Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Nóż albo widelec

Sekwencja zdarzeń medialnych w przypadku pewnej wizyty młodzieży zza Odry była dość prosta. Najpierw Deutschlandfunk podało jakąś niesprawdzoną lub niesprawdzalną informację, a następnie GazWyb, jak Komorowski za prasą jamajską, powieliła ją niczym co najmniej prawdę objawioną.

Chodziło mniej więcej o to, że w Polsce pojawiła się grupa młodzieży z Niemiec, pochodzenia muzułmańskiego, która przybyła do nas, by na własne oczy przekonać się, czy informacje przekazywane przez media w ich kraju są prawdziwe. Poszukiwania odpowiedzi na zajadłość rasistowską i antyimigracyjną w naszym kraju jawiły się zatem jako naczelne zadania dydaktyczno-wychowawcze, które ustanowili organizatorzy wycieczki.

I otóż w jej trakcie pokazało się jasno, iż rasizm mieszkańców kraju nad Wisłą jest tak wielki, że nawet widelca użyją, by tylko zaatakować innowierców czy imigrantów. Co prawda, podjęte przez polską policję działania nie wykazały prawdziwości oskarżeń kierowanych pod adresem naszych rodaków, gdyż zapisy monitoringu miejskiego nie zawierały żadnych obrazów wskazujących na choćby gram agresji, a rzekome niewpuszczenie muzułmańskich uczniów do synagogi było wynikiem nieudostępniania jej akurat tego dnia dla ogółu zwiedzających, jednakże nie stanowiło to problemu dla „dociekliwych” dziennikarzy. Zresztą sam materiał w niemieckiej rozgłośni radiowej nie zawierał koniecznych do weryfikacji danych. Był po prostu paszkwilem. Nie powstrzymało to jednak polskich dziennikarzy przed powieleniem tejże informacji. W odpowiedzi prawicowi dziennikarze zaczęli zastanawiać się nad przyczyną pojawienia się tego typu informacji. Większość z nich uznała ją za kolejną próbę dyskredytacji Polski na arenie europejskiej i element wywierania nacisku na nasz kraj w związku ze zmuszaniem krajów członkowskich UE do przyjmowania „imigrantów”. Być może jednak sprawa jest cokolwiek prostsza.

 

Elektorski głosik

U naszych zachodnich sąsiadów trwa właśnie elekcyjna walka. Ostatnie sondaże wskazują na wzrastającą pozycję A. Merkel nad jej socjalistycznym kontrkandydatem, jednak nie należy zapominać, iż zapowiadana na letnie miesiące kolejna fala „imigrantów” może zmyć tę zwyżkę, a co gorsze wzmocnić, przynajmniej w wyborach parlamentarnych, siły pokroju AfD, zaciekle domagające się ochrony niemieckiej ziemi przed napływem osób szukających łatwego życia w krajach związkowych. Owo wzmocnienie może być również wynikiem silnego sprzeciwu państw Czworokąta Wyszehradzkiego w sprawie relokacji już mieszkających w RFN „uchodźców”. Przekazywane dość poufnie z Brukseli wiadomości wskazują, iż UE nie zwiąże sprawy relokacji z podziałem środków finansowych w nowej perspektywie, a ograniczenia w ich redystrybucji będą raczej wynikiem wyjścia Wielkiej Brytanii (jej wpłaty do wspólnej kasy wynosiły bowiem ok. 20% całego budżetu UE) niż ideologicznie ustawionej sprawy rozdziału przybywających różnymi drogami „uchodźców”. To właśnie stanowi dość duży problem dla pani kanclerz. Bo jeśli w innych, bliskich geograficznie krajach można zatrzymać ową falę i zainteresować się zdaniem mieszkańców, to dlaczegóż i w Niemczech nie można by tego zrobić? Wykorzystanie przez rządową rozgłośnię tematu rasizmu w Polsce wydaje się graniem na uczuciach niemieckich obywateli. To wskazanie, iż prawdziwym powodem nieprzyjmowania w Polsce „imigrantów” nie są względy bezpieczeństwa czy też inne związane z nim powody, ale zwykły rasizm i ksenofobia, na którą Niemcy reagują jak byk na czerwoną płachtę.

Wskazuje na to jeszcze jedna publikacja.

 

Europa z otwartymi ramionami

We wtorek Frankfurter Allgemeine Zeitung opublikował wyniki sondażu przeprowadzonego w 15 krajach UE i nie tylko, który wskazywał, że jedynie w Polsce, Czechach i Wielkiej Brytanii większość badanych była przeciwna mechanizmowi automatycznej relokacji „uchodźców”, zaś obywatele 12 innych krajów byli gotowi przyjąć ich z otwartymi ramionami, jeśli inni zrobią to samo. To prosty zabieg socjotechniczny, mający na celu zdyskredytowanie jednego bądź kilku krajów. Logicznie rzecz biorąc, tenże sondaż na nic nie wskazuje. Po pierwsze: dlaczego bierze się pod uwagę kraje pozaunijne, jak Szwajcaria i Norwegia, których ustalenia Komisji Europejskiej w ogóle nie obchodzą, bo przecież nie będą im poddane? Zdanie mieszkańców tychże krajów po prostu nie liczy się w całokształcie omawianego zagadnienia. Po drugie: dlaczego nie ma wyników z pozostałych 14 krajów należących do UE? Czyżby mogły one zakłócić prostą (prostacką) tezę o rasizmie Czech i Polski? Po trzecie wreszcie – sondaż wskazuje, że większość mieszkańców badanych krajów unijnych zgadza się na relokację pod warunkiem, że inni także przyjmą „uchodźców”. Oznacza to, że wcale nie są przekonani o konieczności otwierania przed nimi ramion i drzwi domów, ile raczej w strachu przed napływem „imigrantów” na swoje ziemie żądają, by inni ponieśli skutki działań ich rządów. Mówiąc krótko – wskazany przez FAZ sondaż nie stanowi opisu przywiązania społeczeństw UE do jakiegoś systemu wartości, lecz jest wyrazem pewnej polityki państw „wiodących” odnośnie dyscyplinowania pozostałych członków UE.

Należy oczekiwać polskich mutacji tejże rewelacji, będących przedłużeniem niemieckiego zbrojnego ramienia propagandy. Jest w tym jeszcze jeden element, który wskazuje na zaprzeczenie tezy o solidaryzmie państw unijnych. Otóż ten sondaż wyraźnie wskazuje na żywotne w społeczeństwach państw unijnych przekonanie, iż najważniejszym zadaniem ich rządów winno być chronienie własnych obywateli oraz realizacja interesu narodowego poszczególnych państw. A to kłóci się z jakimikolwiek tezami o rasistowskiej polityce władz z Warszawy. Jest ona (dla niektórych niestety) normalną polityką europejskich i nie tylko państw.

 

Obrona przed atakiem

W tym kontekście warto ponownie zwrócić się z apelem do Polaków, by przestali wierzyć we wszystko, co podawane jest jako światłe z UE. Urabianie społeczeństwa przez medialny walec wcale nie służy naszemu państwu i nam, jako jego obywatelom, a jedynie stanowi przedłużenie realizacji własnej polityki jednego bądź kilku państw UE. Naszym zadaniem jest strzeżenie własnego interesu państwowego. Włączenie się w działania całości UE musi być uzależnione od niego właśnie. Jeśli niektórzy w Polsce tego nie rozumieją, trzeba, by zdrowo myślące społeczeństwo im to wyjaśniło. Najlepiej przy kolejnych wyborach.

Ks. Jacek Świątek