Zdekomunizowano nazwy ulic
Zgodnie ustawą dekomunizacyjną samorządy zostały zobowiązane do usunięcia z przestrzeni publicznej nazw upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia i daty symbolizujące lub propagujące komunizm. Miały na to czas do 2 września. Dyskusję wśród radnych podczas sierpniowej sesji rady miasta wywołała osoba L. Kruczkowskiego, którego zasługi jako literata przeciwstawiano zaangażowaniu w budowę ustroju komunistycznego po 1945 r.
– Każdy z nas otarł się o jego twórczość, tego nie da się wymazać. Nie dajmy się zwariować. Kruczkowski nie był komunistą. Przed wojną był socjalistą, przeciwnikiem nacjonalizmu i rasizmu. Zostawmy osobę, zajmijmy się tylko twórczością – przekonywał Andrzej Koc, proponując jednocześnie, aby zmienić nazwę ulicy na „Twórczości Leona Kruczkowskiego”.
– Mam wrażenie, że dziś patriotą może być tylko ten, kto stoi po właściwej stronie politycznej. Wszystkim, którzy mają inne zdanie, tego patriotyzmu się odmawia – zaczął swoje wystąpienie Mariusz Dobijański. – Mam duże wątpliwości co do ustaw dezubekizacyjnej i dekomunizacyjnej, dlatego że obie zrównują wszystkie osoby w jakikolwiek sposób związane z poprzednim ustrojem. Jestem za tym, aby odbierać wysokie uposażenia i emerytury tym, którzy działali na szkodę Polski. Jestem za tym, aby odbierać godności komunistom, którzy działali przeciwko Polsce. Ale zastanawiam się, co złego Polsce i Polakom zrobiła sprzątaczka w ministerstwie spraw wewnętrznych? Co złego zrobił milicjant? Mam na myśli również Kruczkowskiego. Jakim on był komunistą? W jaki sposób działał na szkodę państwa? Tylko dlatego, że miał poglądy lewicowe i był członkiem PZPR? Ileż osób zasiadających w ławach poselskich w różnych formacjach politycznych ma przeszłość związaną z PZPR – zwrócił uwagę radny.
Stefan Somla przekonywał, że z ustawą nie ma co dyskutować. – Na liście umieszczono nazwiska, które trzeba zmienić nie dlatego, że te osoby były członkami PZPR, tylko że pełniły wysokie stanowiska państwowe – stwierdził. Radny zwrócił uwagę na, jego zdaniem, ważniejszy aspekt – brak zgodności wśród mieszkańców ul. Kruczkowskiego, którzy zgłosili do prezydenta wniosek o nadanie nazwy Jedność. – Pod propozycją podpisało się 11 z 16 właścicieli posesji. To szydercza, ironiczna nazwa w stosunku do tych, którzy na nią się nie zgodzili – skomentował radny.
Przywrócić porządek moralny
Głos w dyskusji zabrał wiceprezydent Jarosław Głowacki, który na argumenty, że Kruczkowski był literatem i antyfaszystą, odpowiedział, iż „to samo można powiedzieć o Stalinie i Leninie”. Jednocześnie przypomniał, czym poza twórczością literacką zajmował się Kruczkowski. – Rozdział życia, który budzi wątpliwości, miał miejsce po 1945 r., kiedy aktywnie zaangażował się w działalność w szeregach PZPR. W latach 1954-59 był zastępcą członka komitetu centralnego w partii, a następnie członkiem komitetu centralnego PZPR, wiceministrem kultury i sztuki, członkiem Rady Narodowej – wyliczał wiceprezydent, wskazując na zaangażowanie pisarza w budowę systemu komunistycznego w Polsce. – Myślę, że uprawnione jest stwierdzenie, iż Kruczkowski był stalinistą. To mówią fakty. Do tych spraw należy podchodzić bez emocji. Nie mówimy przecież o usuwaniu książek Kruczkowskiego z bibliotek, ale o zmianie nazwy ulicy – podkreślił J. Głowacki.
W odpowiedzi na przywołany przez wiceprezydenta życiorys M. Dobijański przytoczył biografię prokuratora Stanisława Piotrowicza, obecnego przewodniczącego sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, niegdyś członka PZPR. – Można przerzucać się biografiami. Sytuacja ludzi żyjących w tamtym czasie była różna. Dziś łatwo wydaje się nam oceny. Protestuję przeciwko wrzucaniu ludzi do jednego worka bez głębszej analizy, bez zastanowienia się nad tym, co ta osoba zrobiła dla Polski. Kruczkowski ma swój dorobek w twórczości literackiej. Jego życiorys cechują jaśniejsze i ciemniejsze strony, ale nie można zaprzeczyć, że pracował na rzecz literatury i Polski. I dużo dobrego zrobił – zaznaczył radny.
Na przywracanie elementarnej sprawiedliwości, próbując ostudzić emocje, wskazywał Robert Chojecki. – Życiorysy często nie są jednoznaczne. Są kontrowersje, znaki zapytania. Nie chcę oceniać, czy Kruczkowski był komunistą z przekonania, czy wykorzystał „falę”, czyli był koniunkturalistą. Ustawa dekomunizacyjna przywraca prosty, moralny porządek. Tego wymaga od nas państwo oparte na przyzwoitości i prawie – podkreślił radny. Dyskusję próbował zakończyć Maciej Nowak. – Nasz dzisiejsza debata to, przepraszam za określenie, masakra. Nie jesteśmy od tego, żeby dyskutować nad ustawą. Sytuacja jest prosta – speuntował radny.
Jeśli nie radni, to wojewoda
Radni chcieli też wiedzieć, co się stanie, jeśli nie przyjmą uchwały zmieniającej nazwę ulicy. – Zrobi to wojewoda w trybie zarządzenia zastępczego – wyjaśnił Wojciech Piesio, naczelnik wydziału geodezji i gospodarki nieruchomościami. – Nie można przyjąć nazwy „Twórczości Leona Kruczkowskiego”, bowiem ustawodawca przewidział tego typu zabiegi i zastrzegł, że w grę nie wchodzą również nazwy odwołujące się do danych osób – uzupełnił.
Ostatecznie za zmianą ulicy zagłosowało 12 radnych, dwoje było przeciw, a czworo wstrzymało się od głosu.
Żadnych wątpliwości wśród radnych nie wzbudziła osoba Oskara Langego, który – jak wynika z danych Instytutu Pamięci Narodowej – był agentem NKWD. Nową patronką ulicy została Krystyna Osińska – zmarła 15 stycznia 2013 r. lekarz rodzinna. Pracowała m.in. na oddziale wewnętrznym szpitala wojewódzkiego, w przychodniach oraz Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych jako lekarz orzecznik. Cieszyła się szacunkiem i uznaniem przełożonych, środowiska zawodowego oraz zaufaniem, sympatią i wdzięcznością pacjentów.
Zmiana nazw ulic – co ważne dla mieszkańców – nie pociąga za sobą wymiany dokumentów. Ustawa stanowi bowiem, że do czasu utraty ich ważności są one aktualne.
HAH