Dwa światy. Zjazd w Chełmie i jego wytyczne
Cerkiew miała wychowywać swe owieczki w duchu narodowym, utwierdzać w nich zasady moralne i cywilizacyjne zgodnie z hasłem „Za wiarę, cara i Ojczyznę”, winna świadczyć, jak trwałymi są posiadłości państwa rosyjskiego, miała swym widokiem i otoczeniem ukazywać, że tu mieszkają tacy sami Rosjanie, jak gdzieś nad Wołgą. Szczególnie miało to dotyczyć przewidywanej do wydzielenia guberni chełmskiej.
Przekonał się o tym w 1909 r. podlaski pamiętnikarz spod Siedlec, działacz społeczny i światły rolnik Szczepan Ciekot. Tak te spostrzeżenia opisał w swych wspomnieniach. „Na jednym z zebrań Okręgowego Towarzystwa Rolniczego w Siedlcach rozpatrywana była sprawa zaproszenia delegata naszego Towarzystwa na wielki zjazd Włodawskiego Towarzystwa Rolniczego. Po krótkiej dyskusji mnie na ten zjazd wydelegowano (…). Siedzibą Włodawskiego Towarzystwa Rolniczego była Sosnowica, miejscowość historyczna z czasów Kościuszki. Tam bowiem Tadeusz Kościuszko swoje tragedie sercowe przeżywał. W oznaczonym dniu wyjechałem koleją do Parczewa, stamtąd furmanką do Sosnowicy. Przyjechałem dość wcześnie, a że to była niedziela, więc i odświętny ruch we wsi. W Sosnowicy był kościół katolicki i cerkiew prawosławna. Doskonale odróżniały się i rzucały w oczy te dwa światy, zachodni tj. łaciński, i wschodni – prawosławny. Bodaj pierwszy raz w życiu mogłem obok siebie te dwa światy widzieć, a ponieważ widziałem to pierwszy raz, więc mnie to uderzyło. Jak zwykle w niedzielę ludzie idą na nabożeństwo, katolicy przed swoim kościołem się zatrzymują, zaś prawosławni przed swoją cerkwią. Gdy tak sobie przeszedłem i popatrzyłem na obie grupy, miałem złudzenie, że to są dwie różne rasy ludzi, zupełnie do siebie niepodobne. Katolicy przed kościołem i w kościele, tak sobie, jak w całej Polsce ubrani, zachowanie się ich i cała postawa spokojna, ot tak, jak się wszędzie spotyka lud wiejski, czy to koło Siedlec, czy w okolicach Łomży, czy koło Radomia itp. Zaś obok prawosławni w łapciach, włosy na grzywę podcięte, koszula u chłopów wypuszczona na portki, tak jak się widziało koło Moskwy czy innych rosyjskich miejscowości. Kobiety również inaczej ubrane, w białych kitlach i innych na modę wschodu ubiorach, też w łapciach. Mowa u nich rosyjsko-„chachłacka”, tak przynajmniej o tym języku mówiono. Trudno sobie wyobrazić tak koło siebie mieszkające dwie narodowości od wieków, aby takie różnice były. Domy we wsi pokazywał mi jeden z gospodarzy. Jeżeli były okna duże, domy wysokie ogrodzone, to mówi – katolickie, zaś okienka małe, często o jednej szybce, a czasem i komina na dachu nie było, to były domy prawosławnych. Kiedy wyszła procesja z chorągwiami, a było ich moc, z pieśniami poszła przez wieś, przez pola i dopiero po jakimś czasie powróciła do cerkwi. Na ludziach ubrania przeważnie lniane, wyszywane bardzo jaskrawo na czerwono, przyszło mi wtedy na myśl i zadawałem sobie pytanie, czemu to tak się dzieje? Tyle wieków polska kultura na tych ziemiach istniała, a przecież się szczyciliśmy i szczycimy, że jest ona wyższa od wschodniej, a tu w centrum Polski, boć przecież trudno nazwać miejscowości koło Parczewa jakimiś kresami, takie są różnice nie tylko religijne, ale i w całym życiu ludności, i to ludności wiejskiej. Jednym słowem dwa światy”.
Zapomniał tylko dodać, że 40 lat ucisku unitów po powstaniu styczniowym zrobiło swoje. Być może dlatego, aby podkreślić polskość tzw. Chełmszczyzny i jej dorobek cywilizacyjny, 29 września 1909 r. z inicjatywy Towarzystwa Zjednoczonych Ziemianek odbyła się w Białej Podlaskiej wystawa rolnicza i budowlano-przemysłowa zorganizowana przez ziemiaństwo z terenów płd. Podlasia. Wśród wystawców dominowali ziemianie, ale wśród zwiedzających włościanie. Wystawa trwała kilka dni i można na niej było obejrzeć „za biletami” samodziały, wełniaki, kilimy, koronki, płótna, dorobek budowlany i rolny dużych gospodarstw i małych przedsiębiorstw. Tylko w ciągu jednej niedzieli obejrzało ją 6 tys. osób.
Było to więcej niż w Łukowie, gdzie w 1908 r. podobną wystawę zwiedziło tylko tysiąc osób i tam gubernator siedlecki ukarał organizatora grzywną. 6 tys. zwiedzających podlaskich włościan o czymś świadczyło i przeraziło czynniki rządowe. Dlatego w listopadzie 1909 r. została zorganizowana podróż członków komisji Dumy ds. wydzielenia guberni chełmskiej pod przewodnictwem Antonowa z Petersburga do Leśnej Podlaskiej. Wizyta miała cel propagandowy. Do udziału zostali zaproszeni przedstawiciele nacjonalistycznych czasopism rosyjskich, którzy nie zawahali się później napisać, że w klasztorze w Leśnej zbierają się dziesiątki tysięcy prawosławnych i modlą się o wyodrębnienie Chełmszczyzny, gdy w rzeczywistości cerkiew leśniańska świeciła pustkami. Dalszym owocem tej podróży była impreza w Chełmie.
Na przełomie 1909/1910 r. za namową członka komisji Dumy Grigorija Bobrińskiego zorganizowano w Chełmie zjazd rosyjskich działaczy „Kraju Nadwiślańskiego”. Uczestniczyli w nim przedstawiciele urzędów gubernialnych Lublina, Siedlec i Warszawy. Przewodnictwo honorowe pełnił prawosławny biskup Eulogiusz. Postanowienia końcowe tego zjazdu dotyczyły stworzenia gęstszej sieci szkolnictwa rosyjskiego, wprowadzenia w kościołach katolickich języka rosyjskiego, osłabienia ekonomicznej pozycji ludności polskiej, szczególnie ziemian. Postulowano rozszerzenie działalności banków włościańskich, które ułatwiłyby chłopom prawosławnym nabywanie ziemi z parcelacji. Większość tych ustaleń została później uwzględniona w postanowieniach Dumy Państwowej.
Józef Geresz