Trudna historia
Nadbużańskie Kostomłoty mają bogatą i trudną przeszłość. Ich nazwa jest zbitką dwóch słów, znaczących dosłownie „młócenie kości”. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że mieszkańcy wsi zajmowali się ubojem zwierząt. Nazwę można też potraktować symbolicznie. Miejscowość przez cały okres istnienia była „młócona” przez liczne wojny, najazdy oraz trudności natury religijnej i ekonomicznej. Przyszłość Kostomłotów wielokrotnie stawała pod znakiem zapytania. Wydawało się, że zostały z niej już tylko kości, Bóg miał jednak inne plany…
Kostomłoty pierwotnie były polską wsią, ale z czasem znalazły się na terenie księstwa ruskiego. Od średniowiecza podlegały wpływom wschodnim. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1412 r., kiedy wielki książę litewski Witold, brat Władysława Jagiełły, króla Polski, nadał 26 stycznia część tejże wsi katolickiemu klasztorowi augustianów w Brześciu. Administrowali nią do końca XVIII w. Drugą częścią zarządzała szlachta. W XVI w. wykupili ją Sapiehowie. Należała do nich do początku XIX w. Mieszkańcami Kostomłotów byli m.in. prawosławni chłopi, sprowadzeni tu przez Sapiehów z terenów Białorusi. Życie religijne toczyło się wokół cerkwi. W 1631 r. (niespełna 35 lat po Unii Brzeskiej) zbudowano nową cerkiew i utworzono parafię unicką, która funkcjonowała do 1875 r.
Miła kraina
W czasie rozbiorów Kostomłoty najpierw znalazły się w rękach austriackich, potem włączono je do Księstwa Warszawskiego, a ostatecznie trafiły do Cesarstwa Rosyjskiego. Po powstaniu styczniowym na parafię nałożono kontrybucję. W 1874 r. doszło do pacyfikacji wsi, ponieważ jej mieszkańcy nie chcieli wpuścić do cerkwi prawosławnego duchownego. W tym czasie Kostomłoty liczyły prawie 700 mieszkańców. Kolejne trudności pojawiły się w 1915 r., kiedy to Rosjanie wywozili w głąb cesarstwa większość nadbużańskich wsi. Mieszkańców Kostomłotów skierowano na Ukrainę, Ural i Syberię. Z wygnania powrócili prawie wszyscy w 1921 r. Zastali nieobsiane pola i zaniedbane posesje. Musieli zmagać się z biedą, epidemią tyfusu i głodem. Gotowali szczaw zbierany na łąkach. Z suszonych kartoflanych obierków piekli chleb, ale nie narzekali. Tłumaczyli: „Ta strona myła, de maty wrodyła” (Ta kraina miła, gdzie nas matka urodziła). Wieś ucierpiała także w czasie wojny z bolszewikami.
Kolejne przesiedlenie
Lepszy czas zaczął się w 1927 r., kiedy biskup siedlecki Henryk Przeździecki erygował tu parafię obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, a polski rząd przyznał miejscową cerkiew unitom. Prawosławni, którzy mieszkali w Kostomłotach, zmuszeni byli odprawiać swoje nabożeństwa w domach prywatnych. W 1939 r. mieszkało tu 4,5 tys. osób. (2 tys. katolików, 2 tys. prawosławnych, 233 unitów i ok. 200 przedstawicieli innych wyznań). Funkcjonowała też szkoła powszechna, straż pożarna i urząd gminy.
W 1939 r. cerkiew na chwilę przeszła w ręce prawosławnych, ale szybko wróciła do unitów. Po wojnie swoim zasięgiem objęła Kostomłoty pamiętna akcja „Wisła”. Mieszkańców wsi przesiedlono siłą w Olsztyńskie. Uznano ich za wrogów Polski Ludowej. W miejscowości zostali tylko starcy i kaleki. Wygnańcy wrócili do rodzinnej wsi w 1956 r. Niektóre gospodarstwa miały już nowych właścicieli, ziemię trzeba było więc wykupić. Część gruntów przyłączono do powstającego PGR, wielu musiało budować swoje gospodarstwa od początku. W kronice parafialnej zanotowano wtedy: „Starzy ludzie po przybyciu na miejsce, jeszcze zanim weszli do domu, klękali na swoim podwórzu i płacząc, dziękowali Bogu, że dane im będzie spokojnie umrzeć na rodzinnej ziemi”.
Dziś Kostomłoty należą do gminy Kodeń. Liczba domostw niewiele przekracza 100. W dalszym ciągu żyją tu obok siebie wierni obrządku rzymskokatolickiego, grekokatolickiego i prawosławnego. Miejscowość jest znana i odwiedzana przez pielgrzymów i turystów przede wszystkim ze względu na istniejącą tu jedyną w Polsce parafię neounicką. W ostatnich latach Kostomłoty rozwijają się także turystycznie. Cisza i klimat naprawdę przyciągają.
Mozolne budowanie jedności
W 1631 r. w Kostomłotach zbudowano nową drewnianą cerkiew. Poświęcono ją św. Nikicie, męczennikowi żyjącemu w IV w. Ten rok uznaje się także za datę erygowania unickiej parafii.
Świątynię wybudowano z drewna sosnowego. Pokryto ją gontem i ukoronowano żelaznym krzyżem. Pierwszym proboszczem parafii został ks. Stefan Maniewicz. Należała ona do dekanatu brzeskiego w diecezji włodzimierskiej. Po trzecim rozbiorze parafia znalazła się w diecezji chełmskiej. W 1875 r. władze mianowały proboszczem parafii prawosławnego duchownego ks. Włodzimierza Ugrinowicza. Kapłan, po odprawieniu pierwszej Liturgii, odczytał wiernym urzędowy dokument mówiący o tym, że kostomłocka cerkiew i parafia stają się od tego dnia prawosławne. Ludzie zaczęli płakać i bezradnie opuszczać świątynię. Duchowny chodził potem po domach i namawiał do przejścia na prawosławie. Unici początkowo omijali cerkiew, ale tęsknota za Bogiem i sakramentami była silniejsza. Wierni dali się też zastraszyć prawosławnemu księdzu, który przekonywał, że klęska związana z wylaniem Buga i zalaniem zasiewów jest karą Bożą za trwanie przy unii. Prosty lud uwierzył we wszystko. Doszło do tego, że witał z honorami przybywających co jakiś czas do Kostomłotów prawosławnych hierarchów.
W 1905 r. około 200 tys. byłych unitów z Podlasia, korzystając z ukazu o tolerancji religijnej, przeszło z prawosławia na katolicyzm. W Kostomłotach jednak nic się nie zmieniło. Parafia prawosławna działała tu aż do 1915 r., kiedy to Rosjanie, ustępując przed napierającą armią niemiecką, przeprowadzili ewakuację całych wsi nadbużańskich w głąb cesarstwa.
Troska biskupa
Wygnańcy wrócili do rodzinnych Kostomłotów w 1921 r. Trudne doświadczenia nie zabiły w nich wiary w Boga i pamięci o dawnym obrządku. Dochodziły do nich wieści o krokach bp. H. Przeździeckiego, który zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o udzielenie mu odpowiedniej władzy do utworzenia administracji apostolskiej dla katolików obrządku wschodniego, mieszkających na terenie jego diecezji. Hierarcha w 1923 r. otrzymał od Kongregacji do Spraw Kościoła Wschodniego instrukcję „Zelum amplitudinis”, mocą której stawał się on ordynariuszem dla katolików obrządku bizantyjsko-słowiańskiego. W ten sposób na terenie diecezji siedleckiej powstał nowy obrządek zwany popularnie neounią. Istniał on w Polsce w pięciu diecezjach: podlaskiej, wileńskiej, łuckiej, pińskiej i lubelskiej.
Kiedy hierarcha w 1927 r. wizytował kodeńskie sanktuarium, otrzymał prośbę od delegacji z Kostomłotów. Wierni błagali go wręcz o katolickiego kapłana znającego wschodni obrządek.
Gorąca prośba
O determinacji kostomłockich unitów świadczy charakter pisma, które wręczyli biskupowi. Napisali w nim:
„My, niżej podpisani, pragniemy zjednoczyć się z powszechnym (katolickim) Kościołem wschodnio-słowiańskiego obrządku na prawach jedności wiary z apostolskim zachowaniem naszych obrzędów przyjętych przez Kościół wschodni. W czasie pierwszej wojny światowej zachowała się na całą gminę tylko cerkiew w Kostomłotach; a również cerkiewne wyposażenie i księgi liturgiczne też zachowały się (częściowo brakuje). Dach cerkwi jest stary, koniecznie trzeba go wymienić, bo bez remontu dach i sufit w cerkwi mogą się zawalić; drzwi i okna są zgniłe i też wymagają remontu. Budynki parafialne też zostały zrujnowane w czasie wojny i wymagają również kapitalnego remontu; w miarę możliwości będziemy doprowadzać wszystko do należytego porządku; prosimy też o pomoc Waszej Ekscelencji. […] Od 1918 roku po naszym powrocie w rodzinne strony nie spełniamy obrzędów cerkiewnych, pogrzebów, itd. bo cerkiew zamknięta i brak kapłana; wszystko to dokonuje się bez żadnych rejestracji w księgach parafialnych. Zupełnie nie słyszymy nabożeństwa, dzieci nasze rosną bez religii, one dziczeją, nie umieją się nawet przeżegnać i jeśli tak będzie dalej, nastanie chaos bezbożnictwa, baptyzm szerzy się w parafii, po wioskach; wszystko to nie wychodzi na korzyść naszego państwa. Mając swoją świątynię na miejscu i ziemię, musimy latać po obcych polskich parafiach za Bugiem, co stawia nas w bardzo trudnej sytuacji. W wyniku wyżej przedstawionych spraw gorąco prosimy Waszą Ekscelencję, by nie zignorował naszej prośby otworzył nam cerkiew w Kostomłotach i naznaczył kapłana jak najszybciej”.
Droga pełna trudów
Parafia neounicka w Kostomłotach powstała oficjalnie 31 stycznia 1927 r. Początki były bardzo trudne. Po pierwsze – brakowało funduszy na pilne remonty. Wiernych poratował w tej kwestii sam biskup, ofiarując 2 tys. zł. Drugim problemem byli… duszpasterze. Zmieniali się na potęgę. Wielu z nich miało „prawosławny rodowód”. Przyjmowali katolicyzm, bo liczyli na osobiste korzyści, ale po jakimś czasie wracali do prawosławia. Ich moralność i intelektualne przygotowanie do pełnionej funkcji pozostawiały wiele do życzenia i na pewno nie służyły rozwojowi neounii. Pierwszym dobrym administratorem był ks. Aleksander Pryłucki. Jego posługa zapisała się złotymi zgłoskami w historii Kostomłotów. Warto dodać, że w 1946 r. tutejsza parafia przeszła pod jurysdykcję prymasa Polski Augusta Hlonda, dwa lata później tę funkcję przejął prymas Stefan Wyszyński. W 1968 r. administratorem neounickiej parafii został ks. Roman Piętka ze Zgromadzenia Księży Marianów. Nowy duszpasterz od razu zabrał się za remont cerkwi i budynków parafialnych.
Ostatnie lata
Znaczącymi wydarzeniami z okresu posługi o. Romana były wizyty dostojnych gości: kard. Stefana Wyszyńskiego, Mirosława Marusyna, sekretarza Kongregacji Kościołów Wschodnich i przedstawiciela Radia Watykańskiego sekcji rosyjskiej, kard. Józefa Glempa, kard. Henryka Gulbinowicza czy wreszcie wielu grekokatolików ze Słowacji. Zasługą proboszcza było również rozwinięcie ruchu turystyczno-pielgrzymkowego. Do Kostomłotów często przybywają biskupi, księża, klerycy, nauczyciele oraz liczni wierni z całej Polski i z zagranicy.
Od 2007 r. posługują tu dwaj kapłani diecezji siedleckiej: ks. Zbigniew Nikoniuk i ks. Andrzej Daniluk. Od tego też roku, z woli Stolicy Apostolskiej, parafia podlega jurysdykcji ordynariusza łacińskiej diecezji siedleckiej.
Więcej informacji o tej niezwykłej parafii można znaleźć na www.kostomloty.com.
Podczas pisania artykułu korzystałam z książki pt. „Kostomłoty. Droga ku jedności” autorstwa ks. Zbigniewa Nikoniuka.
AWAW