Polesie to kraina najtęskniejsza na świecie
Przyrodą zaciekawił mnie mój najstarszy brat. Miał wtedy 22 lata, a ja dziesięć. Był nauczycielem biologii i to jemu zawdzięczam odkrycie piękna roślin, krajobrazów i ciekawość świata. Pierwsze kontakty z przyrodą to las w Świerszczowie z jeziorem otoczonym wielką spleją, gdzie powstał rezerwat. W trakcie naszych wypadów pływaliśmy po jeziorze pontonem i łowiliśmy ryby więcierzem. Często spotykaliśmy jeże, żółwie, padalce i zaskrońce oraz wygrzewające się na słońcu jaszczurki zwinki.
Skąd u Pani zainteresowanie przyrodą, a szczególnie drzewami?
Po prostu mnie zachwycają. Przyrodą zaciekawił mnie mój najstarszy brat. Miał wtedy 22 lata, a ja dziesięć. Był nauczycielem biologii i to jemu zawdzięczam odkrycie piękna roślin, krajobrazów i ciekawość świata. Pierwsze kontakty z przyrodą to las w Świerszczowie z jeziorem otoczonym wielką spleją, gdzie powstał rezerwat. W trakcie naszych wypadów pływaliśmy po jeziorze pontonem i łowiliśmy ryby więcierzem. Często spotykaliśmy jeże, żółwie, padalce i zaskrońce oraz wygrzewające się na słońcu jaszczurki zwinki. Takich wrażeń się nie zapomina. Od tamtej pory mój zachwyt nad światem roślin i zwierząt trwa. Wciąż poznaję różne gatunki, ich „obyczaje”, dziwactwa, sposoby obrony i przetrwania. Kiedyś, będąc już w wieku dojrzałym, przywiozłam ze wsi na działkę, którą uprawiam we Włodawie, krzywą, biedną lipkę i posadziłam ją. W jednym z wierszy napisałam: „Tymczasem muszę z moją lipą porozmawiać,/ gdzie pszczół jęk modlitewny w chmurach dziurę wierci i u odrzwi niebieskich prośbę moją stawia./ Chroń nas, Panie, od nagłej niespodzianej śmierci”. Ta lipa i rosnące u jej stóp zawilce, konwalie, przylaszczki to mój „las”.
Na swoich rysunkach opatrywała Pani rany włodawskim drzewom…
Kilka lat temu mieszkańcy miasta zastali straszny widok: z powodu wiosennej przycinki piękne drzewa zostały nie tylko skrócone o gałęzie, ale ścięto im – tak bym to określiła – głowy. Wtedy powstała moja praca – zbolałe i brutalnie okaleczone drzewo, któremu dorysowałam zabandażowane konary. Ono płacze, a przy nim stoi zwrócony główką do góry i zastanawiający się, gdzie usiąść, aby zaśpiewać, ptak. Był to linoryt. Ta technika nadal jest obecna – choć w niewielkiej ilości – w mojej twórczości. To okaleczone drzewo okryłam czarną kobiecą chustą.
Przyroda daje ukojenie, przyczynia się do refleksji nad życiem. Dlaczego tak dużo miejsca w swoich tekstach poetyckich poświęciła Pani pospolitym ziołom?
Bierze się to z moich zainteresowań. Zioła, które niekiedy nazywam chwastami, są swojskie i pożyteczne. Hoduję: miętę, melisę, oregano, hizop, lubczyk, estragon, a także rośliny dzikie, np. piołun czy przepiękny snujący się bluszczyk kurdybanek, o którym niedawno dowiedziałam się, że jest rośliną jadalną. Można ją dodawać do sałatek. Kurdybanek ma intensywny zapach i jest po prostu piękny. Na działce oszczędzam pokrzywy – rosną przynajmniej w trzech miejscach do czasu majowego, gdy ścinam liście, a następnie je suszę. Pozostałe kłącza wykorzystuję jako nawóz do odżywiania innych roślin. W domu hoduję kilka niepospolitych roślin, np. ceropegię, heliotrop, no i, oczywiście, aloes oraz żyworódkę, ale całe moje zainteresowanie skierowane jest ku gatunkom dziko rosnącym, pospolicie zwanym chwastami albo zielskiem. Napisałam: „Rośnie zielsko w polu, przy drodze, na łące,/ Dziecięcymi oczętami patrzy prosto w słońce,/ Spogląda dokoła, ma swój własny światek,/ Człowiekowi daje korzeń, liść i kwiatek”. Kwitnąca na niebiesko i rosnąca przy drodze cykoria wskazuje drogę nad Bug. Lubię niebieskie kwiaty i ten kolor: od błękitu po granat. Chcę jeszcze wspomnieć o bardzo rzadkiej roślinie o nazwie łączeń. Wybitny polski botanik Władysław Szafer wśród nielicznych stanowisk tego gatunku wymienia dolinę Bugu w okolicach Włodawy. Łączeń – tak właśnie nazwaliśmy naszą grupę poetycką, która zawiązała się we Włodawskim Domu Kultury. Później przemianowaliśmy ją na „Nadbużańską frazę”.
W jednym wierszu pisze Pani: „Polesie/ przepasane szarfą Bugu/ wzburzonego biegiem czasu/ przeszłości z cegiełek torfu/ nierówno ułożonej”. Rzeka Bug jest i w tekście „Zaduma”: „Odwieczne opowieści/ Pławią się w nurtach Bugu/ Nad falami historii/ Postacie przepływają”. Bug inspiruje?
Odkąd mieszkam we Włodawie, czyli już od 53 lat, chodzę nad Bug. Cisza, plusk wody, cudowne meandry, np. w Różance między Sobiborem a Wołczynami, obfitość zieleni – to wszystko uspokaja, nastraja. Gdy stoję zapatrzona i zasłuchana w rzekę, zawsze pojawia się mnóstwo wspomnień i refleksji nad dzisiejszym światem. Bug jest piękny dzięki temu, że jest jedną z nielicznych w naszej części Europy nieuregulowanych, a więc nieujarzmionych przez człowieka rzek. I „postacie przepływają”, czyli relacje międzyludzkie, postacie historyczne, bliscy, których już z nami nie ma.
Pisze Pani, że „Polesie to kraina/ najtęskniejsza na świecie”…
Jest w Polesiu jakiś czar. Słyszę tu jeszcze dawne pieśni, uszy pieści śpiewna kresowa mowa. Słyszę jękliwy szum wiatru, śpiew ptaków, gawędę lasów. Na odkrytych przestrzeniach kwitnących łąk doznaję niemal zawrotu głowy od feerii zapachów, kolorów… A nad tym wszystkim kojąca i skłaniająca do zamyślenia i rozmowy z Bogiem cisza. Kiedy przymknie się oczy, wiersz sam się układa w „śpiewojęk krzywych sosen, płacz warkoczystych brzóz”.
O przyrodzie zostało już sporo powiedziane. A Bóg? Czy odnajduje Pani Boga w świecie?
W świecie przyrody z pewnością. Kiedy kłaniam się drzewom, to raczej kieruję ukłon w stronę Stwórcy. W wierszu „Polesie” napisałam, że „w bagnach/ czas żurawinami/ odmawia różaniec”. Rozglądając się uważnie wokół, nie sposób nie dostrzec we wszystkich przejawach życia zamysłu i ręki Boga.
Czesława Michańska urodziła się w Świerszczowie (pow. chełmski) w 1945 r. Od 1964 r. na stałe związana jest z Włodawą. Pisze wiersze, rzadziej prozę, zajmuje się rysunkiem i grafiką. Należy do grupy poetyckiej „Nadbużańska fraza”.
19 września w Miejskiej Bibliotece Publicznej we Włodawie odbędzie się powakacyjne spotkanie twórców zrzeszonych w „Nadbużanskiej frazie”.
Poeci i pisarze spotykają się każdego miesiąca we włodawskiej książnicy od niemal pięciu lat. Nie tylko dyskutują o polskiej i zagranicznej literaturze, ale też czytają swoje wiersze. Grupa skupia ludzi pióra należących do Stowarzyszenia Twórców Kultury Nadbużańskiej im. J. Kalinowskiego we Włodawie. Są wśród nich m.in.: Czesława Michańska – prowadząca spotkania, Teresa Maria Ciodyk, Aldon Dzięcioł, Zofia Iwaniuk, Krystyna Kaszczuk, Edyta Lodwich, Czesława Teresa Demczuk, Edyta Pietrzak i Władysława Wójcik. Przedstawiciele grupy mają na swoim koncie nagrody i wyróżnienia w wielu konkursach poetyckich.
Joanna Szubstarska