Bp Jaczewski w Sosnowicy, Parczewie i Milanowie
Przy wjeździe do niej w oczy rzucała się okazała murowana cerkiew prawosławna, zbudowana w 1891 r. Przed i za cerkwią mieszkali prawosławni. Domy ich były o małych okienkach, często o jednej szybce i czasem bez komina na dachu. Domy katolików od rynku do kościoła były przeważnie wysokie, ogrodzone i z dużymi oknami. Godzi się wspomnieć, że proboszcz – ks. Aleksander Arciszewski – za pomoc unitom został w roku 1905 usunięty z parafii sosnowickiej.
Tak opisał pobyt bp. Jaczewskiego w tej parafii ks. inf. Karol Dębiński, który towarzyszył pasterzowi: „Sosnowica 3-4 lipca 1905 r. Banderie bardzo malowniczo przybrane. Koni ze 200. Między banderiami był dziarski oddział księcia Dołgorukowa-Argutyńskiego, właściciela majątku Uhnina i Dębowej Kłody z parafii parczewskiej i majoratu Białki. Powrócił on z wojny rosyjsko-japońskiej chory i bawi w Majoracie, a dowiedziawszy się o przybyciu biskupa, wysłał banderię pod dowództwem leśniczego Zajączkowskiego. Na granicy parafii brama z napisem „Wyszedł siewca siać ziarno swoje”. Kahał żydowski z tortem. W imieniu parafian witał pan Alfons Horoch, właściciel folwarku z Wołoskowoli, i chłop Roman Kucharuk z Brusa, podał zaś chleb i sól były unita Zyruk z Hołowna [prawdopodobnie z Holi – JG], który świeżo wrócił z osiedlenia w Rosji za stałość w unii (był w guberni saratowskiej). Wieczorem plac przedkościelny, cmentarz i kościół wspaniale iluminowano. Kościół potrzebuje gwałtownej restauracji. Wybierzmowano w Sosnowicy 938 osób. Wyjeżdżamy z Sosnowicy 4 lipca, po godz. 6.00 wieczorem. Przejeżdżamy przez Uhnin zamieszkały przez prawosławnych, zaledwie dziesięć w całej ogromnej wsi nawróciło się. Przed domami tych rodzin obrazy, świece i zieleń. Prawosławni wychodzą gromadnie wiedzeni ciekawością, zdejmują czapki i patrzą. We wsi Dębowa Kłoda brama wzniesiona przez włościan. Przy niej włościanie z chlebem i solą. Do Parczewa wjeżdżamy już po zachodzie słońca. Z daleka słychać okrzyki. Śliczna brama, pokryta strzechą. Przy niej procesja z 20 tys. ludzi. Na bramie napis: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Przy bramie Włodzimierz ks. Czetwertyński [były zesłaniec syberyjski – JG] wita ekscelencję mową od siebie. Dr Krzymowski od miasta, chłop Abramczuk od ludu”.
Niestety przed wizytą władze rosyjskie zażądały przedłożenia przemówień na piśmie i pierwsza mowa Abramczuka, w której chciał powiedzieć o 30-letnim prześladowaniu unitów przez rząd rosyjski, przelewie krwi, więzieniach, zsyłkach na Sybir i obecnym złączeniu sił panów i chłopów, aby pokonać wspólnymi siłami odwiecznego wroga, została przez rząd rosyjski skonfiskowana przed jej wygłoszeniem.
Dalej ks. inf. Dębiński relacjonuje następująco: „Podają chleb i sól na tacy pięknie rzeźbionej. Pochód do kościoła trwał trzy kwadranse. Gra orkiestra. W kościele na powitanie gra chór z Kamionki utwór ks. Galińskiego. Po godz. 10.00 kończy się ceremonia kościelna. Cmentarz, kościół i ogród proboszczowski iluminowany (…). Przed kościołem druga brama oryginalna i gustowna. Z jednej strony napis: „Witaj drogi pasterzu”, a z drugiej: „Ty jesteś opoka”. Kościół w formie krzyża [obecnie już nieistniejący – JG]. Kościół był za mały, więc biskup odprawiał uroczystą sumę na cmentarzu (…). Bierzmowano do późnej nocy. Na drugi dzień (5 lipca) deszcz ulewny z przerwami. W przerwach biskup bierzmował, a na deszcz się chronił. Przybyła banderia, mając na czele książąt Czetwertyńskich młodych i orkiestrę z Milanowa [chodzi o Seweryna i Zofię z Przeździeckich – JG]. Po południu biskup bierzmował w kościele pomimo okropnego zaduchu i gorąca. O godz. 6.00 wieczorem wyjechaliśmy na obiad do ks. Czetwertyńskich, przy czym biskup zwiedził kaplicę w Milanowie i szpital przy niej”.
Dalej ks. Dębiński podał interesujące dane o kaplicy i szpitalu milanowskim. Szpital ten zbudowała ok. 1856 r. hr. Wanda Caboga, żona feldmarszałka Austrii. Urządzony został na 12 chorych. Relant dodał, że nawet obecnie doktor za wynagrodzeniem dojeżdża z Parczewa, a oprócz chorych w szpitalu leczy i daje darmo lekarstwa zgłaszającym się, bez różnicy wyznania. Już w pierwszym półroczu 1905 r. zasięgnęło porady w ambulatorium ok. 2 tys. osób z okolicy. W szpitalu leżeli też ranni na wojnie rosyjsko-japońskiej, a w lipcu 1905 r. był już tylko jeden z nich, mając w nodze utkwiony pocisk. Po 1875 r. kaplica została zamknięta przez rząd rosyjski, ale po edykcie pozwolono ją otworzyć i ks. Czetwertyńscy na gwałt ją restaurują. Dalej ks. Dębiński zapisał, że front kościoła w Parczewie był bardzo ładnie ubrany, a ulica, którą przejeżdżał biskup, na długości ponad 1 km była wysypana tatarakiem. Między wymienionymi bramami było kilkanaście łuków przybranych flagami. Wybierzmowano 4 tys. 336 osób. Wyjeżdżając do Wisznic o 19.00, bp Jaczewski był żegnany ogromnym płaczem. Ks. inf. Dębiński w swej relacji nie napisał jednak, że w powitaniu biskupa brali również udział przedstawiciele rodu hr. Zamoyskich z Jabłonia i że na uroczystym obiedzie w Milanowie książę Seweryn Świętopełk Czetwertyński wygłosił interesującą mowę o potrzebie zbliżenia dworu i włościan. Nie napisał również, że książę Seweryn został ukarany przez rząd rosyjski grzywną w wysokości 500 rubli za to, że przybył z banderią z Milanowa do Parczewa i z orkiestrą.
Józef Geresz