Za głosem dzwonu
Witoroż to niewielka wioska w powiecie bialskim. Zamieszkuje ją niespełna 300 osób. Usytuowany tutaj zabytkowy drewniany kościół z 1739 r. jest sercem parafii. Kierujący nią od niespełna trzech lat ks. Jerzy Olędzki przyznaje, że pracuje się tutaj wspaniale - ze względu na ludzi. - Przyjaźni, życzliwi, kochani - ocenia po ojcowsku. W opinii Anny Ostapiuk z Gminnego Centrum Kultury w Drelowie witorożanie wyróżniają się w gminie przywiązaniem do tradycji, do wiary i parafii. - To bardzo otwarta, religijna społeczność - ocenia.
W listopadzie 2016 r. poszukiwacz amator natknął się w Witorożu na niecodzienne znalezisko: dzwon. Zakopany był przy parafialnych zabudowaniach gospodarczych, za stodołą. Co ciekawe – dość płytko – przykrywała go zaledwie 30-centymetrowa warstwa ziemi. O swoim odkryciu znalazca powiadomił proboszcza parafii św. Michała Archanioła. – Po dokładnym oczyszczeniu okazało się, że na dobrze zachowanym płaszczu dzwonu widnieje rok – data jego odlania: 1898. Serce dzwonu zapewne przerdzewiało. Dzwon jest niewielki, ma ok. 30 cm wysokości, waży kilkanaście kilogramów – charakteryzuje znalezisko ks. J. Olędzki.
Wraz z tym odkryciem odrodziły się nadzieje na odnalezienie kolejnych – najprawdopodobniej dwóch – dzwonów. Krążące przez wiele lat opowieści tłumaczące, dlaczego drewniana dzwonnica stoi opustoszała – okazały się prawdą. Jej odkryciu służy akcja poszukiwawcza zaplanowana na poniedziałek, 3 kwietnia, prowadzona na podstawie stosownego zezwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków. Poza poszukiwaczami skupionymi przy Muzeum Południowego Podlasia, którzy pracować będą pod kierunkiem archeologów, włączą się w nią także strażacy miejscowej OSP.
Mała wieś, burzliwe dzieje
Usytuowany wśród rozległych lasów Witoroż przechodził różne koleje losu. Zamieszkany przez ludność unicką, nie uniknął represji carskich. W 1874 r., po krwawym starciu wojsk rosyjskich z broniącymi swego kościała unitami w Drelowie, wiernym parafii w Witorożu również odebrano cerkiew i przekazano prawosławnym. Służyła prawosławiu prawdopodobnie do 1915 r. W 1919 r. erygowana została w Witorożu parafia katolicka. Historyk dr Józef Geresz przypomina jeszcze jeden dramatyczny rozdział życia mieszkańców Witoroża i dziejów kościoła. W 1940 r. oddział ukraiński próbował zająć tutejszą świątynię, jednak obroniła ją miejscowa ludność. Ukraińcom z pomocą przyszli Niemcy, po czym witoroska świątynia przekazana została prawosławnym. Została też wówczas w znacznym stopniu zdewastowana.
Dzwony zostaną w Witorożu
Na tym, by poszukiwania okazały się owocne, zależy zarówno proboszczowi witoroskiej parafii, jak i wójtowi gminy Drelów. – Doszliśmy wspólnie do wniosku, że jeśli jest szansa, by znaleźć jakiekolwiek pamiątki, a mamy nadzieję na pamiątki po unitach, trzeba szukać – mówi z zapałem wójt Piotr Kazimierski, dodając, że – wedle ustnych przekazów – na odkrycie czeka także skrzynia z naczyniami liturgicznymi, rzekomo ukryta w tym samym czasie, co dzwony.
Data umieszczona na dzwonie jednoznacznie wskazuje na to, że stanowił on element wyposażenia cerkwi prawosławnej. – Jak by nie patrzeć, znalezisko jest dla nas bardzo ważne, ponieważ ma związek z historią tych ziem, ludzi, ich wiary – mówi Kazimierski. Dodaje też, że wśród modlących się wraz z prawosławnymi być może byli unici „złamani” i zmuszeni do porzucenia wiary swoich ojców, jak i do składania datków na świątynię. – Bez względu na to, jakiemu wyznaniu przypiszemy dzwony, należą one do Witoroża. Tym bardziej że nie mamy zbyt wielu pamiątek dowodzących wielonarodowości i wielokulturowości tego skrawka Podlasia. Odnalezienie ich przysłuży się umocowaniu historycznemu tych miejsc. Jeśli uda się nam poszukiwania zwieńczyć sukcesem, jesteśmy gotowi kontynuować je przy innych parafiach – deklaruje wójt.
Dzwony przetapiano na amunicję
Okres I czy II wojny światowej? Nie jest pewne, kiedy zakopano dzwony, kto to zrobił i przed kim je ukryto.
Zdaniem tych mieszkańców Witoroża, którzy pamiętają opowieści swoich rodziców bądź dziadków, dzwony ukryto podczas I wojny światowej. Miały być one spuszczane z dzwonnicy na sznurach i szybko ukrywane – pośpiech tłumaczyłby niezbyt dokładne zakopanie najmniejszego z nich. Jeżeli to prawda, zasadne byłoby przekonanie, że zrobił to duchowny prawosławny wraz ze swymi parafianami – próbując zachować wartościowe przedmioty w momencie cofania się armii rosyjskiej.
Dr J. Geresz zauważa, że nie można wykluczyć II wojny światowej jako okresu ukrycia dzwonów z przykościelnej dzwonnicy. Powszechna była wówczas praktyka zakopywania kościelnych dzwonów w celu uchronienia ich przed grabieżą. Proces ich rekwizycji na terenach okupowanych przez III Rzeszę zapoczątkowało rozporządzenie Hermanna Göringa z marca 1940 r., a nasilił się po ataku III Rzeszy na ZSRR w 1941 r. Rekwirowane dzwony były wywożone i przetapiane na amunicję. – Ludzie odczytywali to jako początek końca niemieckiej armii. Mówili, że Hitler słabo stoi, skoro bierze się za dzwony – tłumaczy Geresz. – Ukrycie dzwonów kościelnych wobec decyzji okupanta było niewątpliwie aktem odwagi. Gdyby ktoś został przyłapany na gorącym uczynku, groziła za to kara śmierci – dodaje. Przypomina też, że m.in. w jego rodzinnej parafii pw. św. Antoniego w Huszlewie dzwony zdjęto, przewieziono furmanką i ukryto. Jednak po wojnie zostały wydobyte. Służą parafii do dzisiaj.
Pozytywne zamieszanie w gminie Drelów
Poszukiwania prowadzone w Witorożu mają dla gminy niewątpliwie wymiar pozytywnego zamieszkania – ocenia wójt.
Zaangażowanie samorządu w poszukiwania dzwonów, przeznaczenie środków na ich renowację P. Kazimierski tłumaczy tym, że nie można oderwać administracji i spraw samorządu od tego, czym żyją mieszkańcy regionu. Przyznaje: za sprawą dzwonów o gminie Drelów rozpisuje się prasa, tematem zainteresowały się też telewizja i radio. – To dla nas promocja, ale nie pojmowana na zasadzie uzyskania konkretnych zysków. Nie znajdziemy dzięki temu inwestorów i nie o to tu chodzi – zaznacza. – Promocją jest dla nas każda możliwość wyeksponowania bogatej przeszłości historycznej tych ziem. To również podnoszenie świadomości obywateli dotyczącej miejsca, w jakim żyją, swoich korzeni. Budowanie lokalnego patriotyzmu. Witoroż to nie jest jakiś „koniec świata”. Mamy czym się chwalić – podkreśla. Przyznaje też, że zamieszanie wokół dzwonów i pojawiające się wokół faktów z nimi związanych niejasności to również przyczynek do dokładnego przyjrzenia się historii miejscowości.
LA