Walczyły, kochały i umierały młodo
Dr Wiesław Charczuk, siedlecki historyk, regionalista i badacz dziejów najnowszych Polski, podkreśla, że te młode kobiety zapatrzone w najjaśniejsze ideały i cel, którym była walka o niepodległość, zdały egzamin z patriotyzmu celująco. - Dotarły do kresu swej drogi, do więziennej kraty lub kuli wystrzelonej przez ubecki pluton egzekucyjny lub będącego na jego usługach agenta.
Ramię w ramię z mężczyznami walczyły z narzuconym przez Sowietów reżimem komunistycznym. Te młode, dzielne kobiety walczyły, kochały i umierały zbyt młodo – dodaje historyk.
Nasz region ma swoje bohaterki, bez których zaangażowania i pomocy nie byłoby możliwe przetrwanie oddziałów podziemia antykomunistycznego do późnych lat 50 XX w.
„Mała Danka”
Jedną z nich była Danuta Osińska „Mała Danka” z Męczyna. Należała do AK, ale bez zaprzysiężenia. Po wkroczeniu Sowietów na teren powiatu siedleckiego w lipcu 1944 r. podjęła decyzję o wstąpienie w struktury podziemnej armii, przyjmując pseudonim Mała Danka. Należała do oddziału Wolność i Niezawisłość „Pogoń”, którym dowodził kpt. Henryk Hebda „Korwin”, który po ucieczce z rąk ubeków trafił w 1945 r. do domu Osińskich. Na jego rozkaz jeździła w teren, by rekrutować młodych chłopaków do oddziału „Pogoń”.
Gospodarstwo Osińskich było bazą, punktem kontaktowym oraz zapleczem aprowizacyjno-sanitarnym dla oddziału „Korwina”. Przychodzili tam żołnierze, m.in. słynny Władysław Łukasiuk „Młot”. 9 września 1946 r. Danka wraz z ojcem została aresztowana przez funkcjonariuszy UB z Sokołowa Podlaskiego i zabrana do Mokobód, a potem do budynku PUBP w Sokołowie Podlaskim. Zamknięto ją w pomieszczeniu sąsiadującym z salą tortur. Nocami słyszała krzyki przesłuchiwanych, widziała obrazki, które pozostały w jej pamięci do końca życia. Po kilku dniach Dankę przewieziono do Siedlec. W areszcie przy ul. Piłsudskiego 4 była przetrzymywana dwa miesiące. Przez ten czas była w celi zupełnie sama. Jedynym jej towarzyszem stał się szczur, którego karmiła okruchami chleba, jednocześnie mówiąc do niego, by nie popaść w obłęd. „Położyć się nie mogłam, gdyż polewali mnie wodą, więc trzymałam się krat i tak spałam na stojąco. Pół roku sama siedziałam i się nie myłam. Kawą tylko myłam oczy i ręce” – wspominała.
Następnie trafiła do tzw. czerwonego budynku przy Prusa 40 w Nowych Siedlcach, gdzie funkcjonowała siedziba Informacji Wojskowej. W trakcie konwoju żołnierze ostrzegali ją przed por. Mielczarkiem, który słynął z bicia i torturowania aresztowanych. Dankę zamknięto w jednej z komórek. Za pomocą gwoździa wyryła w cienkim murku otwory, dzięki czemu mogła nawiązać kontakt z innymi aresztowanymi. Wkrótce została wezwana na przesłuchanie. „Mielczarek był jeszcze gorszym oprawcą i sadystą od tego z UB. W czasie przesłuchania siedział za stołem i dał mi do trzymania coś takiego jak kierownica, ale mniejszego. Domyśliłam się, że to prąd. Posadził mnie na fotelu i przesłuchiwał. W pewnym momencie nacisnął coś nogą. Wtedy wyrzuciło mnie z fotela. Doskoczył do mnie, bo byłam w szoku, i zaczął bić gumową pałką po całym ciele. Nie patrzył nawet, gdzie uderza, tak był wściekły. I tak raził mnie prądem kilka razy. Któregoś razu upił się, przyszedł do mnie w nocy i tak mnie zbił deską, że miałam całe plecy i ramiona zakrwawione. Jak matka przyjechała z paczką, to jej powiedzieli, że takiej nie ma i jeszcze, że niepotrzebnie szuka córki, żeby trumnę, a nie paczkę szykowała”.
Z Siedlec D. Osińska została przewieziona do Lublina, do budynku IW przy ul. Piłsudskiego 1. W wyniku amnestii 11 marca 1947 r. została wypuszczona na wolność. Jednak nie cieszyła się nią długo. W nocy z 13 na 14 października 1947 r. ponownie trafiła do aresztu. Tym razem na warszawską Pragę. Dankę przesłuchiwał funkcjonariusz żydowskiego pochodzenia Bronisław Szczerbakowski, który próbował ją zgwałcić. Na początku stycznia 1948 r. została przeniesiona do więzienia przy ul. 11 listopada, zwanego „Toledo”. Za swoją antykomunistyczną postawę, opór na przesłuchaniach była kilkakrotnie skazywana na karę pobytu w karcerze. Sprawę Danki prowadził prokurator płk Eugeniusz Landsberg, który zarzucił jej antysemityzm. Za to i przynależność do organizacji podziemnej prokurator straszył ją karą śmierci. Na rozprawie zażądał dziesięciu lat. Taki też wyrok zapadł. Drugi sąd odbył się w październiku 1948 r. Karę zmniejszono do pięciu lat. Dankę przywieziono do podbydgoskiego Fordonu, gdzie zachorowała na gruźlicę. W styczniu 1953 r. została warunkowo zwolniona. Po wyjściu z więzienia wróciła do Męczyna, próbując ułożyć sobie życie. Zmarła w 2014 r.
„Blondynka”
Zofia Gągała „Blondynka” mieszkała w niewielkiej miejscowości koło Ryk. W chwili wybuchu II wojny światowej miała 14 lat. Działalność w strukturach konspiracyjnych rozpoczęła w ZWZ-AK, współpracowała z oddziałem Mariana Bernaciaka ps. Orlik. W jej mieszkaniu znajdowała się skrzynka kontaktowa i punkt kolportażu prasy. W grudniu 1944 r. została aresztowana za ukrywanie partyzanta. Na posterunku w Rykach brutalnie ją pobito. Oskarżono ją o przynależność do „nielegalnej organizacji WiN” oraz o to, że w jej domu znajdowała się skrzynka kontaktowa. 15 stycznia 1947 r. rozpoczął się proces. Zofia miała wtedy 22 lata. Skazano ją na dziesięć lat więzienia. Najpierw przebywała w Warszawie, a potem w bydgoskim Fordonie. Jej najbliżsi pisali do prezydenta Bolesława Bieruta o złagodzenie wyroku. Wnioski popierali mieszkańcy Oszczywilka, a nawet lokalny sekretarz PZPR. Bezskutecznie. Schorowana wyszła na wolność po pięciu latach – 19 grudnia 1951 r. Miała problem ze znalezieniem pracy, ciążył na niej bowiem cień „reakcyjnego bandyty”. W 1954 r. wyszła za mąż za Józefa Kępkę. Nigdy nie chciała rozmawiać o powojennych przeżyciach. W 1994 r. sąd uchylił wyrok z 1947 r. Z. Gągała zmarła w 2004 r.
„Roma”
Karolina Bielaszewska „Roma” pochodziła z Gardzienic w powiecie krasnostawskim. W 1923 r. poślubiła sierż. Stanisława Bielaszewskiego i zamieszkała w Łukowie. Wkrótce mąż został aresztowany przez Niemców i stracony w Lublinie za przynależność do AK. W maju 1945 r. Karolina rozpoczęła działalność w konspiracji antykomunistycznej. Jej mieszkanie stanowiło skrzynkę kontaktową WiN. Ona sama pomagała wdowom, których mężowie zostali zamordowani w czasie okupacji hitlerowskiej. 21 czerwca 1946 r. trafiła do aresztu PUBP w Białej Podlaskiej, następnie osadzono ją na Zamku w Lublinie. 17 grudnia 1946 r. „Roma” została skazana na pięć lat więzienia, gdzie zachorowała. Zwolniono ją na mocy amnestii 9 marca 1947 r. Zamieszkała w Janowie Podlaskim, a w 1954 r. przeniosła się do Łukowa. W ramach represji jej syn został aresztowany przez UB na dziesięć lat więzienia. Zmarła 7 września 1983 r., nie doczekawszy unieważnienia wyroku skazującego.
„Jaś”
Marianna Czajka-Szember „Jaś” pochodziła z Kornicy (pow. siedlecki). W okresie okupacji niemieckiej związana z AK. W 1945 r. rozpoczęła studia na wydziale weterynaryjnym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, gdzie włączyła się aktywnie w konspirację antykomunistyczną. Od 14 do 26 stycznia 1946 r. pełniła funkcję łączniczki szefa wywiadu Komendy Okręgu Lublin mjr. Władysława Nikszto-Wawrzaka „Jeża”. Została aresztowana w tzw. kotle zastawionym przez UB w mieszkaniu, którego właścicielką była Krystyna Orzechowska „Ścibor”. Została przywieziona do lubelskiego aresztu WUBP. W chwili aresztowania Marianna cierpiała na zaawansowaną gruźlicę. Skierowano ją do szpitala ss. szarytek, gdzie cały czas była pilnowana przez funkcjonariuszy MO. 12 maja 1946 r. krewna Julia Gryglicka wystąpiła z prośbą do UB o zwolnienie chorej i umożliwienie jej specjalistycznego leczenia. Po wpłaceniu kaucji w wysokości 10 tys. zł M. Czajka wyjechała do Zakopanego. W maju 1947 r. na mocy amnestii śledztwo w jej sprawie zostało warunkowo umorzone. Wróciła na studia weterynaryjne, po ukończeniu których pracowała jako wykładowca na Akademii Rolniczej. Zmarła 14 stycznia 1985 r.
Maria
Mówiąc o kobietach niezłomnych Mazowsza i Podlasia, nie sposób nie wspomnieć o Marii Różańskiej, która mieszkała ze wsi Gąsiory (gm. Ulan, pow. łukowski). Pracowała jako nauczycielka w Ulan-Majoracie. W okresie okupacji niemieckiej i po wejściu Sowietów pełniła funkcję łączniczki AK. W trakcie rewizji w jej domu znaleziono pisma konspiracyjne. Osadzono ją na Zamku w Lublinie. Podczas rozprawy 11 marca 1946 r. odwołała wcześniejsze zeznania, tłumacząc się, że zostały na niej wymuszone przez śledczych biciem i torturami. Oskarżoną poddano badaniom lekarskim, które wykazały wyczerpanie nerwowe i psychozę sytuacyjną. Podczas ponownej rozprawy Maria znowu odwołała zeznania. Umieszczono ją w szpitalu ss. szarytek w Lublinie, gdzie 19 października 1946 r. zebrał się sąd, skazując ją na dwa lata więzienia. Na mocy amnestii została zwolniona 23 czerwca 1947 r.
„Milla”
Wanda Krajewska-Hofman „Milla” mieszkała w Międzyrzecu Podlaskim przy ul. Starowiejskiej 32. Jako licealistka związała się z antykomunistyczną organizacją młodzieżową Związek Ewolucjonistów Wolności, gdzie pełniła funkcję sekretarki. Według oceny władz bezpieczeństwa publicznego „organizacja ta miała charakter wybitnie polityczny, dążyła do zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego i wychowywała w ramach swych młodzież w duchu nacjonalistycznym, z którym to programem oskarżona solidaryzowała się bez reszty”. Poza działalnością biurową Wanda wykonywała plakaty o treści wrogiej Związkowi Radzieckiemu, np. „Precz z komunizmem i pachołkami Stalina”, „Młodzieży, walcz o wyzwolenie spod dyktatury Stalina”, i rozklejała je na murach. 13 lipca 1952 r. została aresztowana. Miała wtedy 16 lat. Na Zamku w Lublinie spędziła pół roku. Proces rozpoczął się 13 stycznia 1953 r. Dziewczynę skazano na trzy lata więzienia. Jednak sąd wojskowy unieważnił wyrok, twierdząc, że Wanda zawarła porozumienie z pozostałymi członkami organizacji w celu dokonania „gwałtownego zamachu na funkcjonariuszy MO i UB”. Ostatecznie wymierzono jej karę pięciu lat pozbawienia wolności. Trafiła do Chełma Lubelskiego. Ze względu na wiek i problemy ze zdrowiem zezwolono Wandzie na półroczną przerwę w odbywaniu kary. Jej stan zdrowia pogarszał się, dlatego wojskowa komisja lekarska orzekła konieczność warunkowego zwolnienia. W. Krajewska wyszła na wolność 3 września 1954 r. Jednak to nie był koniec jej kłopotów: relegowano ją ze szkoły. Maturę uzyskała w 1956 r. w korespondencyjnym liceum w Lublinie. Następnie skończyła psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. W 1980 r. wstąpiła do NSZZ „Solidarność”. Obecnie mieszka w Warszawie. Dopiero po 39 latach 15 października 1992 r. Sąd Najwyższy w Warszawie unieważnił wyrok WSR w Lublinie z 13 stycznia 1953 r.
Wśród dziewczyn niezłomnych była też Zofia Oknińska z domu Miszczak z Mingosów, która przez trzy tygodnie opiekowała się we własnym domu rannym żołnierzem z oddziału Stanisława Marciszewskiego. Nie sposób też nie wspomnieć o Weronice Byszko ps. Nika, sanitariuszce w oddziale partyzanckim zgrupowania 30 DP Okręgu AK Brześć.
To tylko kilka nazwisk kobiet, które na równi z mężczyznami walczyły o wolną Polskę. Często z bronią w ręku, ale także przenosząc meldunki, opatrując rany, organizując kryjówki i zaplecze. Prowadząc działalność konspiracyjną i służąc słowem otuchy, tym nielicznym, którzy przetrwali…
Tekst powstał na podstawie wykładu dr. W. Charczuka pt. „Dziewczyny «Wyklęte» Podlasia i Mazowsza represjonowane przez komunistów w latach 1944-1956”.
MD