuku z Zaczopek, który kiedyś był z ks. Szaflarskim więziony w cytadeli i razem z Józefem Grużewskim wywieziony w głąb Rosji, miał udać się do Zaczopek, aby ochrzcić bliźnięta, wnuczęta tej wdowy. Doniesiono mu także, że oczekuje go tam także mnóstwo ludzi w wieku poborowym, którzy spodziewali się powołania na wojnę rosyjsko-japońską i pragnęli się wyspowiadać.
W czwartek, 11 sierpnia, ks. Kraupa przybył do Zaczopek i przyjmował początkowo do spowiedzi tylko tych, którzy spodziewali się powołania do wojska. Okazało się jednak, że było sporo dzieci do I Komunii św., ale również i takich unitów, którzy nie korzystali dotąd z posług religijnych, czekając, że unia będzie przywrócona. W sumie wyspowiadał 194 osoby, ochrzcił 38 dzieci, przyjął do tercjarstwa 35 mężczyzn i wybierzmował 28 osób.
W piątek, 12 sierpnia, dwoma furmankami udano się do Mokran. Najpierw misjonarz odwiedził Mokrany Nowe k. Krzyczewa. Tu po południu wyspowiadał 97 osób, m.in. trzy osoby, które nie korzystały z tego sakramentu od 30-40 lat. Zaledwie ochrzcił 52 dzieci (drugie tyle czekało na swoją kolej), nagle dano znać, że jadą strażnicy z Krzyczewa. Okazało się, że nasłał ich pop krzyczewski. Księdza natychmiast poprowadzono do chaty życzliwego unitom prawosławnego. Strażnicy, nie zastawszy sołtysa, kazali szukać jego zastępcy. Razem z nim udali się do domu, gdzie przedtem przebywał ks. Kraupa. Nic nie znalazłszy, zrobili rewizję w stodole i tu strażnik zarekwirował walizkę księdza. Prawdziwe aparaty mszalne leżały jednak na zbożu w komórce obok. Strażnik zadowolony zamknął stodołę na klucz i udał się do mieszkania. Kilku chłopców z Mokran zrobiło w nocy podkop pod zamkniętą stodołę i wydobyli utensylia mszalne. W tym czasie rozpoczęła się w chacie bitwa o walizkę, którą dwóch śmiałków chciało odebrać strażnikowi. Udało się ja wyrwać, ale na dworze wpadła znowu w ręce drugiego strażnika.
Obaj policjanci szybko odjechali z tą zdobyczą do Krzyczewa i w ten sposób walizka, w której były stanowiące alibi księdza narzędzia hydrauliczne i papiery mistrzowskie, dostała się w ręce krzyczewskiego popa. Korzystając z zamieszania, misjonarze udali się piechotą do wsi Starzynki, odległej o 3 km. Aby się do niej dostać, musieli się przeprawić się wpław przez wodę. O świcie przyniesiono uratowany podkopem sprzęt liturgiczny i ranek 13 sierpnia rozpoczął się w Starzynce Mszą św. Po potrzebne wino posłano do dworu do Nepli, którego właścicielka, wdowa po gen. Kierbedziu, słynnym budowniczym mostów, sprzyjała unitom i ratowała ich jak mogła. M.in. własnym kosztem utrzymywała akuszerkę, która spełniając swą funkcję, przy tym chrzciła dzieci unitów. Natomiast córka generała Zofia Dymszowa założyła w 1903 r. w Neplach ochronkę dla dzieci, w rzeczywistości tajną szkołę polską. Wszystkie książki, zeszyty ołówki, włóczkę do roboty dla dziewcząt i utrzymanie dla nauczycielki fundowała dziedziczka. Uczennice gotowały obiad same. W tej ochronce uczono czytać, pisać, i rachować po polsku.
Dziedziczka ostrzegła ks. Kraupę o niebezpieczeństwie i radziła mu natychmiastowy wyjazd ze Starzynki, ks. jednak pozostał jeszcze jeden dzień, gdyż udało mu się nawrócić ostatniego prawosławnego w tej wsi, o którego włączenie do Kościoła prosili wszyscy mieszkańcy.
Józef Geresz