Historia
Źródło: MG
Źródło: MG

Sowieckie ludobójstwo

11 kwietnia 1943 r. niemiecka Agencja Prasowa Transocean podała komunikat o odkryciu w miejscowości Katyń k. Smoleńska masowych grobów polskich oficerów. Doniesienia agencji potwierdziło dwa dni później Radio Berlin.

Media informowały, iż w mogiłach może znajdować się nawet 10 tys. zwłok. Faktycznie pomordowanych było nieco ponad 4 tys. Strona niemiecka zaprosiła do badań przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Z racji tego, iż działania MCK od samego początku blokował radziecki dyktator Józef Stalin, z inicjatywy niemieckiej powstała Międzynarodowa Komisja Lekarska, która pracowała na miejscu w dniach 28-30 kwietnia 1943 r.

Do Katynia udało się również wielu Polaków z PCK, Rady Głównej Opiekuńczej oraz przebywających w niemieckich obozach jenieckich. W wyniku prac ekshumacyjnych trwających do czerwca 1943 r. z ośmiu masowych grobów wydobyto ponad 4 tys. ciał, z czego 2,7 tys. zidentyfikowano. Ze strony polskiej zwłoki rozpoznawał dr Marian Wodziński z PCK.

Zrzucenie odpowiedzialności

Oficerów zamordowano z użyciem amunicji produkowanej w Niemczech, masowo jednak eksportowanej do ZSRR przed 1939 r. Sznury, którymi krępowano ofiary, były pochodzenia radzieckiego, na ciałach ujawniono też pchnięcia zadawane sowieckimi czterograniastymi bagnetami. Stało się jasne, że zbrodni dokonali funkcjonariusze NKWD. Sowieckie Biuro Informacyjne odcięło się od tego faktu, zrzucając odpowiedzialność za mord na Niemców. W komunikacie z 15 kwietnia 1943 r. biuro stwierdziło, iż latem 1941 r. polscy oficerowie pracowali w rejonie Smoleńska jako robotnicy budowlani. Po zajęciu tych terenów przez Niemców Polacy mieli dostać się do hitlerowskiej niewoli. Rząd Polski nie dał wiary tym wyjaśnieniom, kierując sprawę do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. W odpowiedzi 26 kwietnia 1943 r. ZSRR zerwał z Polską stosunki dyplomatyczne.

Mord

Po sowieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 r. schwytanych żołnierzy i oficerów polskich przekazano do dyspozycji NKWD. Tych pierwszych zwolniono bądź skierowano do obozów pracy przymusowej, korpus oficerski natomiast umieszczono wespół z policjantami w trzech obozach: Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. 2 marca 1940 r. ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował notatkę do Stalina, stwierdzając, że polscy jeńcy oraz aresztowana inteligencja są zdeklarowanymi wrogami państwa radzieckiego i nie rokują nadziei na poprawę. Beria zasugerował, by ich rozstrzelać bez przedstawiania zarzutów. Radziecki dyktator przystał na tę propozycję. W ten sposób wydano wyrok śmierci na 25 tys. Polaków.

Prawda ujrzała światło dzienne

Egzekucje wykonano w kwietniu i maju 1940 r., a zwłoki pochowano w mogiłach w Katyniu, Piatichatkach k. Charkowa, Miednoje (obwód twerski), Bykowni (rejon Kijowa) i Kuropatach (Mińsk). Skazańców uśmiercano strzałami w tył głowy.

Od samego początku władze radzieckie ukrywały prawdę o zbrodni. Gdy w grudniu 1941 r. o los polskich oficerów pytał premier polskiego rządu gen. Władysław Sikorski, Stalin cynicznie odparł, iż uciekli do Mandżurii…

Prawda ujrzała jednak światło dzienne. Za kilka dni będziemy obchodzić 74 rocznicę odkrycia sowieckiego ludobójstwa.


Katyń dawniej i dziś

PYTAMY Arkadiusza Pogonowskiego, łukowianina, laureata Medalu Opiekuna Miejsca Pamięci Narodowej, członka Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy Oddziale IPN-KŚZpNP w Lublinie.

Jakie – Pana zdaniem – odczucia, refleksje towarzyszą współczesnym Polakom, gdy mówią o Katyniu?

Dziś zbrodnia katyńska w moim odczuciu stała się tematem drugoplanowym wobec katastrofy smoleńskiej z 2010 r. Media, przypominając wydarzenia sprzed ponad 70 lat, często spłycają ten tragiczny wątek. Nie jest to zarzut, ponieważ najnowsze dzieje są nam bliższe, jednak uważam, że kilka lat temu łatwiej było przypomnieć czy też opowiedzieć prawdziwą historię zbrodni stalinowskiej na polskich oficerach, której dokonano w czasie II wojny światowej, o której możemy mówić głośno dopiero od dwudziestu kilku lat. Katyń to dla mnie słowo, które wywołuje ból, złość i niezwykłe poczucie niesprawiedliwości historii.

Na czym polegał ludobójczy charakter tej zbrodni?

Nadal toczy się spór czy Katyń to zbrodnia wojenna, czy ludobójstwo. Uważam, że mord na polskich oficerach i inteligencji był ludobójstwem. To nie przypadek, że większość pomordowanych przez strzał w tył głowy stanowili Polacy. W imię poprawności politycznej szuka się jednak jak najmniej uderzających sformułowań. Sami Rosjanie już w 1946 r. uznali zbrodnię katyńską za ludobójstwo, choć wtedy starali się wmówić światu, że to zbrodnia popełniona przez nazistowskie Niemcy. 2 marca 1940 r. Ławrentij Beria, szef NKWD, skierował do Stalina tajną notatkę, w której określono że polscy jeńcy wojenni (niemalże 15 tys. osób) oraz więźniowie (wśród tych ponad 50% stanowili Polacy), którzy nie rokują współpracy i są wrogami władzy sowieckiej, powinni zostać rozstrzelani. Zatem był to mord na tle narodowościowym, czyli można powiedzieć – ludobójstwo.

Dlaczego prawdę o wydarzeniach w Katyniu ukrywano tak długo?

Po tym, jak okupujący ten teren w 1943 r. Niemcy nagłośnili sprawę i zgłosili ją do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, niemal od razu władze sowieckie rozpoczęły ostrą walkę propagandową, zrzucając odpowiedzialność za mord katyński na nazistów. Dla obu tych państw było to bardzo ważne, prowadziły przecież ze sobą wojnę. Z punktu widzenia Niemców było to o tyle istotne, że chcieli jak najbardziej zaszkodzić sojuszowi Zachodu ze Związkiem Radzieckim. Niemal od razu po ujawnieniu sensacyjnych informacji przez Niemców w 1943 r. Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski spotkał się w tej sprawie z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchillem. Czy to coś dało? W mojej ocenie zachodni alianci chcieli, aby ta sprawa jak najdłużej nie stała się publiczną. Brak jednoznacznego stwierdzenia, kto jest odpowiedzialny za zbrodnię katyńską, mógł mieć duże znaczenie polityczne. Należy pamiętać, że latem 1943 r. wynik wojny nie był jeszcze ostatecznie przesądzony, a Zachód potrzebował zaangażowania na Wschodzie dużych sił Armii Czerwonej.

Czy W Pańskiej opinii w naszym kraju ofiary Katynia upamiętnia się we właściwy sposób?

Jest bardzo wiele publikacji na temat Katynia, lokalnych inicjatyw oraz pomników pamięci. To dobrze. Odnoszę jednak wrażenie, że podczas uroczystości rocznicowych brakuje autentycznej refleksji. Za mało jest historii, a za dużo polityki. Zintensyfikowało się to po wielkiej tragedii, jaką była katastrofa smoleńska z 2010 r. Nikt nie powinien powątpiewać w to, że 10 kwietnia 2010 r. to najtragiczniejszy dzień w najnowszej historii Polski. Można niemniej odczuć, że dramat związany z tą datą przesłonił zbrodnię Sowietów z 1940 r. Owszem – jest ona przypominana i upamiętniana, ale nie ma miejsca i czasu na refleksję, na jednostkowe podejście do jednego z najbardziej tragicznych momentów II wojny światowej. Uważam, że stale trzeba zachęcać ludzi do uczenia się swojej historii. Szczególnie tej, którą stosunkowo od niedawna możemy poznawać w sposób rzetelny. Wszelkie inicjatywy – rajdy pamięci, działania grup rekonstrukcyjnych czy szczególnie wymowne pomniki – powinny zachęcić młode pokolenie do zgłębiania trudnej historii Polski czasu II wojny światowej i okresu powojennego. Zawsze warto przyswajać sobie historię swoją i historię swojego państwa. To buduje poczucie przynależności i tożsamości, a także pozwala zrozumieć rzeczywistość i teraźniejszość.

Mały Katyń – jak rozwinąłby Pan to pojęcie?

Katyń czy zbrodnia katyńska to pojęcia, pod którym hasłowo kryją się zbrodnie komunistyczne na Polakach zamordowanych w Katyniu, Charkowie czy Miednoje. Mały Katyń – jeśli tak można powiedzieć potocznie – to również mordy Sowietów na ziemiach polskich, na ludności narodowości polskiej. Lokalnie Małym Katyniem na południowym Podlasiu jest Uroczysko „Baran” w Kąkolewnicy k. Radzynia Podlaskiego. To tam przez kilka miesięcy na przełomie 1944/1945 r. dokonano zbrodni na żołnierzach AK, BCh czy NSZ. Liczba ofiar nie do końca jest znana, ale szacuje się ją od kilkuset do ponad tysiąca. Mordercami byli ludzie z NKWD oraz II Armii Wojska Polskiego.

Co należy robić, by pamięć o Katyniu była ciągle żywa wśród Polaków?

Edukować i zachęcać, by ludzie, szczególnie młode pokolenie, poznawali historię. Trzeba to robić w sposób przystępny i atrakcyjny. Wiem, że to słowo nie na miejscu, bo śmierć tysięcy ludzi nie może być atrakcją; chodzi o to, aby powstawały prezentacje i krótkie materiały video, z których w dobie potęgi internetu korzystano by na lekcjach i po które sięgano by także w domach. Młodemu pokoleniu historię trzeba starać się przekazywać interesująco, historią należy zaciekawiać, a nie kazać się jej wyuczyć. Bardzo potrzebne są także rajdy pamięci czy inicjatywy, które łączą pokolenia i społeczności. Powinniśmy też pieczołowicie dbać o miejsca pamięci narodowej, co skłania do refleksji. Poznanie historii własnej, historii rodziny, a także małej i dużej ojczyzny to podstawowa wartość oraz część tożsamości narodowej każdego Polaka.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Gomółka