Pomoc Henryka Sienkiewicza
Żandarm i policjant z wydobytymi rewolwerami prowadzą ucznia w stronę kościoła św. Krzyża, gdzie był cyrkuł. Okazało się, że był to uczeń, który ostrzegał kolegów, aby nie szli do otwartych w tym dniu szkół rządowych. Mając na uwadze to wydarzenie, Lewicki jeszcze tego dnia przekonywał kuratora Warszawskiego Okręgu Naukowego - Szwarca, aby zamknął szkoły ze względu na bezpieczeństwo i walki wewnętrzne, jak i przez wzgląd na uchwałę rodziców wyrażoną na wiecu w dniu powszednim.
Po naradzie 21 lutego 1905 r. Szwarc nakazał zamknięcie do odwołania szkół w całym okręgu. Mimo że był atakowany przez dygnitarzy rosyjskich, szkół nie otworzył. Tajne zebranie nauczycieli zgromadzonych na pensji Leonii Rudzkiej poparło uchwałę wiecu rodzicielskiego. Rząd rosyjski rozpoczął kampanię medialną mającą na celu podzielenie społeczeństwa polskiego. Popierających strajk rodziców przedstawiano jako ludzi bez sumienia, głupich i szkodników. Nastąpiło rozdwojenie opinii – nawet w Episkopacie polskim. Arcybiskup warszawski W.T. Popiel był przeciwny akcji strajkowej i wydał lis pasterski o powrocie młodzieży do szkół rosyjskich. Natomiast bp lubelski F. Jaczewski stał niewzruszenie przy akcji strajkowej. Przesłał swoje wyjaśnienie przez ks. prałata J. Pruszkowskiego papieżowi, tłumacząc swoją nieustępliwość wobec władzy moskiewskiej. Papież Pius X przyznał słuszność bp. Jaczewskiemu i miał oświadczyć ks. Pruszkowskiemu: „Słuchajcie swego biskupa, on Rosjan zna najlepiej; spodziewam się teraz przybycia cesarza Mikołaja i zatrzymuję umyślnie przy sobie bp. Simona, aby okazać świadka prześladowań w państwie rosyjskim”.
S. Lewickiemu udało się przekonać ks. kan. Z. Chełmickiego, bliskiego współpracownika abp. Popiela, aby arcybiskup napisał prośbę do cara tej treści: „Chcąc uspokoić młodzież, wydałem list pasterski. Niestety list ten nie przyniósł uspokojenia, a przeciwnie – rozdzielił tylko społeczeństwo i wywołał zamęt taki, że dzisiaj nie widzę innego wyjścia, jak tylko przywrócenie szkoły polskiej”. Rzeczywiście taki list abp Popiel przesłał do cara przez hr. Wielopolskiego.
Następnym krokiem była podróż S. Lewickiego wraz z ordynatem hr. Krasińskim do Petersburga na rozmowę z szefem kancelarii cesarskiej baronem von Budbergiem. Hrabia J. Krasiński władający dobrze j. niemieckim zapytał Budberga wprost, co jest dla państwa rosyjskiego pożyteczniejsze, czy stworzyć dla Polaków centrum oświaty w Warszawie, czy żeby młodzież wyjeżdżała za granicę i nasiąkała tam ateistycznym, wywrotowym światopoglądem. To przekonało Budberga. Kazał napisać podanie do cesarza i to delegaci uczynili. Jakkolwiek uchwał wiecu rodzicielskiego nie udało się władzom obalić, to jednak polakożercy nie dali za wygraną i rozpoczęli prześladowania nauczycielstwa i rodziców biorących udział w wiecu. Ponad 20 osób aresztowano i niektórym kazano opuścić kraj, w tym Niemojewskiemu. Prezes Zjazdu Sędziów w Siedlcach Tumskij przestrzegł Lewickiego, że grozi mu zesłanie na Sybir, i dał mu do przeczytania pismo Starszego Prezesa Izby Sądowej w Warszawie Postnikowa, iż zdaniem generał-gubernatora warszawskiego Czertkowa winien się natychmiast podać do dymisji. Lewicki tego nie uczynił i poprosił o postawienie mu zarzutów. Po trzech dniach sformułowano zarzuty, m.in. że brał udział w wiecu rodzicielskim i miał zły wpływ na syna Adama. Odpowiedział na to, że nikt nie pozbawił go praw rodzicielskich, a wpływ na syna miał tylko uspokajający. Czertkow nie dał za wygraną i zażądał opinii od gub. siedleckiego Subotkina, a ten od naczelnika policji w Łukowie płk. Sałarewa. Gdy Sałarew napisał o Lewickim: „Krzyczy, hałasuje, lecz jest szlachetnym człowiekiem”, Czertkow wezwał pułkownika do Warszawy, do raportu. Sałarew nie zmienił opinii i wolał się podać do dymisji, niż wydać opinię krzywdzącą.
W pierwszej dekadzie marca 1905 r. do premiera Wittego do Petersburga pojechała delegacja delegacja z memoriałem i podpisami 40 tys. rodziców. W gronie liczącej 18 osób delegacji byli m.in.: pochodzący z Podlasia A. Świętochowski, I. Chrzanowski, S. Lewicki. Witte odpowiedział, że sprawa będzie zależeć od nowego gen. gub warszawskiego.
5 marca 1905 r. ustąpił gen. Czertkow i nowym generał-gubernatorem został K. Maksimowicz. Do niego udał się S. Lewicki. Gubernator przyjął go uprzejmie, ale oświadczył, że oczekuje na rozmowę z nowym kuratorem. Ok. 15 marca przyjechał do Warszawy przyszły noblista H. Sienkiewicz. Nie będąc wtajemniczonym w akcję strajkową, czuł zakłopotanie, co czynić. Gdy Lewicki przedstawił mu bieg wypadków, doszedł do wniosku, że jest to początek dobrej sprawy narodowej i odpowiednia chwila do działania. Wg Lewickiego „rozweselił się i całą duszą zapragnął przywrócenia szkoły polskiej”. Gdy jednak Lewicki prosił go, aby stanął na czele delegacji polskiej do Petersburga, odmówił. Obiecał za to, że będzie pomagał w akcji strajkowej, pisząc. Przystąpienie do strajku Sienkiewicza pociągnęło ugodowców hr. J. Krasińskiego i E. Piltza. Na czoło akcji wysunął się adwokat A. Osuchowski, u którego odbywały się zebrania organizacyjne. Gdy Polacy zabrali się z zapałem do tajnej jeszcze pracy oświatowej, gub. siedlecki Subotkin miał powiedzieć, że polskość mają w powietrzu, w którym żyją.
19 kwietnia 1905 r. na zebraniu w Filharmonii Warszawskiej pod przewodnictwem sufragana warszawskiego bp. K. Ruszkiewicza powołano jeszcze nielegalną organizację Polska Macierz Szkolna, w której powstaniu Podlasiacy – S. Lewicki i H. Sienkiewicz – mieli znaczący udział.
Józef Geresz