Komentarze
Ratuj duszę!

Ratuj duszę!

Po dziś dzień na skraju wielu miast i wiosek stoją przydrożne krzyże. Często pochodzą z początku XX w., są i starsze. Upamiętniają ofiary wojny, miały stanowić zaporę dla epidemii, które dziesiątkowały całe miejscowości. Niejednokrotnie znaczyły małe lokalne cmentarzyska, na których składano zmarłych na dżumę, cholerę czy tyfus.

Wielokrotnie na poprzecznej belce świętego znaku umieszczano napis: Ratuj duszę!. Dziś już zarosłe mchem, choć przecież nadal widoczne słowa, miały być przestrogą dla wtedy żyjących ludzi - swoistym memento mori! (pamiętaj, że umrzesz): aby pamiętali, iż życie, choćby najdłuższe, kiedyś się skończy i można będzie zabrać ze sobą tylko trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy.

Dla opuszczających rodzinny dom, często na zawsze, by nie zapomnieli, że największy kapitał, jaki ze sobą zabierają, to wiara w Boga…

„Prochem jesteś i w proch się obrócisz” – słowa, które usłyszeliśmy podczas liturgii Środy Popielcowej, to nie tylko przestroga, ostrzeżenie. Nie po to przybyliśmy tego dnia do kościoła, by szczyptą prochu zmaterializować swój lęk przed przemijaniem. Przyszliśmy po nadzieję. Obrzęd posypania głowy prochem to nie magia, celebrowanie smutku, ale znak naszego nawrócenia. Będzie miał sens tylko wtedy, jeśli pójdą za nim czyny. Gdyby prawda o ludzkim losie zamykała się w geście posypania głowy popiołem, istnienie człowieka nie miałoby sensu. Kościoły byłyby puste, Bóg niezrozumiały i okrutny, świat – nielogiczny. Szczypta prochu, jako synonim ludzkiego losu, ma sens tylko wtedy, gdy idzie za nią kolejna prawda: to proch ukształtowany przez Boga z wielkiej, nieskończonej miłości. Proch ożywiony „tchnieniem życia”, wypełniony wolnością i zdolnością miłowania, okupiony krwią krzyżowej drogi. Materia jest jedynie kształtem życia, ponieważ jego prawdziwy nurt ukrywa się pod powierzchnią.

Świat nie jest zły. „Widział Bóg, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31) – a jeżeli takim się stał, dokonało się to przez grzech, złe korzystanie z daru wolności przez człowieka. Wielki Post, w swoim bogactwie treści, przypomina też człowiekowi, że są granice, których nie wolno przekroczyć. Utracenie z oczu horyzontu, poddanie się pokusie gromadzenia, zdobywania za wszelką cenę i pokonywania kolejnych granic, bez liczenia się z Bogiem, skutkuje pustką, alienacją, bezsensem.

Tradycja Kościoła podsuwa nam na Wielki Post wypróbowane sposoby ułatwiające realizację planu wewnętrznego nawrócenia i powrotu do Boga. Są nimi: post, modlitwa, jałmużna – zdumiewająco proste praktyki pokutne, a zarazem bardzo skuteczne w walce z grzechem i bezczelnością zła. Ważne jest, aby dotknęły one głębi, nie były kolejnym prześlizgnięciem się po powierzchni, pozorem dobra, pokuty. Papież Leon XIII pisał: „Nie tyle uszczuplajmy nasze pożywienie, ale przede wszystkim powstrzymujmy się od grzechu”. Jan Chryzostom przypominał, że „prawdziwy post to powstrzymanie się od obrażania Boga”, spojrzenie na siebie i świat wokół zupełnie innymi oczami. Modlitwa wielkopostna ma swoje szczególnie wypróbowane formy, takie jak Droga krzyżowa czy Gorzkie żale. Trzeba też podkreślić rolę jałmużny. „Na naszej drodze znajdujemy się przed pokusą posiadania, chciwością pieniędzy, która usidla prymat Boga w naszym życiu. Żądza posiadania prowokuje przemoc, nadużycia władzy i śmierć; dlatego Kościół, szczególnie w czasie wielkopostnym, wzywa do praktykowania jałmużny, to znaczy zdolności do dzielenia się” – prosił Benedykt XVI.

Przed nami ważny czas. Nie zmarnujmy go.

Ks. Paweł Siedlanowski