Artysta, który rozgryza Podlasie
Wernisaż wystawy M. Falkiewicza miał miejsce 17 lutego. Witając przybyłych do Muzeum Regionalnego, zastępca dyrektora placówki Sławomir Kordaczuk krótko scharakteryzował artystę, którego płótna wielokrotnie gościły w siedleckim muzeum - zwykle na ekspozycjach zbiorowych. Tym razem tworzą one wystawę autorską. Składa się na nią 120 prac. Jej kuratorem jest Halina Budziszewska.
Wśród wyeksponowanych na wystawie prac – jak informuje nas folder muzealny – znajdują się obrazy olejne, akwarele i pastele, które powstały w różnych okresach twórczości malarza. Większość udostępnił na wystawę M. Falkiewicz z autorskiej galerii w Janowie Podlaskim, kilkanaście z nich wypożyczono z muzeów, które mogą poszczycić się posiadaniem jego dzieł w swoich zbiorach, i od prywatnych kolekcjonerów.
Okazja do wspomnień
Czy można obrazem opowiedzieć o miejscu, w którym – z wyboru! – człowiek związuje swoje życie? Z pewnością nie wszystko – tak jak pisarz nie jest w stanie zamknąć w swojej opowieści całokształtu opisywanej sytuacji czy postaci. Można jednak zachwycić odbiorcę swoim widzeniem tego kawałka świata, a odbiór wzmocnić sporą dawką własnych emocji. M. Falkiewicz – jak na ucznia prof. Michała Byliny i prof. Ludwika Maciąga przystało – czyni to w sposób mistrzowski.
Dominujące w pracach motywy można by – w mim odczuciu – odnieść do wspomnień z wakacji spędzonych u dziadków na wsi, pejzaży beztroskiego dzieciństwa i tego, co – widziane po raz pierwszy – pozostawiło w pamięci niezatarty ślad. Wpisują się w ten świat wiejskie zagrody, ukwiecone ogródki i otwierające oczy na świat dalekie przestrzenie pól, drogi do nikąd, nadbużańskie łąki.
Wystarczy Falkiewicz
Na obrazach znajdziemy też sporo nawiązań do konkretnych miejsc; są tutaj jarmarki w Kazimierzu nad Wisłą i motywy z Janowa Podlaskiego. To, co łączy te prace, to harmonijne ujęcie tematu, tak charakterystyczne dla twórczości M. Falkiewicza. I jego dogłębna znajomość – warunkująca sugestywne jej zaprezentowanie. Obrazy pełne są życia; wnoszą je konie, tak umiejętnie podpatrywane przez ich miłośnika, mieszkańcy podwórka – kury czy stary kocur, trawiasta równina, na której rządzi wiatr. No i ludzie sportretowani takimi, jakimi są: o twarzach pomarszczonych czasem, rozmarzonym spojrzeniu albo dającej się wyczytać o oczach sile.
Czy można dodać coś więcej? Mam nadzieję, że nazwisko artysty wystarczy, by zachęcić do odwiedzenia Muzeum Regionalnego.
LA