Dwie agresje
Tak rozpoczęła się II wojna światowa. Nieco ponad dwa tygodnie później na wschodnie ziemie Rzeczypospolitej wkroczyła Armia Czerwona. W ten sposób nie do końca jeszcze pokonanej armii polskiej wbito nóż w plecy, brutalnie niszcząc wszelkie nadzieje na dalszy skuteczny opór.
Już w październiku 1938 r. minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop zażądał od Polski przyłączenia do Niemiec Wolnego Miasta Gdańska, przeprowadzenia eksterytorialnej autostrady oraz linii kolejowej przez tzw. polski korytarz (obszar, który łączył terytorium państwa polskiego z Morzem Bałtyckim), a także przystąpienia do paktu antykominternowskiego. Ze swej strony Niemcy gwarantowały m.in. uznanie granicy z Polską, eksterytorialną autostradę w Gdańsku oraz przedłużenie o 25 lat zawartego w styczniu 1934 r. polsko-niemieckiego układu o nieagresji. Żądania te zostały odrzucone przez stronę polską. Zarówno Ribbentrop, jak i Hitler ponawiali je w styczniu oraz marcu 1939 r. Władze polskie nie ugięły się, za każdym razem odmawiając III Rzeszy. W kwietniu 1939 r. Hitler wypowiedział układ o nieagresji, zaś 5 maja w słynnym przemówieniu sejmowym polski minister spraw zagranicznych Józef Beck podkreślił, że Polska nie zna pojęcia pokoju za wszelką cenę.
W czerwcu 1939 r. rozpoczęły się w Moskwie rokowania radziecko-alianckie. Dotyczyły one zawarcia wspólnego sojuszu antyniemieckiego. Strona radziecka celowo przewlekała rokowania, stawiała niewykonalne wręcz żądania, krótko mówiąc: robiła wszystko, by do porozumienia nie doszło. Jednocześnie Stalin prowadził tajne rozmowy z III Rzeszą. W efekcie 23 sierpnia 1939 r. nastąpiło podpisanie radziecko-niemieckiego paktu o nieagresji, który przeszedł do historii jako pakt Ribbentrop-Mołotow. Dawał on Hitlerowi wolną rękę w ataku na Polskę, sankcjonował również współpracę obu państw na polu politycznym i gospodarczym. Do układu dołączono tajny protokół, którego jeden z punktów przewidywał podział niemieckiej i radzieckiej strefy wpływów w Polsce wzdłuż Wisły, Narwi, Sanu i Pisy.
Po zawarciu paktu Ribbentrop-Mołotow starcie zbrojne Polski i Niemiec było nieuniknione. Pierwotnie wojska niemieckie miały uderzyć na Polskę 26 sierpnia. Hitler odwołał jednak rozkaz ataku ze względu na podpisany 25 sierpnia w Londynie polsko-brytyjski układ sojuszniczy, jak również odmowę Włoch, by wespół z III Rzeszą przystąpić do wojny. Nowy termin został wyznaczony na 1 września. Tym razem odwołania już nie było…
Zacięty opór
Niemiecki plan ataku na Polskę „Fall Weiss” („Wariant Biały”) przewidywał okrążenie oraz zniszczenie wojsk polskich w ciągu 14 dni. Dowództwo niemieckie zamierzało osiągnąć ten cel, dokonując uderzeń oskrzydlających jedynie na wybranych kierunkach, przy współdziałaniu broni pancernej oraz lotnictwa. Niemiecką taktykę walki określa się mianem „wojny błyskawicznej” („Blitzkrieg”). W Polsce zastosowano ją po raz pierwszy.
Polska koncepcja obrony „Zachód” posiadała charakter wybitnie defensywny z uwagi na dużą przewagę techniczną oraz materiałową strony niemieckiej. Przewidywała stawianie oporu Wehrmachtowi w bitwie granicznej, a następnie powolne wycofywanie się na linię Wisły, Narwi i Sanu. Ostatecznym bastionem obrony miało być tzw. przedmoście rumuńskie, a więc teren Małopolski wschodniej ograniczony od północnego zachodu Stryjem i Dniestrem. Na przedmościu zamierzano bronić się do końca, oczekując na przybycie angielskich i francuskich sojuszników.
Już pierwsze godziny wojny pokazały ogromną przewagę strony niemieckiej. Nie była to przewaga w wyszkoleniu bojowym czy brak odwagi polskich żołnierzy. Niemcy dysponowali po prostu najnowocześniejszym sprzętem, którego Polacy posiadali zbyt mało, by wygrać wojnę. Dotyczyło to zwłaszcza broni pancernej i lotnictwa. Niemieckie Siły Powietrzne (Luftwaffe) bezkarnie bombardowały polskie wsie, miasta, obiekty cywilne i wojskowe.
W dniach 1-3 września siły polskie opierały się armii niemieckiej w bitwie granicznej. Mimo bohaterskiej postawy i zadania nieprzyjacielowi ciężkich strat (Mokra, Krojanty, Janów), Wehrmacht uzyskał powodzenie na wszystkich odcinkach, na których nacierał. Armia niemiecka zajęła Pomorze oraz Śląsk, prąc w kierunku Polski centralnej.
Dokładnie 3 września Anglia i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom. Akt ten wywołał ogromne poruszenie w społeczeństwie polskim, wzbudził też wiele, jak się okazało – bezpodstawnych, nadziei. Sojusznicy nie byli bowiem przygotowani do wojny, a na konferencji w Abbeville 12 września ustalili, iż armia francuska nie będzie prowadzić żadnych działań ofensywnych na przedpolu niemieckiej linii Zygfryda. Oznaczało to złamanie zobowiązań sojuszniczych wobec Polski.
Na froncie wojska niemieckie odnosiły dalsze sukcesy. Porażki polskie pod Piotrkowem Trybunalskim i Tomaszowem Mazowieckim otworzyły niemieckim dywizjom pancernym drogę na Warszawę. Jednocześnie sztab został przeniesiony do Brześcia, a Naczelny Wódz marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał rozkaz, by wszystkie oddziały polskie wycofywały się na linię Wisły i Sanu. Również w Brześciu znalazł się rząd II RP oraz prezydent Ignacy Mościcki. Począwszy od 8 września, Niemcy rozpoczęli oblężenie Warszawy.
W nocy 9/10 września wycofujące się armie „Poznań” i „Pomorze” uderzyły znad Bzury w skrzydło zmierzającej w kierunku Warszawy niemieckiej 8 armii gen. Jahannesa Blaskowitza. Polski kontratak był bardzo dużym zaskoczeniem dla niemieckiego dowództwa. Dowodzone przez generałów Edmunda Knoll-Kownackiego, Mikołaja Bołtucia oraz Romana Abrahama siły polskie zajęły Łęczycę, Łowicz oraz Piątek, niemal całkowicie niszcząc niemiecką 30 DP gen. Kurta von Briesena. Niemcy szybko zrozumieli powagę sytuacji, podciągając w rejon walk praktycznie wszystkie dostępne odwody. Zadecydowało to o niepowodzeniu polskiego natarcia i podjęciu decyzji, by poszczególne jednostki oddzielnie przebijały się do oblężonej Warszawy.
16 września wojska niemieckie zamknęły wokół Chełma pierścień okrążenia wojsk polskich znajdujących się pomiędzy Wisłą i Bugiem. Jednocześnie zgrupowane pod Lwowem siły Wehrmachtu miały zapobiec wycofywaniu się jednostek polskich na przedmoście rumuńskie. W tym samym czasie, tj. w dniach 14-16 września, do miejscowości Kuty nad Czeremoszem dotarły polskie władze na czele z prezydentem Mościckim, Naczelny Wódz, korpus dyplomatyczny, duchowieństwo.
Nóż w plecy
Wypełniając ustalenia tajnego protokołu paktu Ribbentrop-Mołotow, 17 września 1939 r. na wschodnie rubieże II RP wkroczyło ponad 600 tys. żołnierzy Armii Czerwonej. Ten zdradziecki akt agresji przypieczętował klęskę Polski w kampanii wrześniowej. Należy bowiem podkreślić, że w momencie wkraczania wojsk radzieckich na polskie terytorium armia polska nie została do końca rozbita, a na obszarze Polski przebywał legalny rząd. Nie było zatem prawdą, jak napisano w radzieckiej nocie, którą otrzymał polski ambasador w Moskowie Wacław Grzybowski z rąk ludowego komisarza spraw zagranicznych Władimira Potiomkina, iż państwo polskie znalazło się w stadium całkowitego rozpadu. Agresja radziecka spowodowała dezorientację i chaos wśród polskich dowódców i żołnierzy. Pogłębił ją jeszcze rozkaz Naczelnego Wodza, nakazujący powstrzymanie się od walk z Sowietami, z wyjątkiem, gdyby byli oni stroną atakującą i chcieli rozbrajać polskich żołnierzy. Do walk jednak doszło (Polesie, Grodno, bitwy pod Szackiem, Wytycznem, Kodziowcami). Polacy wykazali w nich hart ducha i doskonałe wyszkolenie bojowe, z reguły zwyciężając czerwonoarmistów.
Wieczorem 17 września obszar Rzeczypospolitej opuścił prezydent I. Mościcki oraz premier Felicjan Sławoj-Składkowski, udając się do Rumunii. W ich ślady poszedł wkrótce Naczelny Wódz marszałek E. Rydz-Śmigły. Do Rumunii i na Węgry ewakuowano około 70 tys. polskich żołnierzy. Reszta pozostała w kraju…
Po 17 września istniały w Polsce już tylko izolowane ogniska oporu (dwie bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, Cześnikami, Zamościem, Krasnobrodem). Do 28 września opór stawiała Warszawa, następnego dnia skapitulował Modlin, zaś 2 października Hel. Ostatnia bitwa kampanii wrześniowej toczyła się pod Kockiem w dniach 2-5 października. Mimo sukcesów, wskutek braku amunicji broń złożyła Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga.
MOIM ZDANIEM
Damian Fiołek – Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych UPH
Los II Rzeczypospolitej został przypieczętowany czynnikiem politycznym jeszcze przed rozpoczęciem działań zbrojnych. Na mocy tajnego protokołu stanowiącego załącznik do paktu Ribbentrop-Mołotow zawartego 23 sierpnia 1939 r. w Moskwie, III Rzesza i ZSRR zawarły porozumienie dotyczące podziału strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej, oznaczającego m.in. dążenie do przeprowadzenia czwartego rozbioru Polski. Warto zaznaczyć, iż Anglicy i Brytyjczycy, którzy bardzo szybko znaleźli się w posiadaniu informacji o prawdziwej istocie porozumienia, nie zdecydowali się przekazać zdobytej wiedzy Polakom, prawdopodobnie już wówczas dystansując się wobec Warszawy. Przestarzałe technicznie Wojsko Polskie, modernizowane ze znacznym opóźnieniem dopiero od roku 1936, nie było w stanie samodzielnie zatrzymać niemieckiego Wehrmachtu posiadającego znaczną przewagę liczebną i sprzętową. Przyjęta strategia wydania przeciwnikowi tzw. bitwy granicznej, fatalna z wojskowego punktu widzenia ze względu na niekorzystny przebieg granicy polsko-niemieckiej, opierała się na przesłankach politycznych, założeniu udowodnienia sojusznikom woli walki żołnierza polskiego i wymuszenia podjęcia kontrofensywy w terminach zgodnych z zapisami z umów sojuszniczych. Zaniechanie udzielenia pomocy militarnej krwawiącemu społeczeństwu polskiemu (mimo formalnego wypowiedzenia wojny Niemcom 3 września), ustalone jednomyślnie na posiedzeniu francusko-brytyjskiej Najwyższej Rady Wojennej w Abbeville 12 września 1939 r. bez poinformowania naszych władz, skazało Wojsko Polskie na ciężkie walki odwrotowe ze znacznie szybszym, często skutecznie blokującym drogi ewakuacji przeciwnikiem. Przekonało też Stalina do wywiązania się ze zobowiązań wobec Hitlera zawartych w pakcie Ribbentrop-Mołotow i, co za tym idzie, dokonania inwazji na Polskę 17 września 1939 r., co przekreśliło plany kontynuowania oporu na południowo-wschodnich kresach kraju i reorganizacji mocno już nadszarpniętych wówczas sił armii polskiej. Klęska wrześniowa pozostaje zatem sumą niefortunnego położenia geograficznego, błędnych rachub politycznych krajowych elit rządzących, jak również zdrady państw sojuszniczych.
Marcin Gomółka