A dziki grasują nadal
Umowy z kołami zawarte były dziesięć lat temu. Ich termin kończy się w kwietniu. - W sejmie prowadzone są jednak prace nad nowelizacją ustawy o prawie łowieckim i prawdopodobnie okres dzierżawy obwodów z mocy prawa przedłuży się o kolejny rok. Uznałem, że dłużej nie mogę czekać i wypowiedziałem je już teraz. Powód jest jeden: koła nie wywiązywały się z wynikających z umów obowiązków - tłumaczy starosta.
Podkreśla, że zanim podjął taką decyzję, dokonał szczegółowej analizy realizacji planów łowieckich przez myśliwych i ocenił wszystkie skargi, jakie wpływały od rolników. Wystąpił też z prośbą do wszystkich wójtów z powiatu bialskiego, by opisali współpracę z kołami. Wielu włodarzy pisało o złych relacjach na linii myśliwi – rolnicy.
– Także sołtysi skarżyli się na poszczególne koła. Wiem, że wójtowie zapraszali ich przedstawicieli na posiedzenia komisji, ponieważ chcieli z nimi porozmawiać o problemach. W wielu przypadkach myśliwi nie odpowiadali na zaproszenia. Uważali, że sprawa nie istnieje. Jak widać, przesłanki do wypowiedzenia umów są jasne i czytelne – kwituje M. Filipiuk.
Więcej obcych niż swoich
Starosta zaznacza, że rolnicy najbardziej skarżą się na szkody łowieckie w uprawach rolnych. Gospodarze zgłaszają je do myśliwych i czekają na oszacowanie strat. Myśliwi muszą dokonać oględzin w przeciągu siedmiu dni.
– Niestety, nie wszystkie koła przestrzegają tego terminu. Myśliwi przyjeżdżają oglądać szkody czasami dopiero po miesiącu, ale zdarza się też, że w ogóle nie szacują zgłoszonych zniszczeń. Przez to ignorują swoje obowiązki. Rolnicy skarżą się także na wysokość odszkodowań. Te kwestie opierają się na zasadach negocjacyjnych. Trzeba powiedzieć, iż niektórzy myśliwi nie szanują pracy rolników. Problem dotyczy przede wszystkim kół spoza powiatu bialskiego. Dzisiaj na naszym terenie mamy 24 koła, które dzierżawią 33 obwody łowieckie; średnia powierzchnia jednego obwodu wynosi ok. 6,5 tys. ha. Proporcjonalnie aż 70% kół ma swoje siedziby poza powiatem. Natomiast myśliwi, którzy tutaj polują, mieszkają w odległych miejscowościach od dzierżawionych obszarów łowieckich. Te proporcje należy odwrócić. Warto, by większość stanowiły koła lokalne, resztę możemy udostępnić ludziom z zewnątrz – wyjaśnia starosta, zaznaczając, że miejscowi zazwyczaj sumiennie wykonują plany łowieckie i dobrze współpracują z rolnikami. – Jestem pełen uznania dla tych, które wywiązują się z umów i prowadzą odpowiednią gospodarkę – zaznacza M. Filipiuk.
Po stronie rolników
Groźba wypowiedzenia umów dotyczy kół „Szarak” z Lublina, „Diana” ze Stężycy i Bialskiego Towarzystwa Łowieckiego „Ponowa”. Starosta podkreśla, że może wycofać się z podjętej decyzji, ale pod pewnymi warunkami. – Poleciłem, by naprawili swoje błędy, wypłacili ludziom zaległe odszkodowania i pozawierali ugody z rolnikami, wójtami oraz z Izbą Rolniczą. Rozmawiałem też z łowczym okręgowym. Oczekuję od niego, by wystąpił do mnie z wnioskiem o dzierżawę obwodów dla innych kół. Jestem gotów podpisać z nimi umowy. Postawiłem jednak warunek: wydzierżawię je tylko kołom lokalnym. Podałem kilka przykładów tutejszych organizacji szczycących się pięknymi tradycjami, sumiennie wywiązujących się ze swoich obowiązków. Niektóre istnieją od 50, 60 lat – mówi starosta.
Koła, którym nie przedłużono umowy, mają prawo iść do sądu. Na razie nie wiemy, jakie decyzje podejmą. – Jestem gotów bronić racji przed sądem, jeśli będzie taka potrzeba. Staję po stronie rolników. Nie wolno ich traktować przedmiotowo. Potrzeba wzajemnego szacunku. Rolnicy przychodzili do mnie ze skargami na myśliwych. Uczestniczyli w sesjach rady powiatu. Mieliśmy też przedstawicieli z organizacji związkowych. Przed świętami dostałem od nich petycję z 320 podpisami w sprawie interwencji wobec kół łowieckich. Nie mogę tego bagatelizować. Jeżeli tyle ludzi mówi, że jest problem, to trzeba się tym zainteresować – podsumowuje M. Filipiuk.
Dziki grasują dalej
Na końcu wspomina o odstrzale dzików. W kołach, którym grozi wypowiedzenie umowy, sytuacja nie wygląda zadowalająco. W jednym z nich odstrzał wynosi tylko 26% zalecanej liczby. Na terenie powiatu bialskiego ciągle mamy problem z afrykańskim pomorem świń (ASF). – Praktycznie co drugi dzień otrzymuję informacje od powiatowego lekarza weterynarii o kolejnym zarażonym dziku. To ewidentny dowód na to, że las i te dzikie zwierzęta są rezerwuarem choroby. Nie wierzę w to, co mówią przedstawiciele niektórych kół, że na naszym terenie nie ma wielu dzików. To nieprawda. Jeśli zwierzęta wychodzą z lasu i niszczą uprawy, to znaczy, że jest ich za dużo. Gdyby ich ilość faktycznie się zmniejszyła, wówczas wystarczyłyby poletka zaporowe przygotowywane przez niektóre koła – twierdzi starosta. Zaznacza, że myśliwi z miejscowych kół mają zdecydowanie lepsze szanse na to, by odstrzelić więcej dzików niż ich koledzy spoza tutejszego terenu. Myśliwi z Warszawy czy Dęblina nie są tak dyspozycyjni, jak tutejsi. – Umowy dzierżawy ulegną rozwiązaniu z końcem kwietnia. Teraz trwa okres wypowiedzenia. Łowczy mają więc niewiele czasu na załatwienie spraw. Jeśli spełnią postawione im warunki, jestem w stanie wycofać się z wypowiedzeń – kończy M. Filipiuk.
AWAW