Odwróć się od grobu!
A przecież w piątkowy wieczór wydawało się, że już nic gorszego stać się nie może… że wypłakała już wszystkie łzy, że stała się jak wyschnięta studnia, a jej dusza skurczyła się i obumarła pod wpływem bólu.
A jednak się myliła.
Szloch, który teraz nią wstrząsał, przerodził się w spazmy. Czuła, jak duszę przenika rozrywająca, paraliżująca rozpacz. Straciła nawet Jego ciało. Nawet miejsce, gdzie mogłaby przychodzić i rozmawiać z Nim. To nic, że byłby oddzielony warstwą kamienia. To nic, że byłby martwy, że Jego ciało podlegałoby rozkładowi. Miałaby chociaż ten jeden zewnętrzny znak, jedną pamiątkę pięknych, niepowtarzalnych dni i Człowieka, który swoją dobrocią i miłością przeorał jej życie i nadał mu nowy sens.
***
Nikogo nie kochała tak, jak Jego. Wiedziała, była tego pewna – nigdy w życiu nie spotkała i już nie spotka kogoś takiego, jak On. Tak pełnego dobroci, miłości, życzliwości. Kogoś, kto pochylał się nad takimi, jak ona – pogubionymi, uwikłanymi, poranionymi przez życie i konsekwencje swoich błędnych wyborów, narastających w niekończącą się spiralę kolejnych błędów. On jeden umiał dostrzec w niej dobro. On jeden usłyszał wołanie, które dobiegało z dna jej serca. ...
Ks. Andrzej Adamski