Walka o lepsze jutro dla Afryki
Kamerun leży w środkowej Afryce, niedaleko równika. - Można powiedzieć, że to Afryka w pigułce: jest tu ocean, na południu lasy tropikalne, na północy pustynia. Kamerun to królestwo wody i ognia - zwraca uwagę s. Tadeusza, której świeckie nazwisko to Helena Frąckiewicz. Siostry dominkanki pojawiły się na Czarnym Lądzie w 1987 r. - Zbliżała się setna rocznica śmierci matki założycielki naszego zgromadzenia Kolumby Białeckiej. Nasza ówczesna matka przełożona zastanawiała się, jak ją uczcić. Zamiast wznosić monument, wydawać książki, postanowiła zbudować żywy pomnik, który będzie komuś służyć.
Charyzmat naszego zgromadzenia jest bardzo misyjny: katechizowanie, głoszenie Ewangelii nie w miastach, ale na wsiach, tam, gdzie nas rzeczywiście potrzebują. Dlatego mogę powiedzieć, że jestem cegiełką żywego pomnika na cześć matki założycielki. Ta myśl pomagała mi w trudnych chwilach – zdradza misjonarka.
Kiedy s. Tadeusza przyjechała do Kamerunu, w promieniu 120 km była tylko jedna parafia i jeden ksiądz. – Raz na trzy – cztery miesiące dojeżdżał do poszczególnych wiosek – opowiada. Z czasem w wioskach, dzięki zaangażowaniu dominikanek, zaczęły powstawać małe parafie. Na szefów wspólnot – katechetów wybierano miejscowych umiejących czytać i pisać po francusku. – Szkoliliśmy ich. Dzięki temu prowadzą nabożeństwa słowa Bożego, głoszą kazania, śpiewają. Tylko nie udzielają Komunii św. – tłumaczy misjonarka, która co miesiąc odwiedzała poszczególne wspólnoty. W parafii, w której pracowała s. Tadeusza, wiara chrześcijańska kultywowana jest od 35 lat. – Ani jedno pokolenie nie urodziło się i nie zmarło w wierze katolickiej. Wciąż niezwykle silne są religie animistyczne, czyli wiara przodków, zgodnie z którą istoty nie-ludzkie, takie jak zwierzęta, rośliny czy przedmioty nieożywione, posiadają duszę – tłumaczy.
W jaki zatem sposób siostry zaczęły ewangelizować wioski? – Brały leki i stawały pod drzewem. ...
Kinga Ochnio