Strategia Pana Boga
Przyglądając się wypowiedziom niektórych osób stanowiących dzisiaj zaplecze „intelektualne” totalnej opozycji, aż człowieka świerzbi, by dać upust ironii czy drwinie. Tylko jak śmiać się z tych, których już Bóg lub los pokarał? Pokraczność wypowiedzi, mijanie się z faktami, żałosna antywiedza historyczna, bulwarowe stwierdzenia, konsekwentny brak logiki - to tylko niektóre z syndromów podpadnięcia Panu Bogu, którego skutkiem jest odebranie władzy rozumu. Chociaż może nie trzeba do tego mieszać od razu Pana Boga.
W końcu jeden z przedstawicieli tejże opozycji, co prawda w stosunku do kogo innego, sformułował przyczynę niezborności intelektualnej wypowiedzi przeciwników dzisiejszej władzy – nienawiść im mózg zalewa. Nie należy jednakże moich słów odbierać jako bezkrytycznego popierania wszystkiego, co dzisiaj rządzący robią. Swego czasu wspomniałem już o moich uwagach odnośnie tzw. dobrej zmiany i nadal pozostaję przy swoim słowie. Biorąc jednakże pod uwagę proporcje, w turnieju na głupawość wypowiedzi prym wiedzie opozycja.
Żywy dowód
Ostatnio media doniosły o wywiadzie, jakiego udzieliła jedna z przedstawicielek zagorzałej opozycji. Krytykując to, co dzieje się w Polsce, wzniosła się na „wyżyny” tego, co zdaje się być dla niej intelektem. Jednakże poza zepsuciem atmosfery niczego nie osiągnęła, a nawet wskazała swoimi słowami, iż podjęta przez obecnie rządzących reforma kształcenia ogólnego jest po prostu koniecznością, aby powietrze wokół nas pachniało świeżością. Pomińmy tak genialne wypowiedzi owej pani, w których za największy problem cywilizacyjnego rozwoju naszego państwa uznała ona połączenie lub współistnienie na jego terenie katolicyzmu i alkoholizmu. Co prawda, o ile mnie pamięć nie myli, to raczej antenaci dzisiejszych artystów z umiłowaniem starali się łączyć nowatorstwo myślenia z ilością wypijanych trunków wysokoprocentowych, co zresztą dość lapidarnie i dosadnie ujął Kazik w swojej piosence o artystach, umiejscawiając ich w „oparach wódki”. Ten cywilizacyjno-historyczny słowotok można zbyć milczeniem. W końcu wiedza historyczna akurat u ludzi pokroju tejże pani zastąpiona została hasłem: „Wybierzmy przyszłość!”. Kiedy jednak doszła w swoich przemyśleniach do szczegółów anatomicznych człowieka, dla mnie stało się to już nie do zniesienia. Oświadczyła bowiem, że słuchając rządzących, doznaje uczucia, iż wypróżniają się oni na nią oczami. Można oczywiście przyjąć, iż po zażyciu pewnych substancji człowiek doznaje różnorodnych wizji i omamów, jednak w czasie owego wywiadu pani wydawała się być całkowicie poza działaniem środków pobudzających. Zaryzykowałbym twierdzenie, iż mówiła to wszystko całkiem serio. Przyjmując nawet tezę o „poetyczności” tej wypowiedzi, nie sposób nie zaprotestować i odesłać panienkę do podręczników z biologii do szkoły podstawowej (jeszcze przed reformą). Byli co prawda w naszej ostatniej przeszłości ludzie poddający analizie spojrzenie przeciwników politycznych i dopatrujący się w nim elementów mogących scharakteryzować intencje czy charakter oponentów, ale miałem wrażenie, że są oni jakąś mniejszością albo doraźnie wykorzystują elementy psychologiczne w walce politycznej. Ta pani jednak chciała teoretycznie podbudować narrację opozycji, a więc jej wypowiedź powinna mieścić się w kanonie jakiejś racjonalności. Nic z tego. Idąc tropem jej wypowiedzi, należałoby przyjąć „przebiegunowanie” ludzkiego ciała. Strach pomyśleć, co sądzi ona o całowaniu. Być może zastosowanie w jej przypadku ma stwierdzenie, iż uważać trzeba przy całowaniu dżdżownicy, bo nie wiadomo, na co się trafi.
Reminiscencje grilla
Inny przedstawiciel opozycji stwierdził był, iż 1 września Polacy… świętują napad Niemiec na Polskę. Zaiste, powód do świętowania jest jak najbardziej chwalebny dla naszego narodu. Widocznie ów pan tak szalenie zapatrzył się w grilla serwowanego przez byłego szefa jego partii jako sposób do spędzania czasu w dni pamiętne dla Polaków, że nie zauważył totalnej wtopy w swojej wypowiedzi. Pytanie tylko, czy była to pomyłka wynikająca z niecierpliwości ujawnienia swoich przemyśleń związanych z przejęciem władzy przez PiS, czy też składowa mentalności pana posła, dla którego agresja Niemiec na Polskę stanowi doskonały powód do świętowania. W naszej wojennej historii były i takie przypadki, że najeźdźców witano bardzo uroczyście (w jednej miejscowości naszego regionu armia bolszewicka w 1939 r. była witana bramą triumfalną). Biorąc pod uwagę także wystąpienia innych posłów tego ugrupowania, którzy w niemieckich gazetach namawiają władze Unii Europejskiej do interwencji w naszym kraju, bądź też solennie dziękują komisarzom za działania przeciwko Polsce, to nie dziwi fakt, że również 1 września jest dla nich powodem do świętowania.
Zresztą całkiem niedawno inna postać totalnej opozycji wpadła na pomysł, że trzeba zainicjować przeciwko polskiemu rządowi prowokację taką, jak w 1939 r. w Gliwicach. Tylko że wówczas prowokatorami byli Niemcy. Jeśli doda się do tego twierdzenia przedstawicieli tegoż ugrupowania, iż najbardziej poszkodowanym narodem w czasie II wojny światowej były właśnie Niemcy, to trudno się dziwić, iż w ocenie niejednego rodaka partia ta reprezentuje bardziej interesy Niemiec aniżeli naszego kraju. To smutna konstatacja, ale czegóż można wymagać od ludzi, dla których symbolami narodowymi są czekoladowy orzeł i różowo-fioletowa flaga? Oni nie są w stanie inaczej pojmować rzeczywistości.
W oczach głęboka tęsknota…
Być może jest prawdą przysłowie o karze Boskiej, lecz mam z nim jeszcze jeden problem. Pomijając cechy Bytu Absolutnego, niepokojącym dla mnie jest fakt, że skutki działań osób „pokaranych” dotykają niewinnych członków społeczności, którą oni starają się rządzić. A przecież za winy polityków, zwłaszcza za ich brak rozumu, nie powinni odpowiadać pospolici ludzie. Choć może i w tym jest ukryta strategia Najwyższego. Dając nam takie „autorytety”, chce wzmocnić w nas zdolność racjonalnego myślenia. Byłoby to zaiste błogosławieństwem.
Ks. Jacek Świątek