Marzenie? Być samodzielnym
Pierwsze kroki w futbolu P. Matłacz zaczął stawiać w wieku kilku lat. - Na moim podwórku było dwóch bramkarzy. Przyglądałem się im, strzelałem gole. Potem sam stanąłem w bramce. Zaczęło mi się to podobać. Koledzy zobaczyli, że potrafię się rzucać, dali rękawice bramkarskie. Tak to się zaczęło - wspomina. Dlaczego wybrał akurat tę pozycję na boisku? - Bardzo mi się podobało, że mogę wyskoczyć, górować nad pozostałymi i złapać piłkę nad ich głowami. Miałem z tego frajdę. A już najbardziej, jak zatrzymałem piłkę po strzale.
Cechowała mnie odwaga, niczego się nie bałem – opowiada piłkarz. Przyznaje, że trudno było mu usiedzieć w miejscu, roznosiła go energia. – Lubiłem dużo mówić: podpowiadałem, krzyczałem, motywowałem drużynę. Chodziłem po polu karnym i ustawiałem chłopaków, wspomagałem. Nie byłem cichy, nie stałem, po prostu żyłem. Lubiłem, jak dużo się działo pod moją bramkę. Kiedy miałem jedną, dwie sytuacje, to była po prostu nuda – podkreśla.
Przez większość kariery bramkarz był związany z Pogonią Siedlce. – To mój klub, z którego jednak musiałem odejść. Nie chcę o tym mówić. Po latach trafiłem do Mazovii Mińsk Mazowiecki, zdążyłem zagrać w niej sezon, po którym wybrano mnie najlepszym bramkarzem czwartej ligi – wspomina.
P. Matłacz zajął się także trenowaniem dzieci w siedleckiej Pogoni. – Polubiłem to. Rodzice mnie chwalili, sam widziałem rezultaty u chłopaków. Nawet jak grałem w Łukowie czy Sokołowie, prowadziłem treningi bramkarskie dla dzieci – podkreśla.
Feralny dzień
Był sierpień 2015 r. – Pojechaliśmy do Sochaczewa na mecz z Bzurą Chodaków. Pierwsze spotkanie w sezonie. Tego dnia było bardzo gorąco. ...
Kinga Ochnio