Możemy być pełnomocnikami naszych zmarłych
Wyczytałem kiedyś u Oskara Kolberga, że ludność wiejska na Mazowszu pielęgnowała pewien zwyczaj: kondukt pogrzebowy w drodze na cmentarz zatrzymywał się obok kapliczki albo przy krzyżu przydrożnym i ktoś z bliskich zmarłego zwracał się do uczestników ceremonii z prośbą, aby wybaczyli mu wszelkie zło, jakie, być może, im wyrządził. Obyczaj nakazywał przekrzykiwać się wtedy wzajemnie zdaniami w rodzaju: „To on niech nam wybaczy, jeżeli go skrzywdziliśmy!”, „Nic przeciwko niemu nie mamy!”, „Niech Pan Jezus okaże mu miłosierdzie!”, „Niech odpoczywa w pokoju!” itp. Przypomniałem o tym zwyczaju podczas pogrzebu pewnej artystki, zachęcając, by podczas przekazywania sobie znaku pokoju wszyscy duchowo pojednali się ze zmarłą, ale również, byśmy my wszyscy, uczestnicy tej Mszy św., pojednali się wzajemnie ze sobą i wybaczyli sobie wszelkie urazy, które się w nas nagromadziły. Potraktujmy to - powiedziałem - jako rodzaj naszego daru dla zmarłej, który może w Bożych oczach będzie nawet więcej wart niż nasze modlitwy.
Czy często Ojciec Profesor słyszy od osób, które opłakują bliskich zmarłych: „Gdzie on/ona teraz jest”?
Jeżeli ktoś zadaje mi to pytanie, zazwyczaj staram się je przekierunkować. Bo kiedy utraciliśmy kogoś bardzo bliskiego, z kim byliśmy związani nierozerwalnie, ważne jest przede wszystkim to, byśmy tę ukochaną osobę powierzali Jezusowi. Zastanawianiem się, co się teraz z nią dzieje, nie pomożemy jej. Natomiast, kiedy oddajemy w modlitwie drogiego mi zmarłego Jezusowi, to realnie zabiegamy o to, żeby dostąpił on zbawienia. Gdy jednak komuś bardzo zależy na tym, żeby usłyszeć odpowiedź na pytanie: „Gdzie on teraz jest?”, zazwyczaj pokazuję mu początek trzeciego rozdziału Księgi Mądrości.
Co jest w nim tak niezwykłego?
„Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju” (Mdr 3,1-3)” – czytamy w tym fragmencie. Miliony ludzi czerpało pociechę z tego krótkiego tekstu. Jednak pod jego wpływem może pojawić się następujący niepokój: „Czy mogę mieć pewność, że również Bóg rozpoznał mojego drogiego zmarłego jako kogoś sprawiedliwego?”.
No właśnie, możemy mieć tę pewność?
Otóż, jeżeli ogarnia nas taki niepokój, starajmy się usłyszeć w nim wezwanie do ożywienia modlitwy za naszego zmarłego. Przecież wolno nam ufać, że Jezusowi jeszcze bardziej niż mnie zależy na tym, aby mojego męża, żonę, matkę, ojca i najbliższe mi osoby obdarzyć życiem wiecznym. Przecież On za każdego z nas zapłacił niewyobrażalnie wysoką cenę męki i śmierci na krzyżu. ...
MD