Zatrzymaj się wreszcie!
Dlaczego Adwent powinien kojarzyć się z ciszą i milczeniem? Z kilku powodów. Pierwszy, jaki przychodzi na myśl, to roraty. Już sama droga do kościoła na poranną Mszę św. (szczególnie odbyta pieszo) wprowadza nas w ciszę. Jest jeszcze ciemno, czasem pada śnieg, na niebie widać pojedyncze gwiazdy. Nawet sama natura wprowadza nas w przeżywanie rorat. Potem cichy, ciemny kościół, który początkowo rozświetlają tylko małe płomyki lampionów. On też wzywa do zamilknięcia. Teksty adwentowych antyfon, czytań, psalmów i Ewangelii również skłaniają do wyciszenia. Kulminacją tego czasu będzie moment przed Pasterką, kiedy spojrzymy na żłóbek. Tu też najbardziej odpowiednią modlitwą będzie milcząca adoracja i kontemplacja. Czas na radosny śpiew uwielbienia przyjdzie trochę później.
W Adwencie patrzymy na postać św. Jana i Matki Bożej. Ten pierwszy mówił o sobie: „Ja jestem głosem wołającym na pustyni”. Nie dajmy zabrać sobie tej wewnętrznej pustyni. Nie będzie łatwo, bo każdy ma wiele różnych obowiązków i powinności, ale trzeba próbować. W Bożej logice pustynia wydaje owoce. Od nas zależy, czy zechcemy usłyszeć i przyjąć głos, który się na niej rozlega.
Zapatrzenie w Miriam również rodzi w nas milczenie. Ewangeliści pisali, że Maryja rozważała wszystko w swoim sercu. Nie zanotowali zbyt wielu Jej słów. Czy Matka Jezusa była więc kimś zamkniętym w sobie? Zdecydowanie nie! Milczenie i wewnętrzne otwarcie na Boga uczy nas miłości względem innych ludzi. Staramy się być dobrymi i uczynnymi, próbujemy służyć tym, którzy nas o to proszą, ale zapominamy o podstawowej hierarchii. Na pierwszym miejscy powinien być Bóg. Często o tym nie pamiętamy i gubimy Go. Chrystus radził św. Teresie od Jezusa: „Zajmij się Mną, a Ja zajmę się tobą”. ...
AWAW